czwartek, 2 marca 2017

Rozdział 28.

- Eeee co się stało? - mruknął Remus widząc stan naszej piątki. Potargane, a niektóre z obrażeniami na twarzy. Opadłam na ławę i z grymasem wkurzenia sięgnęłam po dzban z herbatą. Potrzebowałam porządnej dawki teiny.
- Ustawka z jedną idiotką - odpowiedziała Emma zbierając potargane włosy w niechlujnego koka. Uniósł brew zdezorientowany.  
- Biłyście się? - wymamrotał. Pociągnęłam nosem i wypiłam parę łyków. Lily niepewnie chwyciła za wazę z zupą paprykową. Mary opowiedziała co się przed chwilę wydarzyło, a Gryfon wyglądał jakby dostał łomem w głowę. No i nie dziwię się. Ja bym zareagowała podobnie. Bezsens - Maxine i Łapa? To najgorszy żart jaki kiedykolwiek słyszałem. Przecież byście się pozabijali - parsknął radośnie. 
- Coś się jej uroiło i tyle - Georgie wzruszyła ramionami i wgryzła się w bułeczkę nadziewaną mięsem mielonym i warzywami. Zmieniliśmy temat na nieco przyjemniejszy. A mianowicie Quidditch. Kiedy Remus opowiadał o tym iż panowie i cała drużyna Gryfonów dostaje szału przez to iż nie wiedzą kto jest nowym Szukającym Krukonów zarówno ja i dziewczyny z trudem powstrzymywałyśmy wybuch śmiechu. Chłopak wlepił we mnie swoje spojrzenie. 
- Czemu się tak na mnie patrzysz? Przecież nic nie wiem. Jestem kontuzjowana i nie mogę grać. A Troy nic nie mówił - wymamrotałam dźgając widelcem kiełbaskę leżącą na moim talerzu. 
- Coś mi tu nie gra - rzucił - Wy coś wiecie ...
- Nic nie wiemy, a jeśli nawet to co? Wszystkiego dowiecie się jutro na meczu - powiedziała Mary. To zamknęło temat. Po obiedzie nadal w szkolnym mundurku udałam się w stronę biblioteki. Pora na pierwsze korepetycje z Regulusem. Dam radę. Dam sobie radę. Na pewno dam radę. Pani Forbes wesoło się do mnie uśmiechnęła po czym wróciła do swojego zajęcia, czyli do porządkowania kart uczniów. Młodszego z Blacków nigdzie nie było, dlatego też usiadłam przy jednym z końcowych stolików i zabrałam się za lekturę, którą jutro będziemy omawiać w Klubie Książki. Minęło dziesięć minut, potem dwadzieścia, a jego wciąż nie było. Nie żebym się denerwowała, ale cholera przecież byliśmy umówieni. A ja miałam misję. 
- Jestem jestem! - szedł w moją stronę zawiązując sobie krawat. Zmrużyłam oczy. Jego włosy były potargane, usta opuchnięte, a koszula wystawała zza spodni. No proszę proszę. Usiadł przy stoliku i na widok mojego łobuzerskiego uśmiechu uniósł brew do góry - Co? Brudny jestem? - spytał. 
- Mam nadzieję, że jest ładna. Bo musiałam sporo czasu na ciebie czekać - parsknęłam ziewając. Zacisnął usta w wąską linię, a jego blade policzki pokryły rumieńce - Czyli tak. 
- Nie gadajmy o tym - mruknął ponownie stając się oschłą i ironiczną wersją siebie. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam z torby potrzebne nam materiały. Trwała dziwnie niezręczna cisza. 
- Mam przynajmniej nadzieję, że ona nie musiała borykać się z problemem twojego nadmiernego ślinienia się - nie mogłam się powstrzymać. 
- Winslow - warknął pochylając się lekko do przodu, a ja niewinnie się uśmiechnęłam. 
- Co to jest Brodawkolep? - spytałam zmieniając temat na ten właściwy. Uniósł brew. 
- Eliksir? - spytał niepewnie, a mnie zachciało się stąd wyjść. Chrząknął widząc moją minę. 
