czwartek, 23 czerwca 2016

Rozdział 14.

Od znalezienia ciała pani Ruth minęły trzy tygodnie. Nastała połowa października - dokładnie dwunasty. Do tej pory nie znaleziono winnego, ale nauczyciele i Aurorzy drążyli swoje własne dochodzenia. 
Ja natomiast miałam ważną sprawę do przemyślenia. Na razie nie będę o tym mówić bo jeszcze zapeszę i koniec.
Obecnie mieliśmy próbę. Aktorzy ćwiczyli scenę z królową Richelle i szeryfem a ja z Mary i resztą zajmowaliśmy się dekoracjami. Przyszywałam koraliki do sukienki naszej drogiej królowej kątem oka patrząc na próbę. 

- Mój drogi ... pod moją nieobecność będziesz pomagał Jannie - powiedziała Lily wkładając w swój głos powagę i władczość.
- Oczywiście wasza wysokość, to naturalne - odparł Szeryf, czyli Jasper. Tak, Jasper. Jasper Szeryfem. Na serio byłam w szoku bo nie sądziłam, że blondyn odnajdzie się w tej roli. Ma całkowicie inny charakter niż grana przez niego postać. Jednak z każdą próbą jest coraz lepszy i już wyobrażam sobie miny tych którzy zasiądą na widowni. 
- No dobrze. To by było wszystko na dzisiaj. Było bardzo dobrze - powiedziała pani Efron, kiedy scenę skończyło pojawienie się jednego z rycerzy szeryfa. Odłożyłam igłę i nitkę do kartonu. 
Wyszłam z klasy razem z Mary bo Lils i Remus chcieli jeszcze coś obgadać z nauczycielką. Szłyśmy w stronę Wielkiej Sali rozmawiając kiedy nagle ktoś na mnie wpadł i o mało nie wylądowałam na ścianie. Na szczęście blondynka mnie przytrzymała. Spojrzałam na tego kogoś. Regulus. 
- Może trochę być uważał? - syknęłam. Prychnął i ruszył przed siebie. O nie, tak się nie będziemy bawić - Ej, Black! - krzyknęłam. Zatrzymał się i spojrzał na mnie nadal trzymając ręce w kieszeniach - Wiem, że jesteś rozpieszczonym gówniarzem mającym wszystkich i wszystko gdzieś ale mógłbyś chociaż przeprosić. O mało ...
- Słuchaj Winslow. Nie będę marnował powietrza na taką hołotę jak ty. I nie przeproszę cię bo nie jest mi przykro, zrozumiałaś? - mrugnął do mnie. Zacisnęłam usta w wąską linię. 
- Tak traktować przedstawicielkę płci pięknej? Co z ciebie za facet? - rzucił Jasper stając między mną a Mary. Szesnastolatek lekko się spiął. Wydawało mi się, że lekko się przestraszył ale to uczucie znikło gdy uśmiechnął się ironicznie. 
- No proszę. Już od dawna wiedziałem, że jesteś idiotą Murton. Zadajesz się z Puchonem. A teraz dołączyła do tego Winslow? Pogratulować znajomych - parsknął. 
- Na pewno wolę zadawać się ze zdrajcami krwi niż z poplecznikami Voldemorta - powiedział Jace. Nastała cisza. Mnie i Mary wmurowało. Nie sądziłam, że blondyn powie coś takiego wprost. Młodszy Black zamrugał powiekami i zrobił się dziwnie blady. Cholera. Czyżby Regulus ... ? Nic nie mówiąc odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę schodów. Przez dłuższą chwilę panowała cisza którą przerwało chrząknięcie McDonald. 
- Dzięki - podziękowałam mu. 
- Nie ma za co. Nie lubię gnojka. Panoszy się po szkole jakby był księciem ... Syriusz na serio ma przewalone z taką rodziną - powiedział targając sobie włosy. Zgadzałam się z nim w stu procentach. Rozmawiając dotarliśmy do Wielkiej Sali. 
                                             ***
Łapa jadł zapiekankę kątem oka patrząc na Maxine rozmawiającą z Jasperem przy wejściu. James siedzący obok rozmawiał z Oscarem - Obrońcą ich drużyny - a na przeciwko Peter po zjedzeniu steka zajął się czytaniem gazety.
Starał się nie denerwować. Starał się zrozumieć jej punkt widzenia i to, że blondyn na serio nie był standardowym przedstawicielem domu Salazara. Na serio się starał. Jednak szło mu to z trudem.
Westchnął i wepchnął do ust kolejną porcję zapiekanki. Dziewczyna cmoknęła Ślizgona w policzek po czym dosiadła się do Mary, Lily i Em siedzących parę metrów od nich.

