niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział 25 cz 2.

Wszyscy na widowni ze skupieniem czasami wybuchając śmiechem wpatrywali się w scenę, na której odbywało się przedstawienie. Każdy nawet Ślizgoni zaintrygowani byli taką formą spędzania czasu. Natomiast trzy osoby nie były obecne na sali. Pani Shey nucąc pod nosem ostatnio usłyszaną piosenkę przeglądała zawartość szafek i szafeczek by sprawdzić, czy żadna maść albo eliksir nie potrzebuje uzupełnienia. W sali, gdzie znajdowały się łóżka pacjentów panował półmrok stworzony przez kilka świeczek lewitujących pod sufitem. Dwa łóżka były zajęte. Na jednym spała sobie smacznie jedenastoletnia dziewczynka z szopą czarnych włosów, które obecnie związane były w dwa kucyki. Jej dziecięcą jasną buzię pokrywały szarawe krosty pokryte meszkiem. Tak samo szyję jak i dłonie zaciśnięte na białej kołdrze. Kilka łóżek dalej za parawanem leżała wciąż nieprzytomna Camille. Jej funkcje życiowe były stabilne, ale nadal się nie obudziła. Jej klatka piersiowa unosiła się powoli co wskazywało na to, że żyła. Buzię pokrywały jasne i ledwo już widoczne siniaki, a na wardze widać było ślad po rozcięciu. Najgorsze rozcięcie widniało na jej prawym biodrze. Mimo kilkunastu dawek maści i eliksiru nadal był tam gruby strup. 
Pielęgniarka była zajęta swoimi sprawami, gdy nagle oczy Gryfonki otworzyły się ukazując jasne tęczówki. Powieki zamrugały, a język oblizał spierzchnięte wargi. Odrzuciła kołdrę na podłogę i usiadła ukazując ciało ubrane w prostą szarą koszulę. Sztywno zeszła z łóżka stając bosymi stopami na zimnej podłodze. Odsunęła kotarę parawanu i sztywno poruszając nogami ruszyła w stronę wyjścia ze Skrzydła Szpitalnego. 
Ruby zaintrygowana odgłosem stóp uderzających o podłogę oderwała wzrok od szafek i wyszła z kantorka. Na widok blondynki szeroko otworzyła.
- Camille? Co ty robisz? Nie możesz wyjść! Jesteś słaba, dużo przeszłaś i ... - ruszyła w jej stronę. Siedemnastolatka zatrzymała się i odwróciła w stronę pielęgniarki. Wyciągnęła przed siebie lewą rękę i po trzech sekundach kobieta wylądowała nieruchomo na podłodze. Jej oczy były szeroko otwarte, a usta otworzyły się w bezgłośnym krzyku. Blondynka nie ukazując emocji wyszła ze Skrzydła i witana ciszą oraz wiatrem bijącym o mury zamku udała się w stronę wyjścia ze szkoły. 
                                          ***
Książę Mario spacerował sobie po lesie nie przejmując się tym, że zaraz zaczyna się królewski jarmark i może się spóźnić. Młodszy z Blacków wyglądał na rozluźnionego, ale w myślach wyklinał dyrektora i całe ciało pedagogiczne, że kazali mu wziąć w tym udział. Już by wolał czyścić nocniki w Skrzydle Szpitalnym. Wszystko go wkurzało. A zwłaszcza myśl iż będzie musiał pocałować Winslow. Za jakie grzechy? Nie mógł powiedzieć, że była brzydka i odrażająca bo wtedy by skłamał. Jednak to iż zadawała się z jego pożal się Boże braciszkiem i jego paczką skutecznie mu ją obrzydzała. Do tego była półkrwi. Była w połowie szlamą. W połowie była skażona. A jemu zawsze wpajano, że tylko czarodzieje czystej krwi są czegoś warci, a on się tego trzymał. Nie miał pojęcia, że to tylko przyzwyczajenie. Że gdyby chciał mógłby zmienić swoje nastawienie. Podszedł do sztucznego drzewa i wspiął się na palce by zerwać duże dorodne czerwone jabłko. Uniósł wzrok i zobaczył Maxine/Ruby stojącą kilka metrów dalej z nieodgadnionym wzrokiem wpatrującą się w niego. Musiał wyglądać na zaskoczonego, ale w środku miał ochotę zwiać. Cholera cholera. Winslow zaciskała dłonie w pięści nie chcąc wybuchnąć. Wiedziała, że cała widownia się na nich gapi więc nie chciała zrobić z siebie pośmiewiska. 
