wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 17.

Kiedy James pognał w stronę szkoły cała drużyna lekko się zaniepokoiła. Pierwszy z miotły zleciał Black i poprawiając szatę podleciał do naszej dwójki siedzącej na ławce. 
- Dziewczyny? Co się dzieje? 
- Pan Potter ... jest w szpitalu - szepnęłam nie chcąc patrzeć mu w oczy. Od kilku lat państwo Potter jest dla Łapy jak rodzina. Nie chciałam widzieć bólu, który widziałam na twarzy Jima chwilę temu. Chłopak zaklął głośno i zbladł, ale nie pognał za swoim przyjacielem. Zamiast tego usiadł między nami i objął nas ramionami. Pachniał deszczem, potem i swoją wodą kolońską. Wszystko tworzyło dziwną, ale ciekawą mieszankę. 
- Wszystko będzie w porządku. Charlus jest twardy. Wyjdzie z tego - powiedział ciepło. 
- Obyś miał rację - westchnęłam. 
Reszta drużyny stanęła przed nami i zaczęła zadawać pytania. Oni również denerwowali się o życie mężczyzny chociaż go nie poznali. Chwilę później cała nasza trójka szła w stronę szkoły. Spotkałyśmy Lils i Emmę stojące na dziedzińcu i rozmawiające ze sobą przyciszonymi głosami. Powiedziały, że James razem z mamą przeniósł się do św. Munga. Okazało się, że ojciec chłopaka razem z innymi Aurorami mieli złapać trójkę Śmierciożerców na ul. Pokątnej. Tamci byli tam by zebrać haracz u sklepikarzy. Robią to od paru miesięcy i jak do tej pory nie udało się ich złapać na gorącym uczynku. Niestety zasadzka się nie udała, a pan Potter ucierpiał najbardziej. Dostał Crucio i dwoma innymi paskudnymi zaklęciami. Podobno jeden ze Śmierciożerców strzelił w niego zaklęciem mordującym, ale w ostatniej chwili się uchylił. 
Łapa również chciał odwiedzić swojego przyszywanego ojca, ale dyrektor się nie zgodził. Nie mogłam się powstrzymać i kiedy zobaczyłam ból w jego czarnych oczach mocno go przytuliłam. Przez chwilę nic nie robił. Po prostu stał. W końcu również mnie objął i wtulił twarz w moją szyję. 
- Będzie dobrze. James i pani Elizabeth przy nim są. Nie jest sam ... po za tym w poniedziałek mam badania kontrolne, więc jak chcesz to możesz iść ze mną i Lily. Zobaczysz co z nim - zaproponowałam. Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową. Resztę dnia spędziliśmy wszyscy razem przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Mary, Remus i ja na kanapie, Lily i Em na fotelach, a Pete, Łapa i Geo na podłodze grając w szachy czarodziejów. Brakowało tylko Jima. Niby wiedzieliśmy, gdzie jest ale i tak odczuwało się jego brak. Z powodu iż współlokatorka Mary i Lily, Sylvie Feldman większość czasu przebywała w części mieszkalnej Puchonów mogłyśmy u nich przenocować. Przywołałyśmy swoje piżamy i szczoteczki do zębów i już. Kiedy panowie około godziny 23.00 poszli do siebie my jeszcze długo siedziałyśmy przed kominkiem grając w państwa-miasta. 
Rano przy śniadaniu, każda z nas wyglądała jak trup. Ja przez trzy minuty po prostu siedziałam z głową wspartą na dłoni i wpatrywałam się w zaczarowany sufit starając się nie zasnąć. Emma pomyliła miód z musztardą i teraz naprawiała swój błąd dużymi łykami herbaty, natomiast dwie rudzielce czytały Proroka od czasu do czasu jedząc śniadanie. Nie było z nami jedynie McDonald, która musiała na moment wpaść do biblioteki. 
- Piszą o tacie Jamesa - szepnęła Lil. 
- Pokaż - mruknęłam i zaczęłam czytać razem z nią. Em robiła to samo tylko w gazecie Geo. 


