czwartek, 9 czerwca 2016

Rozdział 13.

Kawiarnia ,,Melinda'' powstała w Hogsmeade dość niedawno. Właścicielami jest rodzeństwo. Gawina znam ze szkoły. Jest o trzy lata ode mnie starszym byłym Krukonem. Był kapitanem drużyny, kiedy dostałam się do drużyny. Potem został nim Corner. Chłopak prowadzi kawiarnię wraz ze swoją siostrą bliźniaczką Gayą, która nie uczyła się w Hogwarcie tylko w Beauxbatons.
To budynek znajdujący się na rogu jednej z mniejszych ulic wioski. Ściany na zewnątrz są szare. W oknach wiszą koronkowe krótkie firanki, a na parapetach stoją doniczki z kwiatami.
Weszłyśmy do środka i od razu uderzył w nas zapach kardamonu i skórki pomarańczowej.
Na kremowych ścianach wiszą obrazki z różnymi sentencjami i rysunkami, sufit jakby się błyszczy a na podłodze leży ręcznie robiony dywan z Maroka. Stoliki są białe, czteroosobowe i okrągłe. Po lewo jest lada i kuchnia, a po prawo mini-scena na której rozkładał się już zespół. Jednak był tam tylko Jasper podłączający gitarę elektryczną. Spojrzał w naszą stronę i wesoło się uśmiechnął. Odłożył sprzęt i ruszył w naszą stronę. Ubrany był w wąskie czarne spodnie, bordowy T-Shirt i skórzaną kurtkę. 

- Hej, jednak przyszłyście. A Em i Geo? - spytał. 
- Coś im wypadło, ale obiecały że następnym razem się pojawią. A reszta twego zespołu, gdzie? 
- Poszli do Miodowego królestwa. Bart musi zjeść czekoladę przed występem bo inaczej wariuje. Siadajcie sobie, a ja po nich pobiegnę - potargał mi włosy i wyszedł z kawiarni. Zasiadłyśmy przy jednym ze stolików blisko sceny. 
W tej samej chwili z kuchni wyszła drobna dziewczyna z krótko obciętymi włosami w kolorze palonego masła i ogromnymi szarymi oczyma. Miała na sobie uroczą granatową sukienkę i baleriny, a w talii fartuszek. Rozejrzała się, a kiedy nas zauważyła szeroko się uśmiechnęła. 
- Max! 
- Hej Gaya - podniosłam się i mocno ją uściskałam. Pachniała wanilią i kawą orzechową. 
- Pewnie przyszłyście na koncert? - spytała witając się z pozostałą dwójką. 
- Mhm. Jasper to nasz znajomy z klasy ... a gdzie mój ulubiony kapitan? - uniosłam brew do góry. 
- Piecze ciasto kasztanowe. Idź do niego, a ja porozmawiam z dziewczynami - poklepała mnie po ramieniu. Ruszyłam w stronę owego pomieszczenia. Lekko uchyliłam drzwi. Gawin stał przy piecu i wkładał do niego blachę nucąc pod nosem. Stałam chwilę obserwując go. Wysoki, dość dobrze umięśniony z brązowymi włosami sięgającymi brody i dużymi szarymi oczyma. W szkole laski za nim szalały, ale na marne. Czemu? Ponieważ pan Bell jest homoseksualny. 
- Kiedy to pyszne ciacho będzie dobre? 
- Za jakąś ... Maxie! - odłożył ścierkę, podleciał do mnie i uniósł mnie do góry. Zaczął się kręcić własnej osi, a mnie zaczęło kręcić się w głowie. 
- Też cię lubię kapitanie ale zaraz się porzygam ...
- Jasne - odstawił mnie i wesoło się uśmiechnął. 
- A w porządku. A u ciebie? Jak nauka? 
- Na razie na luzie. A co ze ... sprawami sercowymi? Znalazłeś sobie kogoś? - spytałam. Próbowałam go zeswatać z Liamem ale im nie wyszło. Mój przyjaciel spotkał Oscara, są ze sobą dwa lata. Chciałabym żeby Gawin też kogoś znalazł. 
- Był taki jeden ... Paul ... spotykaliśmy się dwa miesiące ale nie wyszło. Teraz praca jest najważniejsza. A ty kogoś masz?
- Jestem feministką mój drogi - mrugnęłam do niego i wgryzłam się w bułeczkę cynamonową. 
- Feministką? A te potajemne randki z ...
- Cicho bądź - syknęłam rumieniąc się na co zachichotał zadowolony. Co za wredny patafian. Nie zdążyłam mu nic powiedzieć bo przeszkodziła nam Gaya mówiąc, że zaraz rozpocznie się koncert. Wyszłam z kuchni posyłając byłemu Krukonowi złe spojrzenie. Mrugnął do mnie.
Przy naszym stoliku stało dwóch chłopaków. Jeden z nich chudy szatyn zajadał się czekoladą. Drugi posiadał blond włosy ... moment. Szłam z ich stronę ze zmrużonymi oczyma.  Jasper przerwał rozmowę z Lils i spojrzał w moją stronę. 