Zaczęły rozmawiać ze sobą szeptem. Em uniosła zła brew po tym co powiedziała szatynka. Zaczęła żywo gestykulować jednak rudowłosa uspokoiła ją kładąc dłoń na jej ramieniu. 
- Ciekawe co się stało - szepnął pod nosem. 
- Co? - Pete oderwał wzrok od gazety. 
- Nie, nic ...
- Znowu podsłuchujesz dziewczyny? Nie ładnie mój drogi przyjacielu - zaśmiał się szatyn, na co Black zareagował prychnięciem. 
- Po prostu tak mi się spojrzało. Wyglądają na zdenerwowane i w ogóle ...
- Mary i Max przeprowadziły dość nie miłą rozmowę z Regulusem - rzucił Lupin siadając obok Pettigrew. Brunet od razu się spiął. Tak samo jak James który już skończył gadać z Oscarem. 
- Zrobił im coś? - burknął okularnik. 
- Nie ... wpadł na Max, a znacie ją. Nie mogła odpuścić tylko domagała się przeprosin. Powiedział coś nie miłego i wkroczył Jasper. Chyba lekko się go przestraszył i odpuścił - wytłumaczył Remus jednak Black nadal miał dłonie zwinięte w pięści. Co za gnojek - Tylko proszę cię Łapa, spokojnie okej? Nic się nikomu nie stało - poprosił go miodowooki.
- Remus ma rację. Nie warto robić rozruchów. 
- Okej - burknął Syriusz i oparł brodę na dłoni. Jego brat za dużo sobie pozwalał ale chłopaki mieli rację. Murton pomógł dziewczynom, a on nie musiał interweniować. Nie wiadomo czemu, ale poczuł się niepotrzebny. A to nie było miłe uczucie.
                                            ***
Reszta dnia minęła spokojnie.
W czwartek jak zwykle zaczynaliśmy Historią Magii ze Ślizgonami dlatego też sporo osób się spóźniło. Między innymi Emma, która usiadła obok mnie w ławce dwadzieścia minut po dzwonie. Spojrzałam na nią kątem oka z mojej bardzo wygodnej pozycji - czyli z głową na ławce. Wzruszyła ramionami z uśmiechem na ustach. Westchnęłam.
Po wysłuchaniu monologu pana Binnsa na temat bitew zwyciężonych przez czarodziei i odebraniu pracy domowej mogliśmy iść na następną lekcję. Transmutację, również ze Ślizgonami. 

Pani Mcgonagall przetarła okulary rękawem szaty i ponownie założyła je na nos. 
- Ktoś mi powie na czym polega transmutacja mirażowa? Może pan Snape - odparła. 
- Nie wiem proszę pani ...
- Hm, szkoda. Może powinien się pan wziąć do nauki? Nie zdanie egzaminów srogo będzie pana kosztowało - rzuciła, na co niemrawo się uśmiechnął. 1:0 dla Minerwy. 


Całą lekcję czułam małą przyjemność z tego, że Severus został ,,zniszczony'' przez nauczycielkę. Dobrze wiedzieć, że tylko z Eliksirów jest taki dobry. Wychodząc z klasy wyglądał na zdenerwowanego i pobudzonego. Ha. I bardzo dobrze. Przybiłyśmy z blondynką piątkę. 
Od ostatniego incydentu ze zwierzakiem Tess żaden z pupili uczniów nie stracił życia co było doskonałą wiadomością. Może morderca się przestraszył? Dobrze by było. Z drugiej strony gdyby próbował to zrobić kolejny raz może w końcu by go złapano. Miałam teraz dwie wolne godziny dlatego też odprowadziłam Hunter pod klasę i ruszyłam w stronę podziemi. W Zamku panowała cisza jedynie śpiew ptaków wpadający przez okna ją zakłócał. Ale to dobrze. Czasami lepiej posiedzieć w ciszy i pomyśleć niż gnieść mózg hałasem.
Byłam już bardzo blisko kiedy do moich uszu doleciała czyjaś rozmowa. Schowałam się za filarem by mnie nie zauważono. 