- Co ten karaluch robi na scenie? I do tego z Max? To są chyba ... - Syriusz już miał się podnieść ze swojego miejsca, ale Emma przytrzymała go.
- Uspokój się Black - warknęła. Wiedziała jak jej przyjaciółka to wszystko przeżywa i nie chciała by się do tego wszystkiego wkurzyła na Łapę. Powinni zrobić sobie wolne od kłótni. Zastygł, ale jego oczy nadal ciskały błyskawicę w stronę swojego brata. 
- Witaj Mario - Księżniczka Złodziei lekko dygnęła przed swoim dawnym przyjacielem. 
- Witaj Ruby - ukłonił się, a jego głos drgnął. Spojrzeli na siebie przez chwilę się nie odzywając. Zarówno Max jak i Reg w swoich głowach mieli gonitwę myśli. Dziewczyna usiadła na sztucznym kamieniu opierając rękę o kolano. 
- Nie sądziłam, że jeszcze się spotkamy ... 
- A ja nie miałem pojęcia, że przyjaźniłem się ze złodziejką. Życie płata nam figle - prychnął zakładając ręce na piersi. 
- Kradnę bogatym i daję biednym. To moja dewiza księciuniu ... oskarżasz mnie, ale do tej waszej przeklętej Księżnej nie masz nic? Ona okrada każdego. Nawet jeśli ten ktoś ma tylko jedną monetę i umiera z głodu - warknęła wstając i dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową. Ich twarze były od siebie oddalone o jakieś sześć centymetrów. Na widowni nastała cisza. Każdy wpatrywał się w ową dwójkę z oczekiwaniem. Ślizgoni, Black i James wyglądali jakby mieli zaraz wbiec na scenę i odsunąć ich od siebie. Remus, Pete, Emma i Geo spoglądali na 1/2 Huncwotów chcąc w razie czego zareagować. Odsunęła się i przeczesała palcami swoje kręcone sięgające ramion włosy. Mario pamiętał, że jeszcze sześć lat temu sięgały jej połowy pleców. Chrząknął. 
- Mimo, że jesteś poszukiwana przez całą straż i Księżna najchętniej zobaczyła by cię na szubienicy to nie powiem jej, że cię widziałem - oznajmił zaskakując zarówno siebie samego jak i Hood. 
- Czemu? Przecież jestem złodziejką ...
- Tak, ale byłaś moją przyjaciółką. A to jest dla mnie ważniejsze niż chęci Księżnej ... tylko proszę cię Ruby. Uważaj na siebie i bądź sprytniejsza od Szeryfa - odparł. Regulus po chwili wahania wykonał kilka kroków w jej stronę, chwycił ją za dłoń i złożył na wierzchu lekki pocałunek. Maxine ułożyła usta w dzióbek bo trochę ją to zszokowało. Nie było tego w scenariuszu. Odsunął się. 
- Do zobaczenia kiedyś. 
- Do zobaczenia - odparł i znów się ukłonił. Poszli w inne strony. Regulus usiadł na krześle klepany po ramieniu przez panią Efron. W środku zadawał sobie pytanie, czy aby nie zwariował. 
                                          ***
- Szeryfie? Mam nadzieję, że wykażesz się sprytem i w końcu złapiesz tą przeklętą dziewuchę - warknęła Księżna poprawiając swoją elegancką złotą suknię.
