środa, 7 grudnia 2016

MINIATURKA 1 ,,Nowy Przyjaciel''


Dwie dziewczynki siedziały na placu zabaw niedaleko osiedla i bujały się na huśtawkach. Wyższa z nich z blond warkoczem i piwnymi oczyma za pomocą wiatru i prawom fizyki wzbijała się o wiele wyżej niż jej młodsza siostra. Ta natomiast ledwo odpychała się nogami od kawałka ziemi wytartego wśród trawy. Jej szmaragdowe oczy w kształcie migdałów wpatrywały się w samotnie rosnącą stokrotkę. Rude włosy opadały kaskadą na szczupłe ramionka. Była dość ładna pogoda jak na połowę czerwca i brytyjski klimat. W oddali słychać był
- Coś się stało - spytała blondynka widząc, że jej siostra wygląda na smutną. 
- Po prostu ... myślę o tych rzeczach, które ostatnio mi się przytrafiają ... - wymamrotała szorując butami po ziemi. Starsza z dziewczynek spięła się. Nie lubiła rozmawiać o ,,tych wypadkach''. 
- Nie rozmawiajmy o tym - syknęła szybko, a dziewczynka nazwana Lily zarumieniła się. 
- Tunia ... - mruknęła, ale tamta szybko zeszła z huśtawki i ruszyła w stronę wzgórza. Rudowłosa zerwała samotną stokrotkę, której niedawno się przypatrywała i ruszyła za siostrą. 
- Zostaw mnie wariatko! 
- Ale ... to co potrafię jest niesamowite Tunia. Popatrz - otworzyła pięść, a stokrotka zaczęła lewitować kilka centymetrów nad wnętrzem dłoni. Jedenastolatka syknęła i trzepnęła siostrę w dłoń. 
- Przestań bo powiem mamie! - krzyknęła. Rudowłosa ze łzami w oczach ruszyła przed siebie, a Petunia za nią - Wariatka! Wariatka Lily! - śpiewała, ale przestała widząc po lewo chudego chłopca o bladej karnacji z czarnymi tłustymi włosami sięgającymi brody i oczyma w tym samym kolorze. Do tego ciemne lekko znoszone jeansy, trzewiki, lniana biała koszula i czarna marynarka. 
- Nie jesteś wariatką - zwrócił się do rudowłosej. Lily zabłyszczały oczy natomiast druga z dziewczynek swoje zmrużyła i złapała ją za rękę. 
- To dzieciak Snape'ów ... psychiczny ...
- Lily? Na prawdę pozwolisz tej Mugolce tak do siebie mówić? - uniósł brew. Nie wyglądał jakby obelga blondynki zrobiła za nim wrażenie. Dziewięciolatka spoglądała ze swojej siostry na chłopca z szokiem wypisanym na twarzy. 
- Mugolce? Czy ty mnie właśnie obraziłeś? - syknęła Petunia zaciskając swoje dłonie w pięści. Chłopak nic nie odpowiedział tylko machnął ręką, a blondynka runęła do tyłu i wylądowała z piskiem na trawie. Rudowłosa zasłoniła sobie usta dłońmi. 
- Szkoda mi słów na kogoś takiego jak ty. Obrażasz mnie, a sama jesteś gorsza - powiedział z powagą w głosie. Petunia szybko się podniosła. 
- Wariatka i Wariat! - pisnęła i biegiem ruszyła w dół wzgórza. Nastała cisza. 
- Jestem Severus - czarnowłosy wyciągnął dłoń w stronę dziewczynki. Ta przez chwilę się wahała, ale w końcu uściskała ją z lekkim uśmiechem. 
- To co zrobiłeś Tuni nie było miłe ...
- Obrażała cię od Wariatki, a nie jesteś nią. Jesteś kimś ważniejszym i lepszym - odparł siadając na trawie przy drzewie. Usiadła na przeciwko niego mrużąc oczy. Zerwał się wiatr, a gałęzie zaczęły tańczyć nad ich głowami. 