- Głupia flądra, nie wiem jednej rzeczy i już mi mówi, że nie zdam egzaminów ...
- Oj tam, to stara wariatka. Nie zna się ... 
- Ma czterdzieści dwa lata. Nie jest stara. 
- Ktoś cię pytał o zdanie Fell? Nie wydaje mi się. Nie przejmuj się Mcgonagall Snape. Mamy poważniejsze problemy - dam sobie rękę uciąć że to Rosier. Lekko się wychyliłam. Tak, mam rację. Rosier, Snape i jakiś chudy blondyn. Góra piętnastoletni. Nie kojarzyłam go.
- Niby jaki? - westchnął Snape opierając się o ścianę. Wróciłam na wcześniejsze miejsce.
- Murton. On mi się nie podoba. Zaczyna coś podejrzewać. Słyszeliście co powiedział Regowi ... 
- To tylko podejrzenia. Nie ma dowodów. 
- A jak je znajdzie? Dopiero wtedy mamy się martwić? Sorry ale ja nie będę stał i czekał aż wygada wszystko nauczycielom ... Ale o tym później. Dostałem list od Trix ... mamy się z nią spotkać we Wrzeszczącej Chacie jutro o 22.00. 
- Super. Nie lubię jej - wzdrygnął się blondyn. Rozmawiając ruszyli w stronę mojej kryjówki. Przylgnęłam jak najmocniej do filaru modląc się by mnie nie zauważyli. Na szczęście minęli mnie i zeszli po schodach. Uff. Przymknęłam na moment oczy. Niemal przyznali się do tego, że są lub chcą zostać Śmierciożercami. Niestety niemal robi wielką różnicę. Cholera. 
Z mętlikiem w głowie dotarłam do Pokoju Wspólnego a potem do dormitorium. Usiadłam na łóżku i głaszcząc Blue zajrzałam do notatnika. Chłopaki poprosili mnie bym napisała z kilka piosenek dla ich zespołu w razie gdyby znaleźli wokalistkę lub wokalistę. Z wielką przyjemnością zgodziłam się im pomóc. Nie miałam głowy do pisania nowych więc chciałam wybrać któreś z tych które już napisałam i lekko je doszlifować. Jedna wpadła mi w oko. Uśmiechnęłam się. 

Słyszałam w radio naszą piosenkę
Płakałam, musiałam ukrywać twarz
Widziałam kwiaty na stole
Ale nie pamiętam już jak się uśmiechać
Zapomniałeś że byliśmy szczęśliwi?
Anioły zazdrościły każdego pocałunku
Teraz dźwięk tego jak wychodzisz
Zastępuje mi śmiech, za którym tęsknie
I zastanawiam się, czy kiedykolwiek miałeś złamane serce?
I zastanawiam się, czy kiedykolwiek miałeś złamane serce?
Bo ten dom był jak nawiedzony
Duchami tego kim byliśmy
Uśmiechasz się jakbyśmy byli obcymi jadącymi w autobusie
I zastanawiam się, czy kiedykolwiek miałeś złamane serce?* 

Tak, ta będzie idealna. Zaczęłam nucić pod nosem starając się poprawić w niej to co mi nie pasowało. Godzinę później ruszyłam w stronę Wielkiej Sali na obiad. Przy stole Gryfonów nie było nikogo znajomego dlatego też zasiadłam tam gdzie każdy normalny Krukon. Czyli przy stole Krukonów. 
Polędwiczki w sosie grzybowym aż krzyczały bym je wybrała więc tak też zrobiłam.
Dopiero w tym momencie zadzwonił dzwon kończący lekcje więc dziewczyny powinny zaraz przyjść. Pierwsza pojawiła się Georgie. Uśmiechnęła się do mnie i sięgnęła po zupę grzybową z grzankami. Jej rude włosy związane były w koka na czubku głowy. 

- Emma, gdzie? - spytałam drapiąc się za uchem.
- Zaczepił ją jakiś chłopak. Szatyn, pieprzyk nad lewą brwią i tatuaż na szyi ... 
- A, Kilorn - uśmiechnęłam się. 
- Jakiś jej nowy facet? - uniosła brew. 
- Nie - zaśmiałam się - To jej wujek ...
- Wujek? Przecież jest w naszym wieku ...
- Mama Emmy jest jego siostrą. Jej babcia urodziła go mając czterdzieści dwa lata - rzuciłam. 
- Aaa ... śmiesznie - uśmiechnęła się. Chwilę później dołączyła do nas blondynka. Okazało się , że ślub Lucy i Marco będzie dopiero w kwietniu ponieważ tata chłopaka jest chory i nie chcą by spędził ten dzień w szpitalu. To dobrze. 
W tym samym momencie do Wielkiej Sali wleciała duża czarna sowa. Zatoczyła koło i wylądowała obok mnie. W dziobie trzymała cztery koperty. Dla mnie, Lily, Mary i Emmy. Dałam blondynce jej a otworzyłam swoją wyjmując z niej kartkę. 