NIEUDANA ZASADZKA AURORÓW 
Od niedawno dochodzą nas słuchy iż Śmierciożercom znudziło się mordowanie i teraz zajmują się zbieraniem haraczy z biednych sklepikarzy pracujących na ul. Pokątnej.
- Jeden z nich, taki wysoki jak wieża ciśnień u mnie w Drixx z kręconymi siwymi włosami powiedział, że jeśli nie będę im oddawała 60% z mojego miesięcznego utargu to będzie ze mną kiepsko ... już i tak przetrzymują moją córkę ... co miałam zrobić? Nie zgodzić się? - wypowiedziała się właścicielka sklepu z miotłami, po czym wybuchnęła płaczem i zamknęła nam drzwi przed nosem. Coraz milsi ci ludzie ...
Ale wracając do sprawy. Nasi wspaniali Aurorzy, strażnicy bezpieczeństwa i cnót postanowili zorganizować zasadzkę. Charlus Potter, Edgar Bones, Kieren Hiltten i Oliver Fields udali się na ul. Pokątną by złapać popleczników Voldemorta. Jednak zasadzka się nie udała. Ktoś z pracowników ul. Pokątnej ze strachu wydał Aurorów Śmierciożercom i wywiązała się walka. Najbardziej ucierpiał pan Potter, który przebywa obecnie w szpitalu św. Munga, gdzie walczy o życie. Jest z nim jego żona i syn, ale odmówili nam odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. 
Śmierciożercy uciekli kiedy pojawiło się więcej Aurorów i znów nie odpowiedzieli za swoje postępowanie. 
Mamy nadzieję, że wkrótce się to zmieni. I życzymy panu Potterowi powrotu do zdrowia. 

                                                        Rita Skeeter 


- To Edgar też tam był? - zdziwiona spojrzałam na Georgie, która wyglądała na zdenerwowaną. Nic nie powiedziała tylko wyleciała z Wielkiej Sali. 

- Oby się mu nic nie stało - westchnęła Emma. Edgar jest od nas o pięć lat starszy. Od ośmiu lat jest z Lią i ma z nią dwuletnie bliźniaki, Lenę i Trenta. Urocze dzieciaki.
Po zjedzeniu śniadania pognałam do dormitorium po kurtki dla mnie, Emmy i Geo ponieważ na dworze cały czas utrzymywała się pogoda z dnia wczorajszego. Deszcz i wiatr. Zarzuciłam na jeansową koszulę swój kochany bordową płaszczyk sięgający mi za pośladki, a na głowę czarne beanie i zbiegłam na parter, gdzie czekały dziewczyny. Ruda wyglądała na zdenerwowaną. 

- Gdzie Lils z Mary? - spytałam podając blondynce jej cienką ale dość ciepłą szarą kurtkę. 
- Też poleciały się cieplej ubrać. 
- Okej - objęłam Bones ramieniem. Po kilku minutach czekania w końcu doczekałyśmy się naszych Gryfońskich koleżanek. Całą drogę do wioski drżałam z nerwów. Czułam się jakbym miała zaraz strawić własny żołądek ze stresu.
- Nie denerwuj się kobieto. Wypadniecie genialnie. Mogę ci to zagwarantować - powiedziała Lily biorąc mnie pod rękę. Uroczo wyglądała w ciemnozielonym płaszczyku i białej czapce. 
- Wiesz, że jeśli zrobimy sobie wstyd to będę musiała cię zabić? - uniosłam brew. Zaśmiała się.
Po piętnastu minutach - ah te kałuże - udało się nam dotrzeć do celu. Przed pójściem do ,,Melindy'' gdzie miałam mieć z chłopakami jeszcze próbę dźwięku przed koncertem weszłyśmy na moment do Miodowego Królestwa. Potrzebowałam żelków.