- No w końcu jesteś. Poznaj moich drogich kumpli. Robert Milton zwany Bartem oraz ...
- Calum Argent ... znamy się - mruknęłam. Blondyn się wesoło uśmiechnął, a pozostała część grupy patrzyła na nas ze zdziwieniem i zainteresowaniem. 
- Cześć Maxie - stanął obok mnie i rozłożył ramiona. Westchnęłam i się w niego wtuliłam. Objął mnie. Pachniał pieprzem i czymś słodkim. 
- Moment ... skąd wy niby się znacie? - rudowłosa uniosła swoją prawą brew. 
- Ze szkoły - wzruszyłam ramionami. 
- Chodziłeś do Hogwartu? - zdziwiła się Lils. 
- Mhm .... byłem nawet Gryfonem droga panno Evans. Skończyłem szkołę rok temu. Co tam u Pottera? - wyszczerzył zęby, a moja przyjaciółka lekko się zarumieniła. Zaśmiałam się cicho. 
- Ja uczyłem się w Beauxbatons. Dzięki Gayi poznałem chłopaków - dodał Bart. Po krótkiej rozmowie panowie zaczęli się rozgrzewać, a my z dziewczynami usiadłyśmy. Przyszła Gaya i odebrała od nas zamówienia. Evans patrzyła na mnie z miną ,,nawet nie myśl, że rozmowa nas ominie'' na co westchnęłam. Tak myślałam.
Chwilę później panowie rozpoczęli koncert. Tak jak mówił Jasper była to muzyka instrumentalna ponieważ chłopaki wstydzą się swego śpiewu. Nigdy nie lubiłam tego rodzaju muzyki jednak ich twórczość miała coś w sobie. Dwóch blondynów grało na gitarach - Jasper na akustycznej, a Cal na elektrycznej - a Bart był perkusistą. 