- Nie rozumiem ... ty potrafisz to samo co ja?
- Tak - kiwnął głową. 
- Kim jestem? - spytała zdezorientowana. 
- Czarownicą - odparł spokojnie uśmiechając się wesoło. Evans zamrugała powiekami. 
- Czarownicą? 
- Mhm. Ta twoja przyjaciółka ci nie powiedziała? Na serio? - zdziwił się. 
- Mówisz o Maxine? - szepnęła, na co kiwnął głową - To ona wiedziała? - szeroko otworzyła oczy. Nastała cisza przerywana jedynie śmiechami dzieci znajdujących się na placu zabaw w dole wzgórza. 
- Nie tylko wiedziała. Ona też to potrafi. I cała jej rodzina. No prócz jej mugolskiej matki - mruknął. 
- Kto to Mugol? - spytała. 
- Osoba nie potrafiąca tego co my. Są trzy rodzaje Czarodziejów. Czystokrwisty to taki którego cała rodzina jest Czarodziejami. Pół krwi jest wtedy, gdy jeden rodzic jest Czarodziejem, a drugi Mugolem. A ostatnim rodzajem jest Mugolak, czyli właśnie ty. Nikt w rodzinie wcześniej nie miał takich zdolności i jesteś jedyna - wyjaśnił. 
- Wow ... a ty? Którym rodzajem jesteś? - spytała i nie zauważyła grymasu na jego twarzy. 
- Półkrwi ... tata jest Mugolem - wyjaśnił. Przez kolejną godzinę siedzieli w tym samym miejscu, a chłopiec opowiadał Lily o magii, szkole dla Czarodziejów i wielu innych rzeczach. W końcu, kiedy trochę się ściemniło zaczęli się zbierać. Milcząc doszli do ulicy, na której mieszkał Severus. 
- Dziękuje, że mi to wszystko powiedziałeś Sev. Na serio. Jestem ci wdzięczna bo w końcu wiem, że nie jestem wariatką tak jak mówi Petunia - odparła biorąc go za rękę. Na jego bladych policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. 
- Nie ma za co - wymamrotał. 
- To co? Widzimy się jutro? - uśmiechnęła się. 
- Pewnie, a gdzie? - uniósł ciemną brew. 
- Tutaj? O 12? - zaproponowała poprawiając ramiączko od kolorowej sukienki. Skinął głową. 
- To do jutra. 
- Do jutra - odparła i ruszyła w stronę swojej ulicy nucąc pod nosem. Dziewięciolatek uśmiechając się wszedł do domu, w którym jego uśmiech zniknął. 
                                            ***
Rudowłosa z uśmiechem zbliżała się do swojego domu, kiedy zauważyła brązowowłosą dziewczynkę stojącą na chodniku. Miała w rękach swoją czarno-czerwoną deskorolkę. 
- Lily! - ruszyła w jej stronę - Nie masz pojęcia co się stało! Jedziemy z rodzicami do Norwegii! W końcu! - podskoczyła wesoło. Rudowłosa zamiast jednak jej odpowiedzieć minęła ją z miną wyrażającą znudzenie - Lily? Co jest? 
- Zaraz ci powiem co jest Max - prychnęła Evansówna, a posiadaczka czekoladowych oczu zastygła - Czemu nie powiedziałaś mi o tym, że jestem Czarownicą? Pozwalałaś mi myśleć, że zwariowałam - syknęła, a w jej szmaragdowych oczach zebrały się łzy. Szatynka zagryzła wargę. 
- Ja ... skąd wiesz? ... Ja ... przepraszam. Chciałam ci powiedzieć tyle razy. Ale tata wyjaśnił mi, że Mugolaki mogą się dowiedzieć dopiero w dzień swoich jedenastych urodzin. Wtedy dyrektor Hogwartu przyjeżdża i wszystko im wyjaśnia ... 