                Liam Colton oraz Emilie Green 
                         serdecznie zapraszają 

                              Maxine Winslow 
                        na uroczystość zaślubin 
                               która odbędzie się 
                                    12.11.1977 r. 
                                     w Dublinie 
               MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻA WSZYSTKO

Na moich ustach pojawił się uśmiech. Em również się uśmiechała. W końcu. W końcu. Już zjadłam dlatego też wstałam by dać zaproszenia pozostałej dwójce. Siedziały na przeciwko Blacka i Remusa. Pozostałej części Huncwotów nie było. 
- Hejka mordeczki - rzuciłam siadając obok Lils i obejmując ją ramieniem. Black się dziwnie na mnie patrzył. Ciekawe o co chodzi. 
- Skąd taki dobry humor? - spytał Remi. 
- Mamy piękny dzień. Dziewczęta? Mam coś dla was. Coś super - odparłam i podałam im koperty. Otworzyły i zaczęły czytać a panowie wyglądali na zaciekawionych. Rudowłosej zaświeciły się oczy. 
- Co to? - zainteresował się Syriusz. 
- Zaproszenie na ślub i wesele. 
- Czyje? - uniósł brew. 
- Mojego przyjaciela - wyjaśniłam. Wydawało mi się że lekko drgnął. Dziwne. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo pojawił się Potter. 
- O, zaproszenia. Mogłaś się mnie spytać o zdanie względem czcionki. Badziewna trochę jest - mrugnął do niej na co prychnęła. 
- Bardzo zabawne Potter. 
- Polecam się na przyszłość słonce ....
- Nie mów na mnie słońce bo wepchnę ci ...
- Okej, okej. Spokojnie - zainterweniowałam. Na serio już dość mam ich kłótni. Oszaleć można. Posłałam okularnikowi wymowne spojrzenie. Zacisnął usta w wąską linię ale odpuścił. Niestety zaczął całkiem inny temat. Też nieprzyjemny. 
- O co chodziło z Regulusem? - spytał. Spięłam się, a Remus spojrzał na niego jak na debila. 
- O nic - wtrąciła się Mary - Wpadł na nią, nie chciał przeprosić i już ... na szczęście Jasper nam pomógł i już. Nic takiego - dodała. 
- Jakoś wam nie wierzę - rzucił z ironią. 
- To już twój problem - wstałam zza stołu. Cmoknęłam dziewczyny w policzki i wróciłam do Em i Geo siedzących tam gdzie wcześniej. 
                                           ***
- Świetny z ciebie przyjaciel Potter, na prawdę. 
- O co ci chodzi Lil? - okularnik uniósł brew. 
- Powinieneś ją wspierać a nie mówić, że jej nie wierzysz. Jeśli pokażesz że .... 
- Słuchaj Evans. Na pewno jestem o wiele lepszym przyjacielem dla Max niż ty. Gdzie byłaś przez pierwsze cztery lata w Hogwarcie? Ze Snape'm. 
- James ...
- Wiesz co? Masz rację. Przez kilka lat nie rozmawiałam z Maxine. Przyjaźniłam się z Severusem. Traktowałam go jak brata a on mnie zdradził. Ale byłam przy niej kiedy przez trzy tygodnie była w śpiączce. Ty ani razu do niej nie przyszedłeś. Ani ty ani Black. Więc sorry, ale wcale nie jesteś lepszy ode mnie - odparła po czym wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Mary posłała mu zawiedzione spojrzenie i poszła za rudowłosą. 
- To żeś dowalił. Znowu. Brawo idioto - Remus wyglądał na wyprowadzonego z równowagi. 
- Ona nie była lepsza ...
- Co ty pieprzysz kretynie? - warknął. Syriusz spojrzał na niego z szokiem wypisanym na twarzy. 
- O co ci chodzi Luniek? 
- O to, że powinieneś pomyśleć zanim coś powiesz. Bo potem jęczysz, że coś nie idzie po twojej myśli. Idę a ty przemyśl swoje szczeniackie zachowanie - powiedział i wstał. Chwilę później już go nie było. 
- On ma rację. I Lily też - rzucił brunet.
- Oh, cicho bądź - burknął orzechowooki i wgryzł się w tosta z pastą jajeczną. 


* tekst piosenki ,,Heart to Break'' Natalii Kills. W tamtych czasach jeszcze jej nie było więc pozwoliłam sobie zapożyczyć słowa. 


Hej
Sorki że tak długo mnie nie było ale mam nadzieję że ten rozdział wam to wynagrodzi.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji :) 








czwartek, 9 czerwca 2016

Rozdział 13.