                                           *** 
Syriusz siedział na podłodze przed gabinetem pana dyrektora i czekał. Dzięki informacjom zdobytym od pani Minerwy dowiedział się, że James ma niedługo pojawić się w szkole. A jego nie mogło tu nie być. Bał się, że widząc stan swojego przyjaciela również się rozklei, ale teraz najważniejsze było to by wesprzeć bruneta. 
Był zły na to, że nie pozwolono mu również przenieść się do Munga i zobaczyć co z Charlusem. W końcu od kilku lat jest dla niego jak ojciec. On i jego żona przyjęli go pod swój dach nie znając go za dobrze. Miał u nich dług nie do spłacenia. 
Zajęty był wpatrywaniem się bez celu w pająka chodzącego po ścianie obok niego, kiedy nagle chimera odsunęła się ukazując spiralne schody. Zeszła po nich pani Mcgonagall. Podniósł się. Spojrzała na niego i skinęła głową. Nic nie mówiąc zaczął wspinać się po schodach, po których przed chwilą zeszła nauczycielka. Pchnął drzwi prowadzące do gabinetu dyrektora i zajrzał do środka. Nigdzie nie było mężczyzny, ale na krześle stojącym przy biurku siedziała zgarbiona postać. Jego ramiona trzęsły się od powstrzymywanego płaczu. Black przełknął ślinę i zamrugał powiekami by odgonić łzy. Nie mógł płakać. Musiał być silny. 
- Rogaś? - szepnął. Orzechowooki spojrzał na niego opuchniętymi i zapłakanymi oczyma. 