- Oczywiście - odparł Jasper opierając się o filar bogato zdobionego łoża. Chociaż myśl o wystąpieniu nie napawała go radością bo nigdy nie lubił być w centrum uwagi to teraz w ogóle się nie denerwował i robił wszystko by wypaść jak najlepiej umiał. Stresował się jednak czymś innym. A mianowicie tym iż Maxine miała się całować z młodszym Blackiem. Nie powinien być zazdrosny bo to tylko występ a ta dwójka się nie znosi i często to udowadniali, ale myśl iż jej usta dotkną ust innego sprawiała, że miał ochotę coś rozwalić. Było z nim źle - Nie chcę urazić Waszej Wysokości ale nie wydaje mi się by Hood i jej zgraja pojawiły sie na jarmarku ... - dodał chowając ręce do kieszeni. 
- A mnie się wydaje, że nie masz nic do gadania. Masz ją dorwać - warknęła rzucając w jego stronę szczotką do włosów. Zrobił unik. 
- Co tylko rozkażesz - ukłonił się. 
                                         ***
- Ty oszalałaś! - Jocey wyglądała na nieźle wkurzona. Grająca ją Heather zamotała rękoma. Cała szajka siedziała w środku lasu, gdzie znajdował się ich domek na drzewie. 
- Czemu? - Ruby westchnęła i zaczęła wiązać buty. Pozostała dwójka obierała ziemniaki na obiad. 
- Chcesz iść na jarmark? Przecież Szeryf i cała straż tylko na to czekają. Złapią nas i powieszą na szubienicy, gdy tylko postawimy tam nogę! Księżna sama chętnie obcięła bym nam głowy - wykrzyknęła szarpiąc swoje włosy. 
- Spokojnie Mała. Mam pomysł. W przebraniach na pewno nas nie rozpoznają. A ja wiem, że chętnie napiłabyś się pitnego miodu - Maxine objęła niższą od siebie dziewczynę i mrugnęła do niej. Ta zacisnęła usta w wąską linię. 
- No dobra! Ale jak coś to pamiętaj, że to był twój pomysł. Żeby nie było - usiadła na kawałku drewna służącym za stołek. Chwilę później w domku na drzewie stały cztery zupełnie inne dziewczyny. Jessie zamiast swoich naturalnych blond loków posiadała krótkie rude włosy sięgające brody. Do tego kremowa spódnica do ziemi i szara falbaniasta koszula. Eva dostała proste czarne włosy do połowy pleców oraz kolorową sukienkę przed kostkę i białe buty do łydek. Mała Jocey miała pofalowane brązowe włosy związane w luźnego warkocza, czarną spódnicę za kolana, skórzane buty do łydek i brązową bluzkę z odkrytym ramieniem. Natomiast ich Księżniczka nie miała już swoich ciemnobrązowych loków tylko blond fryzurę na chłopaka i dorysowany pieprzyk pod lewym okiem. Jej ciało okrywały workowate czarne spodnie oraz bawełniana szara koszula i czerwona kamizelka. 
- Na pewno nikt nas nie pozna? 
- Nie ma takiej opcji. Ale musimy też popracować nad swoimi głosami - rzuciła Ruby. Maxine kątem oka zerkała na widownię. Widziała swoich przyjaciół i coraz bardziej się stresowała. - Dobra chodźmy bo z tego stresu zaraz nigdzie nie pójdę - mruknęła Mała i wyleciała z domku, czyli po prostu zeszła ze sceny na ,,pobocze''. Pozostała trójka roześmiała się i dołączyła do niej.



Hej :)
Mamy kolejną część przedstawienia i na prośbę Eski popracowałam nad tym by przedstawić również myśli aktorów. Następny rozdział pojawi się nie wiem kiedy bo zaczęłam pracę i będę miała raczej mało czasu na pisanie.
Pozdrawiam
PS mamy fanów Regine ? :D 


środa, 7 grudnia 2016

MINIATURKA 1 ,,Nowy Przyjaciel''


Dwie dziewczynki siedziały na placu zabaw niedaleko osiedla i bujały się na huśtawkach. Wyższa z nich z blond warkoczem i piwnymi oczyma za pomocą wiatru i prawom fizyki wzbijała się o wiele wyżej niż jej młodsza siostra. Ta natomiast ledwo odpychała się nogami od kawałka ziemi wytartego wśród trawy. Jej szmaragdowe oczy w kształcie migdałów wpatrywały się w samotnie rosnącą stokrotkę. Rude włosy opadały kaskadą na szczupłe ramionka. Była dość ładna pogoda jak na połowę czerwca i brytyjski klimat. W oddali słychać był
- Coś się stało - spytała blondynka widząc, że jej siostra wygląda na smutną. 