- To składnik niektórych Eliksirów. Po zetknięciu ze skórą pokrywa ją brązową skorupą przypominającą wielką brodawkę. Stąd nazwa. Używany jest na przykład Eliksiru chroniącego przed ogniem - wyjaśniłam starając się być w miarę spokojna. Kiwnął głową, a ja uniosłam brew - Czemu nie notujesz? - spytałam widząc, że nie naszykował nawet żadnej kartki. Mruknął coś i po wyciągnięciu pergaminu oraz kałamarza naskrobał to co powiedziałam. To będzie długi dzień. 
                                          ***
Rozmowę dziewczyn o poniedziałkowym sprawdzianie z OPCM przerwało pojawienie się pana Pottera i Blacka. Rudowłosa uniosła brew widząc, że ledwo panują nad wybuchem. Oho. 
- Co jest? - spytała powoli, a Macdonald ukryła twarz za podręcznikiem. 
- Możecie nam wyjaśnić co Max robi w bibliotece z tym pomiotem szatana? - warknął Black zaciskając dłonie w pięści. Kiedy zobaczył imię jego braciszka koło imienia Krukonki najpierw chciał tam biec i mu przywalić. Nadal miał w pamięci to co wydarzyło się między nimi na przedstawieniu. Przed oczyma nadal miał moment kiedy usta Ślizgona złączyły się z wargami szatynki. Sam nie wiedział czemu był wściekły. To jego przyjaciółka niemal rodzona siostra. A to tylko przedstawienie. Rola do odegrania. A on zachowywał się jakby coś między nią, a Regulusem było w prawdziwym życiu. Idiota. Dopisywał do historii swoją fabułę.
- Chodzi ci o Regulusa? Pewnie się uczą - Evans wzruszyła ramionami i niepewnie się uśmiechnęła. 
- A, dlaczego razem? - mruknął właściciel okularów. W jego orzechowych oczach tlił się ogień. 
- Maxine daje mu korepetycje z Eliksirów. Slughorn ją o to poprosił - wyjaśniła trochę naginając rzeczywistość. W końcu ona i Mary też nie wiedziały, że ich przyjaciółka sama zaproponowała pomoc szesnastolatkowi. Gdyby wiedziały też nie byłyby zadowolone - A ona nie mogła odmówić, bo wtedy odjąłby jej punkty i takie tam ... 
- A, dlaczego akurat ona? To ty jesteś najlepsza z tego przedmiotu - burknął Black. Nadal mu się to nie podobało. Ani trochę. Parsknęła. 
- Na serio myślisz, że twój ukochany braciszek zgodziłby się na moją pomoc? Jestem Szlamą. 
- Lily ...
- Nie James. Jestem nią i się tego nie wstydzę. No, ale Maxine musi się z nim przemęczyć te dwa tygodnie - wzruszyła ramionami. Do Pokoju Wspólnego wszedł Peter z naręczem książek. Zauważył swoich przyjaciół i ruszył w ich stronę. 
- Cześć ... Spotkałem Max w bibliotece. Kazała przekazać żeby ktoś z nas przyniósł jej z Wieży podręcznik do Eliksirów ...      
- Ja się przejdę! - 1/2 Huncwotów podniosła się energicznie z kanapy. Lily zmrużyła oczy. 
- Lepiej ja pójdę - zachichotała Mary, po czym weszła do dormitorium i po wzięciu podręcznika ruszyła w stronę biblioteki. Panowie ponownie zasiedli widząc morderczy wzrok Pani Prefekt. 
- Macie siedzieć na tyłkach! Ani się ważcie tam iść! Bo zamorduje ... - zacisnęła dłoń w pięść. 
- Lily? - wymamrotał Peter. 
- Co?! 
- Mogłabyś odłożyć różdżkę? - poprosił. Zakłopotana chrząknęła i schowała swój magiczny patyk do kieszeni spodni.
- Ale, to Ślizgon. A jak ... - wyjąkał Jim. Ta wersja Gryfonki go nieco przerażała. I to bardzo. 
- Maxine jest zdolna i sobie poradzi. Ale wątpię żeby Regulus w obecności pani Forbes coś jej zrobił. Mimo wszystko nie jest aż tak głupi jak się wam wydaje - mruknęła zakładając nogę na nogę. Pete odłożył książki i zaproponował żeby pograli w coś kreatywnego. Żeby nie myśleli o tym co się działo w bibliotece. Stanęło na kalamburach.