Łapa nic nie mówiąc po prostu go przytulił, a chłopak nie panując nad emocjami wybuchnął płaczem. Siedzieli tak kilka albo kilkanaście minut. Czas nie miał dla nich znaczenia. Syriusz nie odsunął się dopóki jego przyjaciel nie przestał płakać. Wiedział, że tego potrzebował. Przy mamie musiał się powstrzymywać i być twardy. Teraz mógł sobie pozwolić na chwilę słabości. 
- Dzięki - wymamrotał, kiedy Łapa odsunął się od niego i usiadł na drugim krześle. 
- Co z nim? - spytał go. 
- W nocy było źle ... musieli go reanimować ... jego serce się zatrzymało na kilkadziesiąt sekund ... ale teraz jego stan jest stabilny i mam chciała żebym wrócił do szkoły i się przespał - mruknął i ziewnął. 
- No to chodź. Remus z Peterem poszli na chwilę do Hogsmeade, ale zaraz wrócą. Martwili się. Dziewczyny też - powiedział, kiedy szli już w stronę Wieży Gryffindoru. 
- A ... gdzie one są? - spytał. 
- W Hogsmeade. Mają coś ważnego do załatwienia, czy coś. Nie powiedziały o co dokładnie chodzi. Może mają grupową randkę? - zaśmiał się Syriusz, a Jim drgnął. Myśl, że Lily mogłaby zacząć spotykać się z jakimś kolesiem boleśnie zakuła go w serce. Dobrze pamiętał, jak umawiała się z Diggory'm kiedy chodził tu do szkoły. Było to już dwa lata temu i od tej pory z nikim się nie spotykała - a przynajmniej tak mu się wydawało - ale wiadomo przecież, że jest śliczna i mądra, więc to pewne że długo ten stan nie potrwa. I był z tego powodu cholernie zły. Bycie zakochanym w dziewczynie, która uważa cię za palanta nie jest łatwe. 
Po chwili dotarli do Wieży Gryffindoru. Gruba Dama widząc jego stan zaczęła współczuć mu z powodu taty i mówić, że wszystko będzie w porządku. Jeśli nawet obrazy wiedziały co się wydarzyło, to ludzie w szkole tym bardziej wiedzą. Po wejściu do Pokoju Wspólnego został przytulony przez Felyę Montgomery, piętnastolatkę, która pełni rolę Ścigającej w ich drużynie. Objął ją. 
- Dzięki Fel - powiedział, kiedy powiedziała że może zawsze liczyć na nią i całą drużynę. Uśmiechnęła się do niego, poklepała go po ramieniu i zajęła miejsce na kanapie obok swojej przyjaciółki. 
Huncwoci weszli do dormitorium. Było tam zaskakująco czysto. Jim uniósł brew. 
- Znasz Remusa. Sprząta, kiedy się denerwuje. My mu trochę pomogliśmy - wyjaśnił Łapa. James nie zdążył nic odpowiedzieć, bo drzwi dormitorium otworzyły się, a do środka weszło dwóch chłopaków. Widząc bruneta podlecieli do niego i po przyjacielsku przytulili. Łapa patrzący na nich z boku widział, że są dziwnie podekscytowani. 
- Co jest panowie? Wciągaliśmy jakieś podejrzane substancje? - zażartował, na co Rem prychnął. 
- Byliśmy w Hogsmeade i zauważyliśmy na tablicy ogłoszeń zaproszenie na koncert The Murphy Back. Tego zespołu o którym mówiła Emma. Czytamy skład i ... bum. Trzy dobrze nam znane osoby.
- Robert Milton ... - zaczął wyliczanie Pete. 
- Jasper Murton ... - dodał Lupin, a Black drgnął.
- Calum Argent ... - Pete dziwnie spojrzał na Syriusza i Jamesa, którzy zacisnęli dłonie w pięści. Ta dwójka nie przepadała za blondyna, kiedy ten chodził do szkoły. Mimo iż byli w jednym domu i grali wspólnie w drużynie. I z wzajemnością. Ta trójka po prostu się nie trawiła. 
- I ... Maxine Winslow - powiedział Remus siadając. Nastała cisza. Cisza, którą przerwało głośne : że co kurwa?!?!? , krzyknięte przez dwójkę Huncwotów. Łatwo się domyślić przez których. 
                                          ***