- Po prostu ... myślę o tych rzeczach, które ostatnio mi się przytrafiają ... - wymamrotała szorując butami po ziemi. Starsza z dziewczynek spięła się. Nie lubiła rozmawiać o ,,tych wypadkach''. 
- Nie rozmawiajmy o tym - syknęła szybko, a dziewczynka nazwana Lily zarumieniła się. 
- Tunia ... - mruknęła, ale tamta szybko zeszła z huśtawki i ruszyła w stronę wzgórza. Rudowłosa zerwała samotną stokrotkę, której niedawno się przypatrywała i ruszyła za siostrą. 
- Zostaw mnie wariatko! 
- Ale ... to co potrafię jest niesamowite Tunia. Popatrz - otworzyła pięść, a stokrotka zaczęła lewitować kilka centymetrów nad wnętrzem dłoni. Jedenastolatka syknęła i trzepnęła siostrę w dłoń. 
- Przestań bo powiem mamie! - krzyknęła. Rudowłosa ze łzami w oczach ruszyła przed siebie, a Petunia za nią - Wariatka! Wariatka Lily! - śpiewała, ale przestała widząc po lewo chudego chłopca o bladej karnacji z czarnymi tłustymi włosami sięgającymi brody i oczyma w tym samym kolorze. Do tego ciemne lekko znoszone jeansy, trzewiki, lniana biała koszula i czarna marynarka. 
- Nie jesteś wariatką - zwrócił się do rudowłosej. Lily zabłyszczały oczy natomiast druga z dziewczynek swoje zmrużyła i złapała ją za rękę. 
- To dzieciak Snape'ów ... psychiczny ...
- Lily? Na prawdę pozwolisz tej Mugolce tak do siebie mówić? - uniósł brew. Nie wyglądał jakby obelga blondynki zrobiła za nim wrażenie. Dziewięciolatka spoglądała ze swojej siostry na chłopca z szokiem wypisanym na twarzy. 
- Mugolce? Czy ty mnie właśnie obraziłeś? - syknęła Petunia zaciskając swoje dłonie w pięści. Chłopak nic nie odpowiedział tylko machnął ręką, a blondynka runęła do tyłu i wylądowała z piskiem na trawie. Rudowłosa zasłoniła sobie usta dłońmi. 
- Szkoda mi słów na kogoś takiego jak ty. Obrażasz mnie, a sama jesteś gorsza - powiedział z powagą w głosie. Petunia szybko się podniosła. 
- Wariatka i Wariat! - pisnęła i biegiem ruszyła w dół wzgórza. Nastała cisza. 
- Jestem Severus - czarnowłosy wyciągnął dłoń w stronę dziewczynki. Ta przez chwilę się wahała, ale w końcu uściskała ją z lekkim uśmiechem. 
- To co zrobiłeś Tuni nie było miłe ...
- Obrażała cię od Wariatki, a nie jesteś nią. Jesteś kimś ważniejszym i lepszym - odparł siadając na trawie przy drzewie. Usiadła na przeciwko niego mrużąc oczy. Zerwał się wiatr, a gałęzie zaczęły tańczyć nad ich głowami. 
- Nie rozumiem ... ty potrafisz to samo co ja?
- Tak - kiwnął głową. 
- Kim jestem? - spytała zdezorientowana. 
- Czarownicą - odparł spokojnie uśmiechając się wesoło. Evans zamrugała powiekami. 
- Czarownicą? 
- Mhm. Ta twoja przyjaciółka ci nie powiedziała? Na serio? - zdziwił się. 
- Mówisz o Maxine? - szepnęła, na co kiwnął głową - To ona wiedziała? - szeroko otworzyła oczy. Nastała cisza przerywana jedynie śmiechami dzieci znajdujących się na placu zabaw w dole wzgórza. 
- Nie tylko wiedziała. Ona też to potrafi. I cała jej rodzina. No prócz jej mugolskiej matki - mruknął. 