                                           ***
Ciemne chmury zebrały się nad lasem zasłaniając gwiazdy, który świecąc za słabo nie dały im rady. Jedynie dumny i niezwyciężony księżyc przebijał się przez ten kłębiasty mur i oświetlał wnętrze lasu.
O pień drzewa opierał się niski mężczyzna z szarym płaszczu obracający w krótkich palcach pomiętego papierosa. Tytoń wypadał spomiędzy bibułki i dzięki grawitacji lądował na mchu wirując.

- No i co Blind? Ten twój znajomy jakoś nie za bardzo się śpieszy - mruknęła siedząca kilka metrów dalej kobieta. Jej płomienne włosy niemal lśniły w półmroku. Uśmiechała się sarkastycznie ukazując brak dolnej jedynki. 
- Przyjdzie - szepnął blondyn. 
- Byle przed północą - zachichotała zdrapując paznokciem zeschnięte błoto ze swojego botka. Susanne Olivies nie przepadała za nudą. Wolała być wrzucona w wir wydarzeń niż siedzieć na jakimś zadupiu i odmrażając sobie tyłek. Minęło kolejne dwadzieścia minut, a obiektu ich oczekiwania nadal nie było. Kobieta westchnęła i już podnosiła się z pieńka, gdy w oddali zamigotało coś czerwonego. Uniosła brew. W ich stronę szedł chudy jak patyk chłopak z czerwonej skórzanej kurtce. 
- Sorry za spóźnienie, ale Edelman nie reagował na Eliksiry i musieliśmy ... nie ważne. Hej - podali sobie z blondynem ręce, po czym spojrzał w stronę rudowłosej - Chirac Henderson - przedstawił się. 
- Susanne Olivies - uścisnęli sobie dłonie. 
- No i? - spytał Blind poddenerwowanym głosem. Właściciel czerwonej kurtki westchnął. 
- Udało się. Udało ... 
                                             *** 
- Na dzisiaj koniec - ziewnęłam przeciągając się. Nie wiem jakim cudem wysiedziałam tutaj te trzy godziny. Byłam głodna, zmęczona i otumaniona tym jaki poziom ma niewiedza tego osobnika. 
- A może jeszcze trochę? Na serio wydaje mi się, że załapałem ten temat o truciznach ... - wymamrotał widząc jak mrużę oczy. Boże ... trzymaj mnie. 
- Ja ... już nie ... chcę - jęknęłam kręcąc się wokół własnej osi jak jakiś debil. Parsknął. 


- No proszę proszę - zatrzymałam się słysząc znajomy i znienawidzony głos. Zacisnęłam dłonie w pięści żeby od razu nie rzucić się na niego. Regulus wstał. Za co byłam mu wdzięczna. W razie czego mnie przytrzyma. Chyba. 
- Czego chcesz Evan? 
- Ja? Niczego. Po prostu przyszedłem po książkę na ONMS i tak patrzę i widzę mojego ulubionego młodszego kolegę rozmawiającego z Miss Dziwek 1977 ... - zachichotał psotnie, a ja mrużąc oczy ruszyłam w jego stronę jak rozjuszony byk. W tym samym momencie poczułam dłoń Ślizgona na swoim nadgarstku przez co trochę się uspokoiłam. Ale tylko trochę. Niech tylko mnie puści, a Rosier będzie miał w tyłku dodatkową dziurę. 
- Po pierwsze może trochę szacunku do kobiet co idioto? Matka nie nauczyła cię bycia dżentelmenem? Ups ... no tak. Przecież twoja matka puszcza się na lewo i prawo z każdym kto ma dwie nogi - szepnęłam złowieszczo wykrzywiając wargi. Regulus zatamował śmiech kaszlem. Natomiast Rosier wyglądał jak demon zstępujący z piekła. Obnażone zęby, płonące oczy, pulsująca żyła na szyi. Brakowało tylko piany toczącej się z ust. 
- Ty .... - ruszył w moją stronę wyciągając różdżkę. 