Trzy piosenki były już za nami. Ludziom obecnym w kawiarni chyba się podobało, bo z zainteresowaniem wpatrywali się w scenę. Pomieszczenie było pełne. Wszystkie stoliki zajęte. Gaya krążyła między nimi by odebrać kolejne zamówienia, wytrzeć stoliki czy zabrać talerzyki. Dziewczyny siedziały przy stoliku najbliżej sceny i najgłośniej nas dopingowały. 
- To pierwsza z naszych piosenek. Max stworzyła tekst, a my dołożyliśmy muzykę. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Jej tytuł, to ,,Tower''* - powiedział Jasper. Przymknęłam oczy by wsłuchać się w pierwsze takty piosenki. Zaczęłam śpiewać.
- Jesteś wysoko na wieży
Teraz nie patrz w dół,
Będę czuć się dobrze na ziemi
A ty zawsze możesz zadzwonić, by się przywitać od czasu do czasu
Gdy nie jesteś już mój...
Upiję się tanim piwem,
Jak wszyscy tutaj,
Masz świat u swych stóp,
Nie ma tam niczego dla mnie,
Nie musisz kłamać,
Mówiąc, że spróbujesz, aby to działało z odległości
Po prostu zostaw mnie tutaj bym umarła,
obserwując cię wspinającego się na szczyt swoich ambicji
Jesteś wysoko na wieży, teraz nie patrz w dół,
Będę czuć się dobrze na ziemi
A ty zawsze możesz zadzwonić, by się przywitać od czasu do czasu
Gdy nie jesteś już mój
Tu, w bladym zacienionym życiu
Pod światłami wozów kempingowych,
Nic nie pozostanie dla ciebie do zobaczenia,
Nawet mnie nie poznasz ..... 
Kiedy piosenka się skończyła wszyscy obecni w pomieszczeniu zaczęli bić nam brawo. 
Uśmiechając się spojrzałam w stronę drzwi i zastygłam. Widząc Huncwotów bijących mi brawo powinnam się ciszyć. Ale kamienne miny Blacka i Jamesa złamały mi serce. Znowu nie powiedziałam im prawdy. Ale ze mnie suka. 
Nie panując nad myślami powiedziałam przez mikrofon, że robimy chwilę przerwy, po czym zeszłam ze sceny i ruszyłam w stronę Huncwotów. 
- Hej James, jak się czujesz? - spytałam. 
- Dobrze - burknął, a ja zamrugałam powiekami by się nie rozpłakać. Gardło mi się ścisnęło. 
- James ... - Remus na niego warknął, ale tamten nie zareagował. 
- Jeśli jesteście na mnie obrażeni, to po co tu przyszliście? Żeby pokazać mi, że ...
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? Dlaczego znowu nas okłamałaś? - spytał Syriusz. 
- Nie okłamałam was. Po prostu nic nie powiedziałam. Mam prawo mieć tajemnice. Wy też je macie. Przez rok nie powiedzieliście mi nic o waszych ... zdolnościach. Gdybym nie zobaczyła, jak Peter przemieniał się w klasie od Zaklęć to nadal pewnie bym o tym nie wiedziała - syknęłam. 
- I do tego wiedziałam, że nie przepadacie za Jasperem i Calem, więc ...
- Calem? Od kiedy to mówisz do niego skrótami?
- Odkąd się z nim zakumplowałam - skłamałam. Nie chciałam im mówić o tym co nas łączyło. Teraz coś wam powiem. Remus wie. Wie o mnie i Calumie. Kiedyś spotkał nas w Hogsmeade jak byliśmy na spacerze. Obiecał, że nie powie chłopakom i jak do tej pory dotrzymał słowa. 
- Zakumplowałaś? Super - prychnął Black. 
- O co ci znowu kurwa chodzi? 
- O to, że jest palantem ...
- Ty też nim jesteś a jakoś się z tobą przyjaźnię Black - warknęłam. Zamrugał oczyma zdziwiony. Ludzie zaczęli się nam przypatrywać - Lepiej będzie jak sobie pójdziecie - rzuciłam. 
- Masz rację. Idziemy - pierwszy wyszedł wkurzony Syriusz. Zaraz za nim James i Pete. Remus mnie przytulił i dopiero wtedy wyszedł. Cała rozdygotana wróciłam na scenę by dokończyć koncert. Kiedy zapowiadałam kolejną piosenkę mój wzrok spoczął na Evans. Pokrzepiająco się do mnie uśmiechała. I to sprawiło, że chociaż na chwilę zapomniałam o sytuacji, która przed chwilą miała miejsce. 
                                         ***