Słuchałam ich zajadając się ciastem kasztanowym który dopiero niedawno wyszedł z pieca. Lily wzięła sernik morelowy z kruszonką, a Mary dwie muffiny czekoladowe z musem wiśniowym. 
Dwie godziny później koncert się zakończył. Szłam do łazienki kiedy drogę zagrodził mi Argent. Na jego ustach widniał ten dobrze znany mi leniwy uśmiech. Wywróciłam oczyma. 
- Co chcesz? - założyłam ręce na piersi. 
- Pogadać - wzruszył ramionami - Tęsknię za tobą.
- Cal ... rozmawialiśmy o tym ...
- Wiem - burknął i potargał sobie włosy. Nastała lekko krępująca cisza. Blondyn przygryzł wnętrze policzka i oparł czoło o moje. Przełknęłam ślinę. 
- Zakończyliśmy to wspólnie. I tak musi zostać ...
- Ciągle o tobie myślę Mała. Te cztery miesiące były najlepszym okresem mojego durnego życia i ... 
- O, gadacie sobie? - Jasper objął blondyna ramieniem przerywając na szczęście naszą rozmowę. 
- Tak jakby. Sorki panowie, ale muszę skorzystać z toalety - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia i opierając się drzwi. Pachniało tu pomarańczowym odświeżaczem powietrze. Wypuściłam z siebie ze świstem powietrze. Cholera. Cholera. Cholera. 
                                           ***
Emma w podłym nastroju wracała ze szlabanu. Nigdy nie była tak padnięta. Niech szlag trafi tego kretyna Fishera i jego dobry słuch. 
Burcząc pod nosem najróżniejsze przekleństwa weszła po schodach prowadzących na piąte piętro. Do jej uszu dotarł kilkuosobowy śmiech. Po chwili jej oczom ukazała się dwójka Huncwotów siedząca pod ścianą. Remus trzymał w dłoniach jakąś książkę i próbował tamować śmiech natomiast Black niemal leżał na posadzce rżąc ze śmiechu. Uniosła brew do góry i ruszyła w ich stronę. 
- Słychać was trzy piętra niżej - sarknęła. 
- O .... hej ... Em - wysapał Lupin ocierając łzę rozbawienia z policzka - Oglądamy nasze stare zdjęcia - dodał i podał jej jedno z nich. Przyjrzała się mu. Był na nim James, wywnioskowała to po okrągłych okularach na nosie. Mógł mieć jakieś dziewięć, dziesięć lat. Na głowie durszlak a na jego koszulce wspaniały napis : jestem córeczką tatusia. Blondynka parsknęła rozbawiona. 
- Skąd je macie? - spytała oddając fotografię Remiemu. Podejrzewała, że okularnik sam go im nie dał. I po ich minach było widać, że ma rację. 
- Eeee ... od pani Elizabeth ... mamy Rogasia. Dała nam kilka kiedy się na niego wkurzyła - wyznał Black - Tylko błagam Hunter, buzia na kłódkę. 
- Jasne - ułożyła dłoń na sercu. 
- A ty skąd lecisz? - spytał Remus zamykając album i wstając z zimnej podłogi. 
- Ze szlabanu ... durny Fisher ... przysięgam, że niedługo wyrwę mu te rude kłaki - powiedziała wciągając uspokajająco powietrze.