Kawiarnia ,,Melinda'' powstała w Hogsmeade dość niedawno. Właścicielami jest rodzeństwo. Gawina znam ze szkoły. Jest o trzy lata ode mnie starszym byłym Krukonem. Był kapitanem drużyny, kiedy dostałam się do drużyny. Potem został nim Corner. Chłopak prowadzi kawiarnię wraz ze swoją siostrą bliźniaczką Gayą, która nie uczyła się w Hogwarcie tylko w Beauxbatons.
To budynek znajdujący się na rogu jednej z mniejszych ulic wioski. Ściany na zewnątrz są szare. W oknach wiszą koronkowe krótkie firanki, a na parapetach stoją doniczki z kwiatami.
Weszłyśmy do środka i od razu uderzył w nas zapach kardamonu i skórki pomarańczowej.
Na kremowych ścianach wiszą obrazki z różnymi sentencjami i rysunkami, sufit jakby się błyszczy a na podłodze leży ręcznie robiony dywan z Maroka. Stoliki są białe, czteroosobowe i okrągłe. Po lewo jest lada i kuchnia, a po prawo mini-scena na której rozkładał się już zespół. Jednak był tam tylko Jasper podłączający gitarę elektryczną. Spojrzał w naszą stronę i wesoło się uśmiechnął. Odłożył sprzęt i ruszył w naszą stronę. Ubrany był w wąskie czarne spodnie, bordowy T-Shirt i skórzaną kurtkę. 

- Hej, jednak przyszłyście. A Em i Geo? - spytał. 
- Coś im wypadło, ale obiecały że następnym razem się pojawią. A reszta twego zespołu, gdzie? 
- Poszli do Miodowego królestwa. Bart musi zjeść czekoladę przed występem bo inaczej wariuje. Siadajcie sobie, a ja po nich pobiegnę - potargał mi włosy i wyszedł z kawiarni. Zasiadłyśmy przy jednym ze stolików blisko sceny. 
W tej samej chwili z kuchni wyszła drobna dziewczyna z krótko obciętymi włosami w kolorze palonego masła i ogromnymi szarymi oczyma. Miała na sobie uroczą granatową sukienkę i baleriny, a w talii fartuszek. Rozejrzała się, a kiedy nas zauważyła szeroko się uśmiechnęła. 
- Max! 
- Hej Gaya - podniosłam się i mocno ją uściskałam. Pachniała wanilią i kawą orzechową. 
- Pewnie przyszłyście na koncert? - spytała witając się z pozostałą dwójką. 
- Mhm. Jasper to nasz znajomy z klasy ... a gdzie mój ulubiony kapitan? - uniosłam brew do góry. 
- Piecze ciasto kasztanowe. Idź do niego, a ja porozmawiam z dziewczynami - poklepała mnie po ramieniu. Ruszyłam w stronę owego pomieszczenia. Lekko uchyliłam drzwi. Gawin stał przy piecu i wkładał do niego blachę nucąc pod nosem. Stałam chwilę obserwując go. Wysoki, dość dobrze umięśniony z brązowymi włosami sięgającymi brody i dużymi szarymi oczyma. W szkole laski za nim szalały, ale na marne. Czemu? Ponieważ pan Bell jest homoseksualny. 
- Kiedy to pyszne ciacho będzie dobre? 
- Za jakąś ... Maxie! - odłożył ścierkę, podleciał do mnie i uniósł mnie do góry. Zaczął się kręcić własnej osi, a mnie zaczęło kręcić się w głowie. 
- Też cię lubię kapitanie ale zaraz się porzygam ...
- Jasne - odstawił mnie i wesoło się uśmiechnął. 
- A w porządku. A u ciebie? Jak nauka? 
- Na razie na luzie. A co ze ... sprawami sercowymi? Znalazłeś sobie kogoś? - spytałam. Próbowałam go zeswatać z Liamem ale im nie wyszło. Mój przyjaciel spotkał Oscara, są ze sobą dwa lata. Chciałabym żeby Gawin też kogoś znalazł. 
- Był taki jeden ... Paul ... spotykaliśmy się dwa miesiące ale nie wyszło. Teraz praca jest najważniejsza. A ty kogoś masz?
- Jestem feministką mój drogi - mrugnęłam do niego i wgryzłam się w bułeczkę cynamonową. 
- Feministką? A te potajemne randki z ...
- Cicho bądź - syknęłam rumieniąc się na co zachichotał zadowolony. Co za wredny patafian. Nie zdążyłam mu nic powiedzieć bo przeszkodziła nam Gaya mówiąc, że zaraz rozpocznie się koncert. Wyszłam z kuchni posyłając byłemu Krukonowi złe spojrzenie. Mrugnął do mnie.
Przy naszym stoliku stało dwóch chłopaków. Jeden z nich chudy szatyn zajadał się czekoladą. Drugi posiadał blond włosy ... moment. Szłam z ich stronę ze zmrużonymi oczyma.  Jasper przerwał rozmowę z Lils i spojrzał w moją stronę. 