Następnego dnia miałam badania kontrolne w Mungu, dlatego też byłam zwolniona z dwugodzinnych Zaklęć z Gryfonami. Lils szła ze mną więc ją również zwolniono.
Obecnie siedziałyśmy przy stole w Wielkiej Sali i jadłyśmy śniadanie. Za dwadzieścia minut miałyśmy być w gabinecie dyrektora. 
I jako jedyne nie miałyśmy na sobie mundurków szkolnych. Ja ubrałam się w zwykłe jeansowe rurki, swoje ukochane czarne converse i bordową koszulę w czarne kropki. Włosy związałam w krótką kitkę. Natomiast Lils wybrała czarne rajstopy, ciemnobrązowe botki, jeansową spódniczkę do ud i ciemnozielony sweter. Włosy związała w warkocza.
- Ciekawe co z tatą Jamesa ...
- Jeśli spotkam jego mamę, a jego tam nie będzie to się zapytam - powiedziałam. W tym samym momencie zauważyłam Finna i przypomniało mi się zadanie, które mam do wykonania. 
Razem z rudą dokończyłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy w stronę gabinetu pana Albusa. Wychodząc czułyśmy na sobie czyjeś spojrzenia. Chyba się domyślam kogo. 
Dotarłyśmy na miejsce. Dzięki proszkowi fiuu i kominkowi przedostałyśmy się do szpitala. Moja pani doktor przyjmuje na parterze ( Wpadki przedmiotowe ), więc usiadłyśmy na dość niewygodnych krzesełkach i czekałyśmy. 
Pani Mcmillan na moment wyszła z gabinetu i powiedziała, że muszę poczekać pół godziny, dlatego też postanowiłyśmy udać się na V piętro, gdzie Sklep i Herbaciarnia dla odwiedzających szpital. To dość spore pomieszczenie ze ścianami pomalowanymi na żółto, masą drewnianych okrągłych stolików z koronkowymi obrusami. Po prawo do wejścia znajduje się barek, gdzie zamawia się coś do zjedzenia i picia. Oprócz nas i pani sprzedawczyni była tam tylko jedna kobieta siedząca do nas tyłem. Podeszłyśmy do barku. 
- Dzień dobry dziewczęta. Co podać? - zapytała kobieta. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt lat. Miała kręcone i obcięte dość krótko brązowe włosy z pasmami siwizny i ciepłe szare oczy. 
- Ja poproszę tartę melasową i zieloną herbatę.
- Tarta z jogurtem czy bitą śmietaną? Zielona herbata zwykła, z pomarańczą, z pigwą czy wanilią? - uśmiechnęła się do Lily wesoło. 
- Z jogurtem ... a herbata z pomarańczą. 
- Okej, a ty? - spojrzała na mnie. Zamówiłam ciasto waniliowe z sosem migdałowym oraz herbatę czarną z cytryną. Usiadłyśmy przy stoliku. Czekając na nasze zamówienia rozmawiałyśmy o tym co miało miejsce wczoraj w ,,Melindzie''.
W pewnym momencie zerknęłam na tą kobietę siedzącą dwa stoliki dalej i uniosłam brew. 
- To mama Jamesa - szepnęłam do rudowłosej, po czym podniosłam się z krzesełka. Stanęłam po lewej stronie kobiety - Dzień dobry pani Potter ...
- Oh, witaj Maxine - słabo się uśmiechnęła i wskazała mi krzesełko. Usiadłam. Lily do niej pomachała. Kobieta jej odmachała.
- Jak się pani czuje? - zapytałam. 
- Zmęczona ... ale jakoś leci. 
- A co z panem Charlusem? Wybudził się? 
- Tak, ale teraz ma jakieś badania i Uzdrowiciel kazał mi iść na herbatę. A ty co tu robisz? - spytała.
- Mam badania kontrolne ...
- A no tak. Zapomniałam. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się. W tej samej chwili pani sprzedawczyni przyniosła do naszego stolika nasze zamówienia, więc przeprosiłam panią Potter i wróciłam do Lils. Chwilę później kobieta opuściła ,,kawiarnię''.
Kiedy zjadłyśmy i wypiłyśmy herbatę ponownie zjechałyśmy na parter. Pani Mcmillan otworzyła drzwi. To czterdziestoletnia kobieta z blond włosami sięgającymi ramion i zielonymi oczyma. Przesympatyczna osoba. Skinęła na nas głową i zaprosiła mnie do środka. Lily ścisnęła mi dłoń zanim weszłam i dzięki temu czułam się pewniej. 