- Tak? Ale jakoś Severus mi powiedział. A on jest Półkrwi, jak ty - parsknęła zakładając ręce na piersi i pociągnęła nosem. Maxine zmrużyła oczy. 
- Severus? Severus Snape? Ty nie mówisz poważnie Lily. Nie chcesz chyba powiedzieć, że ... 
- Że co? Hm? Oszukiwałaś mnie przez tyle lat Max! Oszukiwałaś mnie! 
- Nie wiedziałam, że mogę ci powiedzieć - powiedziała głośno szatynka. 
- Daj mi spokój Max - mruknęła rudowłosa i zniknęła za drzwiami swojego domu. Panna Winslow krzyknęła i ze złości rzuciła deskorolką o chodnik. To wszystko wina ojca - pomyślała i zdenerwowana ruszyła w stronę swojego domu. 
                                        ***
Rudowłosa jedenastolatka siedziała na swoim łóżku przykrytym kolorową pościelą w kwiaty, kiedy coś zapukało w okno. Odłożyła na bok książkę i podeszła do parapetu. O mało nie krzyknęła widząc na zewnątrz dużą ciemnobrązową sowę mającą w dziobie list. Jej oczy rozbłysły. 
- Przyszedł - szepnęła i szybko otworzyła okno wpuszczając ptaka do środka. Od razu odebrała od niego kopertę. Na wierzchu było napisane całe jej imię i nazwisko oraz adres i dokładne miejsce, w którym przebywała, czyli pokój na poddaszu. Rozerwała pieczęć i wyciągnęła list z koperty. W środku znajdowały się informacje o tym, że jest Czarownicą oraz lista podręczników i przedmiotów potrzebnych jej do nauki w Szkole Magii. Strasznie szczęśliwa wybiegła z pokoju. 
- Mamo! Tato! - krzyknęła wpadając do kuchni, gdzie jej rodzice popijali kawę. 
- Co się stało kochanie? - spytała Mary Evans poprawiając swoje rude loki. 
- Dostałam list z Hogwartu! Mam dowód, że nie jestem Wariatką! - zaczęła radośnie podskakiwać. Małżeństwo spojrzało na siebie, a mężczyzna odebrał od córki otwarty już list. Małżonka spojrzała mu przez ramię. Uśmiechnęli się. 
- Czego się tak drzesz? - w kuchni pojawiła sie Petunia mająca na rękach szarego kota. Rudowłosa ze mściwym uśmiechem podeszła do niej z listem. 
- Patrz Tuńka. Nie jestem Wariatką - wytknęła jej język, a blondynka ze zmarszczonym czołem czytała treść wiadomości. Kiedy skończyła jedna z powiek zaczęła jej drżeć. Chrząknęła. 
- Gratuluje. Będziesz się uczyć jak być jeszcze większym dziwadłem niż jesteś ...
- Tunia - syknął Evans patrząc na córkę z nieukrywaną naganą w oczach. Ta prychnęła jedynie i wyszła z kuchni mówiąc do kota pieszczotliwie. W oczach jedenastolatki zalśniły łzy. Mary podniosła się i kucnęła przed córką. 
- Nie martw się kochanie. Kiedyś zrozumie i cię przeprosi. Zobaczysz - uśmiechnęła się do niej. 
                                          ***
- Sev! Sev! - Lily poprawiając wełnianą czapkę na głowie biegiem ruszyła w stronę chłopca turlającego ze śniegu wielką kulę. Otrzepał rękawiczki z puchu. 
- Co się stało? 
- Dostałam list! Dostałam list! I był u nas pan Dumbledore! - podskoczyła radośnie. Jej policzki były zaróżowione od mrozu panującego na zewnątrz. Wyszczerzył zęby.
- Wspaniale! Widzisz? Jednak nie jesteś nienormalna. Petunia powinna cię przeprosić - odparł biorąc się za lepienie trzeciej kuli potrzebnej do stworzenia bałwana. Zacisnęła usta i kucnęła biorąc do rąk szalik, który będzie należał do ich śnieżnego kolegi - Co jest? - uniósł brew. 