- Kto to Mugol? - spytała. 
- Osoba nie potrafiąca tego co my. Są trzy rodzaje Czarodziejów. Czystokrwisty to taki którego cała rodzina jest Czarodziejami. Pół krwi jest wtedy, gdy jeden rodzic jest Czarodziejem, a drugi Mugolem. A ostatnim rodzajem jest Mugolak, czyli właśnie ty. Nikt w rodzinie wcześniej nie miał takich zdolności i jesteś jedyna - wyjaśnił. 
- Wow ... a ty? Którym rodzajem jesteś? - spytała i nie zauważyła grymasu na jego twarzy. 
- Półkrwi ... tata jest Mugolem - wyjaśnił. Przez kolejną godzinę siedzieli w tym samym miejscu, a chłopiec opowiadał Lily o magii, szkole dla Czarodziejów i wielu innych rzeczach. W końcu, kiedy trochę się ściemniło zaczęli się zbierać. Milcząc doszli do ulicy, na której mieszkał Severus. 
- Dziękuje, że mi to wszystko powiedziałeś Sev. Na serio. Jestem ci wdzięczna bo w końcu wiem, że nie jestem wariatką tak jak mówi Petunia - odparła biorąc go za rękę. Na jego bladych policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. 
- Nie ma za co - wymamrotał. 
- To co? Widzimy się jutro? - uśmiechnęła się. 
- Pewnie, a gdzie? - uniósł ciemną brew. 
- Tutaj? O 12? - zaproponowała poprawiając ramiączko od kolorowej sukienki. Skinął głową. 
- To do jutra. 
- Do jutra - odparła i ruszyła w stronę swojej ulicy nucąc pod nosem. Dziewięciolatek uśmiechając się wszedł do domu, w którym jego uśmiech zniknął. 
                                            ***
Rudowłosa z uśmiechem zbliżała się do swojego domu, kiedy zauważyła brązowowłosą dziewczynkę stojącą na chodniku. Miała w rękach swoją czarno-czerwoną deskorolkę. 
- Lily! - ruszyła w jej stronę - Nie masz pojęcia co się stało! Jedziemy z rodzicami do Norwegii! W końcu! - podskoczyła wesoło. Rudowłosa zamiast jednak jej odpowiedzieć minęła ją z miną wyrażającą znudzenie - Lily? Co jest? 
- Zaraz ci powiem co jest Max - prychnęła Evansówna, a posiadaczka czekoladowych oczu zastygła - Czemu nie powiedziałaś mi o tym, że jestem Czarownicą? Pozwalałaś mi myśleć, że zwariowałam - syknęła, a w jej szmaragdowych oczach zebrały się łzy. Szatynka zagryzła wargę. 
- Ja ... skąd wiesz? ... Ja ... przepraszam. Chciałam ci powiedzieć tyle razy. Ale tata wyjaśnił mi, że Mugolaki mogą się dowiedzieć dopiero w dzień swoich jedenastych urodzin. Wtedy dyrektor Hogwartu przyjeżdża i wszystko im wyjaśnia ... 
- Tak? Ale jakoś Severus mi powiedział. A on jest Półkrwi, jak ty - parsknęła zakładając ręce na piersi i pociągnęła nosem. Maxine zmrużyła oczy. 
- Severus? Severus Snape? Ty nie mówisz poważnie Lily. Nie chcesz chyba powiedzieć, że ... 
- Że co? Hm? Oszukiwałaś mnie przez tyle lat Max! Oszukiwałaś mnie! 
- Nie wiedziałam, że mogę ci powiedzieć - powiedziała głośno szatynka. 
- Daj mi spokój Max - mruknęła rudowłosa i zniknęła za drzwiami swojego domu. Panna Winslow krzyknęła i ze złości rzuciła deskorolką o chodnik. To wszystko wina ojca - pomyślała i zdenerwowana ruszyła w stronę swojego domu. 
                                        ***
Rudowłosa jedenastolatka siedziała na swoim łóżku przykrytym kolorową pościelą w kwiaty, kiedy coś zapukało w okno. Odłożyła na bok książkę i podeszła do parapetu. O mało nie krzyknęła widząc na zewnątrz dużą ciemnobrązową sowę mającą w dziobie list. Jej oczy rozbłysły. 