- Panie Rosier! Co to ma znaczyć?! - zza regałów wyszła pani Forbes odkładając na stolik naręcze książek. Jej spojrzenie mogłoby zabijać - Proszę natychmiast to odłożyć! - pisnęła wskazując na jego magiczny patyk. Siedemnastolatek zacisnął usta w wąską linię, po czym wkładając różdżkę do kieszeni wyszedł z biblioteki trzaskając drzwiami. Pokręciła załamana głową i wróciła do swoich zajęć. Spojrzałam na Blacka którego mina wskazywała jedno. Miałam przechlapane. No super. Tylko o tym marzyłam. Żeby wejść w otwartą wojnę z największym świrem w szkole. 
                                              ***
Weszłam do dormitorium zmęczona i zdezorientowana tym co się przed chwilą wydarzyło. Mam kłopoty. Do tej pory Rosier jakoś bardzo się mną nie interesował i tylko czasami dochodziło między nami do spięć. Teraz po wydarzeniu z biblioteki prawdopodobnie miało się to zmienić. Super. Normalnie super. No dobra nazwałam jego matkę dziwką, ale to była prawda. Moniqua Rosier znana była ze swojego barwnego życia erotycznego. Jakoś szczególnie się z tym nie kryła. Więc o co mu chodzi? Niech ma pretensje do niej a nie do mnie, że nazywam rzeczy po imieniu. 
- O już jesteś - do środka weszła Georgie. Miała na sobie szkolny mundurek a jej misternie zapleciony kok zniknął sprawiając, że rude pofalowane włosy rozsypały się po ramionach - Jak było? - spytała z zainteresowaniem. Usiadłam. 
- Bardzo dobrze. Black mnie nie zabił, nie porwał ani nie sprzedał na żadnym podejrzanym czarnomagicznym jarmarku - rzuciłam. Kiedy jestem rozdrażniona włącza mi się ironia. 
- Słyszałam od Remusa, że Lily z trudem powstrzymała Syriusza i Jamesa przed tym żeby tam do was pobiegli. Zachowywali się jak wariaci ...
- Czyli jak zawsze - westchnęłam. Jeszcze tej dwójki mi tam brakowało. Muszę kupić Lils wielką tabliczkę czekolady z orzechami. 
- Jak poszło? - uniosła brew. 
- Nie było aż tak źle. Regulus ma lekkie braki w wiedzy i nie dziwię się dlaczego te korki były mu potrzebne, ale jest pojętnym uczniem - wyjaśniłam. Niebieskooka wyszczerzyła zęby - Co? - uniosłam brew zdezorientowana. Chrząknęła. 
- Nie ważne. Okej idziemy na kolację? - spytała przebrana już w jeansy i sweter. Westchnęłam i po przebraniu się dołączyłam do niej w drodze do Wielkiej Sali. Nadal zastanawiałam się o co jej chodziło z tym szczerzeniem zębów. Wszyscy nasi przyjaciele siedzieli przy stole Gryffindoru więc tam skierowałyśmy swoje sylwetki. Kiedy usiadłyśmy nastała dziwnie krępująca cisza. Syriusz i Jim siedzący na przeciwko mnie mrużyli oczy w oczekiwaniu na wyjaśnienia. Super. 
- Lily? Mogłabyś mi podać ...
- Mogłabyś nam powiedzieć po jakie licho zgodziłaś się dawać korepetycje temu psychopacie? - Potter mi przerwał. Zastygłam unosząc na niego wzrok. 
- Po pierwsze nie ładnie jest przerywać. A po drugie nie wasz biznes - odparłam. 
- Pewnie się zakochała - prychnął Black. Drgnęłam, a siedząca po mojej lewej stronie Emma zakrztusiła się kakao. Reszta dziewczyn wpatrywała się w niego z szokiem wypisanym na twarzy, a chłopaki odwrócili wzrok. Chrząknęłam. 
- Ty na serio czerpiesz przyjemność z tego, że się ze mną kłócisz? - zapytałam ze słyszalnym bólem w głosie. Drgnął, ale nadal miał tą powściągliwą maskę - Jakoś odechciało mi się jeść - wstałam i z rękoma w kieszeniach wyszłam z Wielkiej Sali. 