* ,,Tower'' Skylar Grey 


Hejka hejka
Już po tygodniu kolejny rozdział
Mam nadzieję, że się wam podoba
Was też 1/2 Huncwotów wnerwia? :D
Pozdrawiam 


4 komentarze:

  1. Hej!
    Biedny James. Niby dobrze, że ma tak oddanych przyjaciół u boku, którzy martwią się niewiele mniej niż on sam, ale to i tak musi być okropnie trudna sytuacja.
    Zabawny w tej ponurej sytuacji był artykulik Rity Skeeter. Były tam drobne przytyki, ale najwyraźniej swój charakterystyczny cięty język ma jeszcze przed sobą, w końcu ile wtedy mogła mieć lat? :)
    Podobało mi się, że Syriusz nie został uznany z automatu za członka rodziny. Wiadomo, że to przykre w jego sytuacji, ale wyszło bardzo przekonująco. Zwłaszcza, kiedy prawdopodobnie okazał się jedyną osobą, przy której Jim był w stanie się rozkleić <3
    Merlinie, jak to przykro wyszło na tym koncercie! Przepiękna piosenka, intymny nastrój i jak zwykle Huncwoci (głównie Syriusz) musieli wszystko spierdzielić. Ech! Niepocieszona jestem.
    W ogóle nie znam Skylar Grey, ale chętnie poznam! Tekst tej piosenki mnie poruszył, chcę jeszcze - w wykonaniu Maxine również :)
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      No w necie znalazłam, że urodziła się w 1951 r, więc jest dziewięć lat starsza od naszych bohaterów ;)
      To właśnie chciałam pokazać. Że mimo iż mieszka u nich dwa lata to teoretycznie nie jest ich rodziną.
      A no tak bywa że Huncwoci a zwłaszcza 1/2 czasami wypali coś durnego.
      A ja Skylar uwielbiam i mogę ci obiecać że nie raz się jeszcze tu pojawi ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Witaj, Olu!
    Naprawdę bardzo Cię przepraszam. Zaniedbałam Twojego bloga od lutego... to jest okropne. Przepraszam Cię bardzo, wiem, że mogłaś się poczuć, że mam Cię gdzieś. Ale nie miałam. Miałam za to ogrom nauki i problemów, z którymi dopiero teraz staram się uporać. Ale postanowiłam się przyłożyć i wreszcie nadrobić zaległe rozdziały.
    Miałam przed sobą praktycznie cały blog, dlatego czytałam tę historię bez żadnych przerw. Wszystko stworzyło barwną, komponującą się historię. Pierwsze, za co muszę Cię pochwalić, to pomysł z przedstawieniem. To bardzo mi się podoba, bo pokazuje, że mugoloznawstwo nie musi być nudną lekcją, na której czarodzieje uczą się odróżniać radio od telefonu :)
    Nigdy nie spotkałam się też z wątkiem o zabójstwach zwierząt, więc bardzo mnie to ciekawi :) Nie wiem kto, ale mam małe podejrzenia względem pewnego Ślizgona. Domyślasz się, którego? :)
    O dziewczyno, uwielbiam relacje Maxi i Syriusza! Oni są przesłodcy! To jest naprawdę urocze, że niby są tylko przyjaciółmi, ale ich zachowanie daje znaki ^^ i to, jak Syriusz jest zazdrosny ^^
    Związek Maxi i Argenta jest ciekawym pomysłem. W sumie, to cieszyłabym się, gdyby jeszcze raz spróbowaliby być ze sobą. Zawsze to jakaś odskocznia ;)
    Tak po za tym, to wydaje mi się, że już raz o tym pisałam, ale muszę pochwalić Twoje opisy ciuchów i jedzenia! Dziewczyno, to niesamowite, jak można cudnie opisywać te rzeczy ^^ Nawet muszę się przyznać, że dzięki Tobie poznałam niektóre rodzaje herbat xD
    Wątek zabójst, Mrocznego Znaku i złego stanu zdrowia taty Jamesa sprawiają, że czytelnik czuje, że czyta bloga właśnie o erze Huncwotów. Mimo wszystkich śmiesznych momentów, czuje nadchodzące zło...
    Dzisiaj pisałam ogólnie, ale przy kolejnym rozdziale będę komentować już konkretnie do obecnej akcji. Narazie podsumowałam te miesiące nieobecności, za które bardzo przepraszam. Nawet nie wiesz, jakie wyrzuty sumienia za mną chodziły. Obiecuję, że będę się starać więcej Cię tak nie zaniedbać. Bo to nie w porządku w stosunku do Ciebie. Jeszcze raz, bardzo przepraszam.
    Pozdrowienia
    Natalia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć kochanie
      Na prawdę nic się nie stało :) rozumiem ze nie mialas czasu. W końcu egzaminy gimnazjalne to nic łatwego.
      Najważniejsze że znalazlas czas by nadrobić ;)
      Pozdrawiam i sciskam

      Usuń