- Przyszedł - szepnęła i szybko otworzyła okno wpuszczając ptaka do środka. Od razu odebrała od niego kopertę. Na wierzchu było napisane całe jej imię i nazwisko oraz adres i dokładne miejsce, w którym przebywała, czyli pokój na poddaszu. Rozerwała pieczęć i wyciągnęła list z koperty. W środku znajdowały się informacje o tym, że jest Czarownicą oraz lista podręczników i przedmiotów potrzebnych jej do nauki w Szkole Magii. Strasznie szczęśliwa wybiegła z pokoju. 
- Mamo! Tato! - krzyknęła wpadając do kuchni, gdzie jej rodzice popijali kawę. 
- Co się stało kochanie? - spytała Mary Evans poprawiając swoje rude loki. 
- Dostałam list z Hogwartu! Mam dowód, że nie jestem Wariatką! - zaczęła radośnie podskakiwać. Małżeństwo spojrzało na siebie, a mężczyzna odebrał od córki otwarty już list. Małżonka spojrzała mu przez ramię. Uśmiechnęli się. 
- Czego się tak drzesz? - w kuchni pojawiła sie Petunia mająca na rękach szarego kota. Rudowłosa ze mściwym uśmiechem podeszła do niej z listem. 
- Patrz Tuńka. Nie jestem Wariatką - wytknęła jej język, a blondynka ze zmarszczonym czołem czytała treść wiadomości. Kiedy skończyła jedna z powiek zaczęła jej drżeć. Chrząknęła. 
- Gratuluje. Będziesz się uczyć jak być jeszcze większym dziwadłem niż jesteś ...
- Tunia - syknął Evans patrząc na córkę z nieukrywaną naganą w oczach. Ta prychnęła jedynie i wyszła z kuchni mówiąc do kota pieszczotliwie. W oczach jedenastolatki zalśniły łzy. Mary podniosła się i kucnęła przed córką. 
- Nie martw się kochanie. Kiedyś zrozumie i cię przeprosi. Zobaczysz - uśmiechnęła się do niej. 
                                          ***
- Sev! Sev! - Lily poprawiając wełnianą czapkę na głowie biegiem ruszyła w stronę chłopca turlającego ze śniegu wielką kulę. Otrzepał rękawiczki z puchu. 
- Co się stało? 
- Dostałam list! Dostałam list! I był u nas pan Dumbledore! - podskoczyła radośnie. Jej policzki były zaróżowione od mrozu panującego na zewnątrz. Wyszczerzył zęby.
- Wspaniale! Widzisz? Jednak nie jesteś nienormalna. Petunia powinna cię przeprosić - odparł biorąc się za lepienie trzeciej kuli potrzebnej do stworzenia bałwana. Zacisnęła usta i kucnęła biorąc do rąk szalik, który będzie należał do ich śnieżnego kolegi - Co jest? - uniósł brew. 
- Maxine się przeprowadza ... mama mi przed chwilą powiedziała - mruknęła. 
- Dokąd? - spytał. 
- Do Ipswich. Ciocia Helen dostała tam lepszą pracę czy coś ... - wsadziła ręce do kieszeni. 
- Przecież od dwóch lat się do niej nie odzywasz a obchodzi cię to, że się przeprowadza? - spytał ostro. Cieszył się, że Winslow już nie będzie mieszkała na tej ulicy i w tym mieście. W końcu będzie miał Lily tylko dla siebie. Uniosła brew. 
- Tak nie odzywam się do niej, ale przez pięć lat była dla mnie jak siostra i to dziwne, że już jej nie będę widywała ... - wyjaśniła. 
- Ona też idzie do Hogwartu. Tak jak jej straszy brat. Zobaczysz ją we wrześniu - rzucił układając drugą kulę na wcześniejszej. Nie poruszając już tego tematu wrócili do lepienia bałwana. 
                                       ***
W końcu nadszedł wyczekiwany przez Lily dzień. Pierwszy września. Nareszcie po dwóch latach czekania znajdzie się w szkole dla osób dla takich jak ona. Czarownic i Czarodziei. 