- No w końcu jesteś. Poznaj moich drogich kumpli. Robert Milton zwany Bartem oraz ...
- Calum Argent ... znamy się - mruknęłam. Blondyn się wesoło uśmiechnął, a pozostała część grupy patrzyła na nas ze zdziwieniem i zainteresowaniem. 
- Cześć Maxie - stanął obok mnie i rozłożył ramiona. Westchnęłam i się w niego wtuliłam. Objął mnie. Pachniał pieprzem i czymś słodkim. 
- Moment ... skąd wy niby się znacie? - rudowłosa uniosła swoją prawą brew. 
- Ze szkoły - wzruszyłam ramionami. 
- Chodziłeś do Hogwartu? - zdziwiła się Lils. 
- Mhm .... byłem nawet Gryfonem droga panno Evans. Skończyłem szkołę rok temu. Co tam u Pottera? - wyszczerzył zęby, a moja przyjaciółka lekko się zarumieniła. Zaśmiałam się cicho. 
- Ja uczyłem się w Beauxbatons. Dzięki Gayi poznałem chłopaków - dodał Bart. Po krótkiej rozmowie panowie zaczęli się rozgrzewać, a my z dziewczynami usiadłyśmy. Przyszła Gaya i odebrała od nas zamówienia. Evans patrzyła na mnie z miną ,,nawet nie myśl, że rozmowa nas ominie'' na co westchnęłam. Tak myślałam.
Chwilę później panowie rozpoczęli koncert. Tak jak mówił Jasper była to muzyka instrumentalna ponieważ chłopaki wstydzą się swego śpiewu. Nigdy nie lubiłam tego rodzaju muzyki jednak ich twórczość miała coś w sobie. Dwóch blondynów grało na gitarach - Jasper na akustycznej, a Cal na elektrycznej - a Bart był perkusistą. 

Słuchałam ich zajadając się ciastem kasztanowym który dopiero niedawno wyszedł z pieca. Lily wzięła sernik morelowy z kruszonką, a Mary dwie muffiny czekoladowe z musem wiśniowym. 
Dwie godziny później koncert się zakończył. Szłam do łazienki kiedy drogę zagrodził mi Argent. Na jego ustach widniał ten dobrze znany mi leniwy uśmiech. Wywróciłam oczyma. 
- Co chcesz? - założyłam ręce na piersi. 
- Pogadać - wzruszył ramionami - Tęsknię za tobą.
- Cal ... rozmawialiśmy o tym ...
- Wiem - burknął i potargał sobie włosy. Nastała lekko krępująca cisza. Blondyn przygryzł wnętrze policzka i oparł czoło o moje. Przełknęłam ślinę. 
- Zakończyliśmy to wspólnie. I tak musi zostać ...
- Ciągle o tobie myślę Mała. Te cztery miesiące były najlepszym okresem mojego durnego życia i ... 
- O, gadacie sobie? - Jasper objął blondyna ramieniem przerywając na szczęście naszą rozmowę. 
- Tak jakby. Sorki panowie, ale muszę skorzystać z toalety - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia i opierając się drzwi. Pachniało tu pomarańczowym odświeżaczem powietrze. Wypuściłam z siebie ze świstem powietrze. Cholera. Cholera. Cholera. 
                                           ***
Emma w podłym nastroju wracała ze szlabanu. Nigdy nie była tak padnięta. Niech szlag trafi tego kretyna Fishera i jego dobry słuch. 
Burcząc pod nosem najróżniejsze przekleństwa weszła po schodach prowadzących na piąte piętro. Do jej uszu dotarł kilkuosobowy śmiech. Po chwili jej oczom ukazała się dwójka Huncwotów siedząca pod ścianą. Remus trzymał w dłoniach jakąś książkę i próbował tamować śmiech natomiast Black niemal leżał na posadzce rżąc ze śmiechu. Uniosła brew do góry i ruszyła w ich stronę. 
- Słychać was trzy piętra niżej - sarknęła. 
- O .... hej ... Em - wysapał Lupin ocierając łzę rozbawienia z policzka - Oglądamy nasze stare zdjęcia - dodał i podał jej jedno z nich. Przyjrzała się mu. Był na nim James, wywnioskowała to po okrągłych okularach na nosie. Mógł mieć jakieś dziewięć, dziesięć lat. Na głowie durszlak a na jego koszulce wspaniały napis : jestem córeczką tatusia. Blondynka parsknęła rozbawiona. 
- Skąd je macie? - spytała oddając fotografię Remiemu. Podejrzewała, że okularnik sam go im nie dał. I po ich minach było widać, że ma rację. 
- Eeee ... od pani Elizabeth ... mamy Rogasia. Dała nam kilka kiedy się na niego wkurzyła - wyznał Black - Tylko błagam Hunter, buzia na kłódkę. 
- Jasne - ułożyła dłoń na sercu. 
- A ty skąd lecisz? - spytał Remus zamykając album i wstając z zimnej podłogi. 
- Ze szlabanu ... durny Fisher ... przysięgam, że niedługo wyrwę mu te rude kłaki - powiedziała wciągając uspokajająco powietrze.