- Maxine się przeprowadza ... mama mi przed chwilą powiedziała - mruknęła. 
- Dokąd? - spytał. 
- Do Ipswich. Ciocia Helen dostała tam lepszą pracę czy coś ... - wsadziła ręce do kieszeni. 
- Przecież od dwóch lat się do niej nie odzywasz a obchodzi cię to, że się przeprowadza? - spytał ostro. Cieszył się, że Winslow już nie będzie mieszkała na tej ulicy i w tym mieście. W końcu będzie miał Lily tylko dla siebie. Uniosła brew. 
- Tak nie odzywam się do niej, ale przez pięć lat była dla mnie jak siostra i to dziwne, że już jej nie będę widywała ... - wyjaśniła. 
- Ona też idzie do Hogwartu. Tak jak jej straszy brat. Zobaczysz ją we wrześniu - rzucił układając drugą kulę na wcześniejszej. Nie poruszając już tego tematu wrócili do lepienia bałwana. 
                                       ***
W końcu nadszedł wyczekiwany przez Lily dzień. Pierwszy września. Nareszcie po dwóch latach czekania znajdzie się w szkole dla osób dla takich jak ona. Czarownic i Czarodziei. 
Podróż pociągiem minęła dość szybko prócz dość dziwnej wymiany zdań z dwójką chłopców w ich wieku. Obaj z czarnymi włosami. Jeden nosił okulary, a drugi miał włosy zebrane w kucyk. Mówili brzydkie rzeczy o Severusie i jednym z domów Hogwartu, a właściwie o osobach, które się tam dostały. Nie rozumiała tego. Jej przyjaciel mówił, że w Slytherinie są najfajniejsi. Pewnie po prostu tamta dwójka wiedziała, że się tam nie dostanie i byli zazdrośni. Za pieniądze wymienione na ulicy Pokątnej kupiła sobie Fasolki Wszystkich Smaków oraz dwie Czekoladowe Żaby. Mimo, że fasolki nie zawsze smakowały super to i tak było to świetne doświadczenie. Płazy z czekolady również były smaczne, a na kartach trafiła się jej Artemizja Lufkin oraz dyrektor Hogwartu Dumbledore. Potem przyszedł czas na podróż łódkami przez jezioro. To również było genialne doświadczenie. Następnie prowadzeni przez dość młodą kobietę która przedstawiła się jako Minerwa Mcgonagall dotarli pod potężne wrota. Zaraz miała nastąpić ceremonia przydziału. 
W parach weszli do Wielkiej Sali. Przy czterech stołach siedzieli uczniowie w mundurach swoich domów i kapeluszach, a na końcu sali był stół, za którym siedzieli nauczyciele. Na zwykłym drewnianym stołku leżała wyświechtana tiara. Zastępczyni dyrektora uniosła ją. 
- Kiedy kogoś wyczytam podchodzi tutaj. Nałożę mu na głowę Tiarę Przydziału, a ta wskażę wam wasze domy ... - wyjaśniła i wyczytała pierwszą osobę. Po chwili przyszła pora na nią. Z nogami jak z galarety opadła na stołek i poczuła Tiarę na swojej głowie. Do tego usłyszała głos. 
- ,,Hm ... hm ... mugolska krew ... inteligentna, bystra, ale i odważna. Wskoczyłabyś za bliskimi w ogień ... do tego przyjacielska ... oh niech będzie ...'' Gryffindor! - wykrzyknęła na całą salę, a przy stole po prawo zrobił się ruch. Witana brawami zasiadła na przeciwko owego chłopca w kucyku, którego znała z pociągu. Mrugnął do niej. 
- Syriusz Black. 