Podróż pociągiem minęła dość szybko prócz dość dziwnej wymiany zdań z dwójką chłopców w ich wieku. Obaj z czarnymi włosami. Jeden nosił okulary, a drugi miał włosy zebrane w kucyk. Mówili brzydkie rzeczy o Severusie i jednym z domów Hogwartu, a właściwie o osobach, które się tam dostały. Nie rozumiała tego. Jej przyjaciel mówił, że w Slytherinie są najfajniejsi. Pewnie po prostu tamta dwójka wiedziała, że się tam nie dostanie i byli zazdrośni. Za pieniądze wymienione na ulicy Pokątnej kupiła sobie Fasolki Wszystkich Smaków oraz dwie Czekoladowe Żaby. Mimo, że fasolki nie zawsze smakowały super to i tak było to świetne doświadczenie. Płazy z czekolady również były smaczne, a na kartach trafiła się jej Artemizja Lufkin oraz dyrektor Hogwartu Dumbledore. Potem przyszedł czas na podróż łódkami przez jezioro. To również było genialne doświadczenie. Następnie prowadzeni przez dość młodą kobietę która przedstawiła się jako Minerwa Mcgonagall dotarli pod potężne wrota. Zaraz miała nastąpić ceremonia przydziału. 
W parach weszli do Wielkiej Sali. Przy czterech stołach siedzieli uczniowie w mundurach swoich domów i kapeluszach, a na końcu sali był stół, za którym siedzieli nauczyciele. Na zwykłym drewnianym stołku leżała wyświechtana tiara. Zastępczyni dyrektora uniosła ją. 
- Kiedy kogoś wyczytam podchodzi tutaj. Nałożę mu na głowę Tiarę Przydziału, a ta wskażę wam wasze domy ... - wyjaśniła i wyczytała pierwszą osobę. Po chwili przyszła pora na nią. Z nogami jak z galarety opadła na stołek i poczuła Tiarę na swojej głowie. Do tego usłyszała głos. 
- ,,Hm ... hm ... mugolska krew ... inteligentna, bystra, ale i odważna. Wskoczyłabyś za bliskimi w ogień ... do tego przyjacielska ... oh niech będzie ...'' Gryffindor! - wykrzyknęła na całą salę, a przy stole po prawo zrobił się ruch. Witana brawami zasiadła na przeciwko owego chłopca w kucyku, którego znała z pociągu. Mrugnął do niej. 
- Syriusz Black. 
- Lily Evans - skinęli na siebie głowami. Po chwili dołączył do nich jego kolega, który przedstawił się jako James Potter. Dziewczynka zastygła słysząc imię swojego przyjaciela. Po paru sekundach został przydzielony do Slytherinu. Ze smutną miną spojrzał na nią, a potem podszedł do swoich nowych kolegów. Dziewczynce zrobiło się przykro, że nie są w tym samym domu, ale przypomniała sobie, że przecież mogą nadal się przyjaźnić. Bycie w innych domach tego nie przekreśla. Zrobiło się jej weselej. Ostatnią osobą była Maxine. Rudowłosa wstydziła się tego, ale kiedy jej była przyjaciółka zasiadła na stołku z Tiarą na głowie krzyczała głośno w myślach żeby nie dostała się tam, gdzie ona. I po paru chwilach panna Winslow została Krukonką. Usiadła obok szczupłej blondynki z wesołym uśmiechem. Evans nic nie poczuła. Skierowała spojrzenie na dyrektora, który miał wygłosić przemowę powitalną. 
To będzie wspaniałe sześć lat - pomyślała. 



Cześć :) dzisiaj pojawiam się z pierwszą miniaturką. Eskaryna prosiła mnie o trójkąt Syriusz-Max-Jasper ale nie zdecydowałam się na to by nie zrobić wam żadnych spoilerów ani nic takiego podobnego. 
Mam nadzieję jednak, że ta wam się spodoba. Zobaczyliście jak przyjaźń Maxine i Lily zakończyła się z perspektywy tej drugiej. 
Pozdrawiam i do usłyszenia