- A dziewczyny, gdzie?
- Geo źle się czuje i siedzi w dormitorium, a pozostała trójka jest w Hogsmeade na koncercie. Przez ten durny szlaban nie mogę tam być. 
- Znowu koncert? Kogo tym razem? - Black westchnął. Dziewczyna chrząknęła. 
- Eee ... The Murphy Back ... 
- Nie znam, a ty Luniek? - brunet zwrócił się do swojego przyjaciela, a ten pokręcił głową. Westchnęła i powiedziała im o zespole Jaspera. Obaj zareagowali całkiem inaczej. Remus lekko się uśmiechnął natomiast Łapa zastygł. Myślała, że znów zacznie przeklinać brązowowłosą za jej kumplowanie się ze Ślizgonem jednak na szczęście się pomyliła. Chrząknął i również lekko się uśmiechnął. Robi postępy - pomyślała kiedy chwilę później zostawiła ich i szła w stronę Wieży. 
                                           ***
Całą drogę powrotną do Hogwartu czułam na sobie zaciekawione spojrzenia dwóch Gryfonek. Na szczęście tylko spojrzenia. Na serio na razie nie chciałam o tym gadać. Powiem im ale później. 
Kiedy wróciłyśmy do zamku było już po obiedzie, ale nie narzekałyśmy. Po drodze weszłyśmy na chwilę do knajpy z omletami, coś pysznego. 
Dzisiaj niedziela niby dzień wypoczynku a mnie i Lily czeka jeszcze wieczór grozy u Slughorna. 
Poprawiając materiał czarnej koszuli ruszyłam w stronę Wieży Gryfonów po Lilkę. 
Stała już przed obrazem Grubej Damy i nuciła pod nosem jakąś skoczną piosenkę. Ubrała się w czarne rajstopy, czarne baleriny i szarą sukienkę na rękaw 3/4 sięgającą przed kolana. 
- Już jesteś! W końcu - westchnęła. 
- Mamy jeszcze dziesięć minut, spokojnie ... 
- Nie o to chodzi kochanie - odparła biorąc mnie pod ramię i ciągnąc w dół schodów. Oho. Super. 
- To o co? - uniosłam brew. 
- Dobrze wiesz o co. A raczej o kogo ... Calum. 
- A co tu dużo gadać? Chodził do Hogwartu. Był nawet w Gryffindorze, a go nie kojarzysz. Grał w drużynie, był nawet kapitanem ... i to cała historia Lils - wzruszyłam ramionami. 
- A mi się wydaje, że coś ukrywasz Max. Mi możesz wszystko powiedzieć, nie będę cię oceniać ...
- Eh ... no dobra - zatrzymałam się - Przez cztery miesiące spotykałam się potajemnie z Calumem. Chodziłam do Hogsmeade raz w tygodniu ... Huncwoci pożyczali mi pelerynę niewidkę i ...
- Zaraz, to oni wiedzieli? - szepnęła. 
- Żartujesz? Myśleli, że daje korepetycje wnuczkowi pani Berkins z Miodowego Królestwa. Uważasz, że pożyczyliby mi ją gdyby znali prawdziwy powód? A zwłaszcza Potter i Black? - prychnęłam. 
- No tak ... czemu to ukrywałaś? Przecież to nic strasznego. Argent wydaje się w porządku - odparła uśmiechając się. Przygryzłam wnętrze policzka. 
- Bo jest w porządku ... po prostu ... sama nie wiem czemu wam o tym nie powiedziałam. Jedynie Em wiedziała. Dowiedziała się przez wypadek. Cal wysłał mi list ... byłam w toalecie, a on ciekawa przeczytała go. Chciałam wam powiedzieć, ale w tym samym momencie zerwaliśmy z Calem kontakt i sądziłam, że nie warto gadać nad rozlanym mlekiem. Przepraszam - szepnęłam, a ona mnie przytuliła. Przymknęłam oczy. 
- Nie masz za co przepraszać wariatko. Chodź, idziemy bo Slughorn jeszcze pomyśli, że próbujemy się wykręcić i kogoś po nas wyśle - rzuciła. Objęte szłyśmy w stronę podziemi gadając o najróżniejszych pierdołach.
Gabinet pana Slughorna zmienił się nie do poznania. Na środku stał ogromny okrągły stół z masą krzeseł. Prócz nauczyciela było już z osiem osób. W tym Snape na co Lils lekko się spięła. Nauczyciel ubrany w burgundową szatą ruszył w naszą stronę z szeroko otwartymi ramionami. Przywitał nas z ogromną radością i usadził przy stole. Ruda miała po swojej drugiej stronie jakąś blondyneczkę wyglądającą na góra czternaście lat, wydaje mi się że jest Puchonką ale tylko wydaje, a ja po swojej drugiej stronie miałam wolne miejsce. Po chwili jednak zostało zajęte przez Chels. Paru osób jeszcze nie było, ale panu Slughornowi to chyba nie przeszkadzało. Klasnął w dłonie a na naszych talerzach pojawiły się filety z kurczaka w ziołowej marynacie, frytki oraz surówka. Mmm. Zabraliśmy się za jedzenie i rozmowę.
Najpierw spytał się mnie i kilku innych osób które były tu nie ze względu na umiejętności do tworzenia eliksirów - co tam u naszych kuzynów, braci, sióstr, ojców i tym podobnych osób.