- Lily Evans - skinęli na siebie głowami. Po chwili dołączył do nich jego kolega, który przedstawił się jako James Potter. Dziewczynka zastygła słysząc imię swojego przyjaciela. Po paru sekundach został przydzielony do Slytherinu. Ze smutną miną spojrzał na nią, a potem podszedł do swoich nowych kolegów. Dziewczynce zrobiło się przykro, że nie są w tym samym domu, ale przypomniała sobie, że przecież mogą nadal się przyjaźnić. Bycie w innych domach tego nie przekreśla. Zrobiło się jej weselej. Ostatnią osobą była Maxine. Rudowłosa wstydziła się tego, ale kiedy jej była przyjaciółka zasiadła na stołku z Tiarą na głowie krzyczała głośno w myślach żeby nie dostała się tam, gdzie ona. I po paru chwilach panna Winslow została Krukonką. Usiadła obok szczupłej blondynki z wesołym uśmiechem. Evans nic nie poczuła. Skierowała spojrzenie na dyrektora, który miał wygłosić przemowę powitalną. 
To będzie wspaniałe sześć lat - pomyślała. 



Cześć :) dzisiaj pojawiam się z pierwszą miniaturką. Eskaryna prosiła mnie o trójkąt Syriusz-Max-Jasper ale nie zdecydowałam się na to by nie zrobić wam żadnych spoilerów ani nic takiego podobnego. 
Mam nadzieję jednak, że ta wam się spodoba. Zobaczyliście jak przyjaźń Maxine i Lily zakończyła się z perspektywy tej drugiej. 
Pozdrawiam i do usłyszenia 




4 komentarze:

  1. No nie, i miłosny trójkąt diabli wzięli :D Ale okej, miniaturka dobrze wróży.
    Wiesz, wydaje mi się, że nić porozumienia między Petunią a Lily zerwała się tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy Dumbledore odrzucił prośbę starszej Evansówny o przyjęcie do Hogwartu. Nie wydaje mi się, żeby wcześniej mogła nazywać Lily wariatką skoro wtedy jeszcze sama spodziewała się, że może też jest czarownicą. No, ale to nie jest żaden pewnik, rzecz jasna.
    Ogólnie rzecz biorąc, mam wrażenie, że mocno nagięłaś kanon tą miniaturką :) Lily pozwoliła Severusowi skrzywdzić Petunię, zaraz potem uścisnęła mu rękę i oto przyjaźń kwitnie. Niby własna interpretacja też jest fajna, a byłoby nudno przedstawiać od nowa coś, co już jest w książce, ale zdrugiej strony Twoje wersja jest zbyt łatwa, zbyt czarno-biała jak dla mnie. Siostry Evans zbyt się wtedy kochały, żeby ta sytuacja mogła wyglądać podobnie.
    Ciekawa była historia o tym, jak to się stało, że Lily i Maxine przestały się przyjaźnić. To naprawdę okropne, że czasem takie bzdury potrafią przekreślić naprawdę piękne perspektywy. Ale to ciekawe, już dawno zastanawiałam, co takiego mogło się między nimi wydarzyć.
    Hej, jak to sześć lat? :D A nie siedem? Kurde, zazdraszczam, gdzie jest mój list na barchany Morgany...
    Podoba mi się pomysł z miniaturkami, chcę jeszcze :)
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Widzę że nie do końca ci sie spodobało no ale trudno. Postanowiłam przedstawić swoją wersję i trochę pozmieniałam fakty.
      Pomyliło mi się bo jest sześć klas haha i zapomniałam że to siedem lat.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Nie no, wiesz, każda zmiana to ryzyko. Ja planuję gruntowną zmianę w kanonie w szóstej części i już teraz powoli przygotowuję się na możliwe reakcje!
      Czy nowa część to będzie nowy rozdział czy miniaturka? :)

      Usuń
    3. Wiem ale postanowiłam podjąć to ryzyko :)
      Nowa część to będzie rozdział , mam już połowę więc niedługo dodam
      Pozdrawiam

      Usuń