- A dziewczyny, gdzie?
- Geo źle się czuje i siedzi w dormitorium, a pozostała trójka jest w Hogsmeade na koncercie. Przez ten durny szlaban nie mogę tam być. 
- Znowu koncert? Kogo tym razem? - Black westchnął. Dziewczyna chrząknęła. 
- Eee ... The Murphy Back ... 
- Nie znam, a ty Luniek? - brunet zwrócił się do swojego przyjaciela, a ten pokręcił głową. Westchnęła i powiedziała im o zespole Jaspera. Obaj zareagowali całkiem inaczej. Remus lekko się uśmiechnął natomiast Łapa zastygł. Myślała, że znów zacznie przeklinać brązowowłosą za jej kumplowanie się ze Ślizgonem jednak na szczęście się pomyliła. Chrząknął i również lekko się uśmiechnął. Robi postępy - pomyślała kiedy chwilę później zostawiła ich i szła w stronę Wieży. 
                                           ***
Całą drogę powrotną do Hogwartu czułam na sobie zaciekawione spojrzenia dwóch Gryfonek. Na szczęście tylko spojrzenia. Na serio na razie nie chciałam o tym gadać. Powiem im ale później. 
Kiedy wróciłyśmy do zamku było już po obiedzie, ale nie narzekałyśmy. Po drodze weszłyśmy na chwilę do knajpy z omletami, coś pysznego. 
Dzisiaj niedziela niby dzień wypoczynku a mnie i Lily czeka jeszcze wieczór grozy u Slughorna. 
Poprawiając materiał czarnej koszuli ruszyłam w stronę Wieży Gryfonów po Lilkę. 
Stała już przed obrazem Grubej Damy i nuciła pod nosem jakąś skoczną piosenkę. Ubrała się w czarne rajstopy, czarne baleriny i szarą sukienkę na rękaw 3/4 sięgającą przed kolana. 
- Już jesteś! W końcu - westchnęła. 
- Mamy jeszcze dziesięć minut, spokojnie ... 
- Nie o to chodzi kochanie - odparła biorąc mnie pod ramię i ciągnąc w dół schodów. Oho. Super. 
- To o co? - uniosłam brew. 
- Dobrze wiesz o co. A raczej o kogo ... Calum. 
- A co tu dużo gadać? Chodził do Hogwartu. Był nawet w Gryffindorze, a go nie kojarzysz. Grał w drużynie, był nawet kapitanem ... i to cała historia Lils - wzruszyłam ramionami. 
- A mi się wydaje, że coś ukrywasz Max. Mi możesz wszystko powiedzieć, nie będę cię oceniać ...
- Eh ... no dobra - zatrzymałam się - Przez cztery miesiące spotykałam się potajemnie z Calumem. Chodziłam do Hogsmeade raz w tygodniu ... Huncwoci pożyczali mi pelerynę niewidkę i ...
- Zaraz, to oni wiedzieli? - szepnęła. 
- Żartujesz? Myśleli, że daje korepetycje wnuczkowi pani Berkins z Miodowego Królestwa. Uważasz, że pożyczyliby mi ją gdyby znali prawdziwy powód? A zwłaszcza Potter i Black? - prychnęłam. 
- No tak ... czemu to ukrywałaś? Przecież to nic strasznego. Argent wydaje się w porządku - odparła uśmiechając się. Przygryzłam wnętrze policzka. 
- Bo jest w porządku ... po prostu ... sama nie wiem czemu wam o tym nie powiedziałam. Jedynie Em wiedziała. Dowiedziała się przez wypadek. Cal wysłał mi list ... byłam w toalecie, a on ciekawa przeczytała go. Chciałam wam powiedzieć, ale w tym samym momencie zerwaliśmy z Calem kontakt i sądziłam, że nie warto gadać nad rozlanym mlekiem. Przepraszam - szepnęłam, a ona mnie przytuliła. Przymknęłam oczy. 
- Nie masz za co przepraszać wariatko. Chodź, idziemy bo Slughorn jeszcze pomyśli, że próbujemy się wykręcić i kogoś po nas wyśle - rzuciła. Objęte szłyśmy w stronę podziemi gadając o najróżniejszych pierdołach.
Gabinet pana Slughorna zmienił się nie do poznania. Na środku stał ogromny okrągły stół z masą krzeseł. Prócz nauczyciela było już z osiem osób. W tym Snape na co Lils lekko się spięła. Nauczyciel ubrany w burgundową szatą ruszył w naszą stronę z szeroko otwartymi ramionami. Przywitał nas z ogromną radością i usadził przy stole. Ruda miała po swojej drugiej stronie jakąś blondyneczkę wyglądającą na góra czternaście lat, wydaje mi się że jest Puchonką ale tylko wydaje, a ja po swojej drugiej stronie miałam wolne miejsce. Po chwili jednak zostało zajęte przez Chels. Paru osób jeszcze nie było, ale panu Slughornowi to chyba nie przeszkadzało. Klasnął w dłonie a na naszych talerzach pojawiły się filety z kurczaka w ziołowej marynacie, frytki oraz surówka. Mmm. Zabraliśmy się za jedzenie i rozmowę.
Najpierw spytał się mnie i kilku innych osób które były tu nie ze względu na umiejętności do tworzenia eliksirów - co tam u naszych kuzynów, braci, sióstr, ojców i tym podobnych osób.