- Maxine, co u twojego taty Johna? Jak przygotowania do nowego sezonu? - spytał. 
- W porządku. Paru zawodników nabawiło się kontuzji, ale tata ma nadzieję, że wyzdrowieją do pierwszego meczu - odpowiedziałam. 
- To dobrze. Pozdrów go ode mnie - rzucił. 
- Oczywiście - obiecałam. Potem zainteresował się inną osobą więc miałam chwilę spokoju. Zabieraliśmy się do deseru, czyli do tarty jabłkowej na gorąco z lodami kiedy do sali wpadło dwóch chłopaków. Wyglądali na zasapanych. 
- Przepraszamy za spóźnienie ...
- Nic się nie stało panie Potter, proszę siąść. 
- Dobrze - wysapał Black, po czym zasiedli między Slughornem i jakąś brunetką. Uśmiechnęli się do nas i zabrali się do rozmowy z mężczyzną. Jadłam szarlotkę gadając z Lily i Chelsea która była tutaj z tego samego powodu co ja. Jej mama jest dyrektorką św. Munga. Brat Jordan skończył szkołę trzy lata temu i pracuje obecnie jako pracownik Zarządu Nadzoru Miotlarskiego. 
- Potter doprowadza mnie do białej gorączki. Na serio miałam cichą nadzieję, że się zmieni bym mogła się z nim zakolegować do czego zmusza mnie od roku Max, ale ... 
- Zazdroszczę ci Lils. Sama chciałabym żeby taki facet się mną zainteresował - powiedziała Puchonka zlizując z łyżeczki sos karmelowy. 
- Jak chcesz to sobie go weź, nie będę rozpaczać.
- Ale on już tak - zaśmiałam się. Spotkanie Klubu Ślimaka trwało jeszcze jakąś godzinę. Po tym zaczęli się wszyscy zbierać. Rozmawiałyśmy właśnie ze Slughornem kiedy do naszych uszu dotarł krzyk. Wszyscy zastygli, po czym zaczęliśmy biec w stronę źródła. Chelsea stała przy zakręcie i jedną dłonią coś co znajdowało się za zakrętem. 
- O cholera - szepnęłam. Tym czymś była pani Melody Ruth. Nauczycielka Wróżbiarstwa. Jej kręcone czarne włosy z paroma szarymi pasemkami leżały rozsypane wokół jej chudej i bladej twarzy. Ogromne niebieskie oczy otwarły się w oznace strachu, a chude ciało leżało w dość dziwnej pozie. Na plecach z krzywo ułożonymi kończynami. Przełknęłam ślinę. Slughorn przepchnął się na przód grupy i kucnął przy kobiecie. Po kilku sekundach złapał ją za dłoń i westchnął. Wiedziałam co to oznacza. Pani Ruth nie żyje. 


cześć
przepraszam że rozdział jest taki krótki ale nie miałam zbytniej weny ale chciałam w końcu coś dodać, jednak mam nadzieję że wam się podobało
pozdrawiam i życzę miłego weekendu 






2 komentarze:

  1. Hej, robaczku! Jak dobrze widzieć nowy, huncwotowy rozdział.
    Ale ja lubię te Twoje tła i szczegóły! Niby dziewczyny idą sobie do kawiarni, a tu dowiadujemy się o całej historii, wyglądzie i zapachu. Wszystko można sobie wyobrazić.
    No nie, ten Jasper... Seksowny, przystojny, już przewiduję cudowne romanse z Max, a tu co? Nic z tego. Ogólnie nie mam żadnego zdania w kwestii homoseksualizmu - niech każdy kocha, kogo chce, na gacie Merlina! - ale w przypadku Maxie każdy potencjalny romans jest w cenie :p No i te międzynarodowe znajomości. Bardzo ciekawe. Fajnie, że Max ma jakieś słabości, a nie jest wiecznie niezależną heroiną!
    Scena z Huncwotami cudowna! Brakowało mi ich właśnie, takich autentycznych, złośliwych i zabawnych! Nawet, jeśli byli odrobinkę okłamywani przez Max w sprawie Caluma... :) To było w zupełności uzasadnione!
    Przyjęcie u Slughorna co prawda ekcytacji nie dostarczyło, ale niespodziewany trup już na pewno! :p No proszę, ale to wszystko się wyolbrzymiło. Zaczynało się niewinnie, a tu takie coś!
    Ciekawy rozdział, aż chciałoby się (szybko!) nieco bardziej rozwinąć pewne wątki!
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :)
    Wędruję teraz po czytelnikach i zawiadamiam, że moje opowiadanie zostaje wznowione. Niestety moje złamanie okazało się poważne, więc gips nosiłam przez dwa miesiące (istna droga cierniowa, nie polecam) W każdym razie jestem już po "rehabilitacji" i pisanie na klawiaturze nie sprawia mi już żadnego bólu. Z racji, że są wakacje, myślę że może i w ten weekend na blogu pojawi się wyczekiwany sylwester! :)
    Pozdrawiam i miłego dnia wszystkim! :)
    Ola
    Ps. Przepraszam za spamik pod rozdziałem, ale nie widzę u ciebie miejsca na spam :/

    OdpowiedzUsuń