                                       ***
- Wy jesteście nienormalni! - warknęła Emma niemal rzucając widelcem o stół - Obaj - dodała widząc, że James ma oburzoną minę. 
- Ja nadal nie rozumiem czemu ona się z wami zaprzyjaźniła. Cały czas macie do niej jakie przytyki. Niezależnie od tego co by nie zrobiła. Maxine jest cierpliwa, ale niedługo i ona nie wytrzyma. A wtedy wasza przyjaźń pójdzie się bujać. Dorośnijcie - westchnęła Georgie i wróciła do jedzenia tosta. Black odłożył sztućce i wstał. Emanując złością wymaszerował z pomieszczenia. Był zły. Bardzo zły. Nie na nią. Nie na dziewczyny. Nawet nie na Regulusa. Był zły na siebie. Że tak łatwo ulegał emocjom. Nie wiedział co się z nim działo. Przy tej dziewczynie puszczały mu wszelkie hamulce i zachowywał się jak troglodyta. Ale nie potrafił inaczej. Nie umiał inaczej. Nie rozumiał swoich uczuć chociaż ktoś postronny mógł z ogromną łatwością je określić. Wkurzony i załamany udał się na wieżę astronomiczną. 
                                         ***
W sali szpitalnej panował półmrok. Światło wydobywające się spomiędzy przerw żaluzji lądowało na nieprzytomnym chłopcu leżącym na jedynym łóżku w tym pomieszczeniu. Nagle ze stojącego po lewo urządzenia zaczęło wydobywać się piszczenie. Kłujące w uszy i głośne. 
- Budzi się! - do sali wbiegły dwie pielęgniarki. W dłoniach trzymały torebki z różnymi proszkami. 
- No dalej mały ... dalej ... - jedna z nich rozpięła mu koszulę szpitalną i wtarła jeden z proszków w jego klatkę piersiową. Dziesięciolatek nagle zaczerpnął duży haust powietrze i uniósł się zatrzymując rozbiegane spojrzenie na pielęgniarkach. Wyglądał na przerażonego. 
- Cześć kochanie - uśmiechnęły się. 
                                         



Hej hej 
Teraz wyjaśnię. Najpierw parę dni temu dodałam pierwszą część rozdziału a dziś miałam dodać drugą jednak postanowiłam połączyć je w jeden rozdział. 
Pozdrawiam i do usłyszenia


2 komentarze:

  1. Cześć!
    Tak właśnie patrzę, że jakiś ten rozdział dłuższy niż zwykle, bardzo dobrze :D
    Jejku, już nie mogę doczekać się reakcji Huncwotów na widok Maxine na boisku! Remus mądry chłopak, to coś tam mu w głowie kiełkuje, ale za późno, oj, za późno.
    Merlinie najdroższy, kto tak wygniótł Regulusa??? Jakiś potwór chyba. Zwłaszcza, że Max musi mieć romans z młodszym i starszym Blackiem (nie jestem tylko pewna, czy jednocześnie), niech inne baby trzymają się z daleka.
    Morgano słodka, muszę niestety przyznać, że Regulus jest najgorszym uczniem ever. Nie dość, że jest głąbem i Max musi go edukować, to jeszcze robi łaskę, bo mu się nie chce. Masakra.
    Haha, ubawiło mnie, kiedy James stracił cały animusz w obliczu demonicznej Lily :D Dobrze mu tak.
    Maxine świetnie poradziła sobie z Rosierem, ale z drugiej strony naraziła się groźnej osobie i kto wie, co może z tego wyniknąć...
    James i Syriusz nadal są pacanami, tu rewolucji nie ma. Ciekawe, czy kiedyś z tego wyrosną.
    O, widzę, że nastąpił poważny zwrot akcji w naszym mrocznym wątku :) Skoro chłopak obudził się przerażony, to może coś pamięta...
    Chcę więcej długich rozdziałów! :D
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      To przez to że połączyłam dwie części ;)
      No Remus myśli ale tego szoku który już niedługo przeżyją ... ah
      Regulus ma koleżankę hehe. Ulala jakie plany masz dla moich bohaterów :D dość ciekawe
      Pozdrawiam i do usłyszenia

      Usuń