- Maxine, co u twojego taty Johna? Jak przygotowania do nowego sezonu? - spytał. 
- W porządku. Paru zawodników nabawiło się kontuzji, ale tata ma nadzieję, że wyzdrowieją do pierwszego meczu - odpowiedziałam. 
- To dobrze. Pozdrów go ode mnie - rzucił. 
- Oczywiście - obiecałam. Potem zainteresował się inną osobą więc miałam chwilę spokoju. Zabieraliśmy się do deseru, czyli do tarty jabłkowej na gorąco z lodami kiedy do sali wpadło dwóch chłopaków. Wyglądali na zasapanych. 
- Przepraszamy za spóźnienie ...
- Nic się nie stało panie Potter, proszę siąść. 
- Dobrze - wysapał Black, po czym zasiedli między Slughornem i jakąś brunetką. Uśmiechnęli się do nas i zabrali się do rozmowy z mężczyzną. Jadłam szarlotkę gadając z Lily i Chelsea która była tutaj z tego samego powodu co ja. Jej mama jest dyrektorką św. Munga. Brat Jordan skończył szkołę trzy lata temu i pracuje obecnie jako pracownik Zarządu Nadzoru Miotlarskiego. 
- Potter doprowadza mnie do białej gorączki. Na serio miałam cichą nadzieję, że się zmieni bym mogła się z nim zakolegować do czego zmusza mnie od roku Max, ale ... 
- Zazdroszczę ci Lils. Sama chciałabym żeby taki facet się mną zainteresował - powiedziała Puchonka zlizując z łyżeczki sos karmelowy. 
- Jak chcesz to sobie go weź, nie będę rozpaczać.
- Ale on już tak - zaśmiałam się. Spotkanie Klubu Ślimaka trwało jeszcze jakąś godzinę. Po tym zaczęli się wszyscy zbierać. Rozmawiałyśmy właśnie ze Slughornem kiedy do naszych uszu dotarł krzyk. Wszyscy zastygli, po czym zaczęliśmy biec w stronę źródła. Chelsea stała przy zakręcie i jedną dłonią coś co znajdowało się za zakrętem. 
- O cholera - szepnęłam. Tym czymś była pani Melody Ruth. Nauczycielka Wróżbiarstwa. Jej kręcone czarne włosy z paroma szarymi pasemkami leżały rozsypane wokół jej chudej i bladej twarzy. Ogromne niebieskie oczy otwarły się w oznace strachu, a chude ciało leżało w dość dziwnej pozie. Na plecach z krzywo ułożonymi kończynami. Przełknęłam ślinę. Slughorn przepchnął się na przód grupy i kucnął przy kobiecie. Po kilku sekundach złapał ją za dłoń i westchnął. Wiedziałam co to oznacza. Pani Ruth nie żyje. 


cześć
przepraszam że rozdział jest taki krótki ale nie miałam zbytniej weny ale chciałam w końcu coś dodać, jednak mam nadzieję że wam się podobało
pozdrawiam i życzę miłego weekendu