piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 24.

Sobota powitała Hogwart dość brzydką pogodą. Deszcz zacinał w okna sprawiając, że widoczność była zerowa. Nikt o zdrowych zmysłach nie wyszedł by w taką pogodę na dwór.
Niestety Hagrid miał taką pracę i nawet deszcz oraz zimny wiatr nie mogły mu przeszkodzić. 
Dopił herbatę z pokrzywy, po czym założył ciepłe futro z norek i z kuszą w dłoniach wyszedł ze swojej chaty. Spojrzał na ciemne niebo i przekroczył linię Zakazanego Lasu. Musiał znaleźć łoże jednorożców ponieważ profesorowi Slughornowi była potrzebna ich sierść, którą gubiły w połowie listopada.
Idąc za śladami kopyt dotarł do dość sporego jeziorka, po tafli którego pływały liście oraz dzikie kaczki. Miał przejść obok nie zwracając na to uwagi, gdy jego spojrzenie wyłapało coś leżącego na małej wysepce pośrodku jeziora. Przybliżył się rozglądając na boki żeby w razie czego móc się obronić. Gdy stanął przy samym brzegu wytrzeszczył szeroko oczy i przeklął potwornie. Brodząc w lodowatej wodzie sięgającej mu jedynie lekko przed kolana dotarł do wysepki, na której leżała dziewczyna. Jej jasne włosy były całkowicie mokre, pobrudzone ziemią i liśćmi. Blada już i tak skóra wydawała się być przezroczysta. Sine usta i cienie pod powiekami. Ciało dziewczyny okrywała mokra i granatowa sukienka na długi rękaw, a na stopach miała zwykłe baleriny. Mężczyzna od razu połączył ze sobą wszystkie fakty i zorientował się, że to ta cała Camille którą wszyscy szukają. Zarzucił kuszę na ramię i z dziewczyną na rękach ruszył w stronę szkoły modląc się by nie było za późno. 

Dochodziła dopiero 6.30, ale pani Shey już dawno była na nogach by doglądać swoich pacjentów. Hagrid pchnął drzwi swych biodrem i wszedł do środka rozglądając się w poszukiwaniu kobiety. 
- Kto do jasnej ciasnej mi tu ... - pielęgniarka wyszła z kantorka wytrzeszczając oczy. 
- Znalazłem Camille - wymamrotał i ułożył ją na jednym z wolnych łóżek. Ruby ustawiła wokół jej łóżka parawany i zabrała się do pracy, a Gajowemu kazała biec poinformować dyrektora. Mężczyzna wycofał się i chwilę później był już pod drzwiami gabinetu należącego do Dumbledore'a. Siwowłosy siedział przy swoim biurku i pisał list. 
- Panie Psorze! - Hagrid wszedł do środka nawet nie pukając. Dyrektor uniósł głowę. 
- Co się stało mój drogi? - poprawił swoje okulary. 
- Camille się znalazła - szepnął. 
                                           ***
Ziewając wiązałam sznurówki butów. Już i tak byłyśmy spóźnione na śniadanie, ale nie chciałyśmy tam biec tylko powoli i dokładnie się przyszykować. W końcu jak nie zdążymy to możemy wpaść do kuchni. Skrzaty na pewno dadzą nam po kanapce. A przypominam, że jest sobota a śniadanie zaczyna się o 10.00. Nieźle pospałyśmy, co nie?
- Ciekawe jak Lily się czuje siedem godzin przed przedstawieniem - Em wyszczerzyła zęby i włożyła na stanik szarą bluzkę w paski. 
- Jak znam życie pół nocy nie spała powtarzając tekst. Ma najmniej do mówienia, a najbardziej się boi. Typowa Lily - parsknęłam wstając. Blue przeciągnęła się i spała dalej. Georgie wyszła już pięć minut temu, bo musiała podobno zrobić coś ważnego. Nie wnikam. 
Rozmawiając o dzisiejszym przedstawieniu ruszyłyśmy w stronę Wielkiej Sali. Byłyśmy już blisko, gdy zobaczyłyśmy machającą do nas panią Efron. Wyglądała na poruszoną i zdenerwowaną. 
- Dziewczęta! - podleciała do nas.
- Co się stało pani profesor? - uniosłam brew. 
- Camille ... Hagrid znalazł ją nieprzytomną w Zakazanym Lesie ... - wymamrotała opierając dłonie na kolanach i wyrównując oddech. Spojrzałyśmy na siebie z Emmą.
- Co? - szepnęła 


- Co z nią? - spytałam. 
- Nie wiadomo. Nadal nie odzyskała świadomości. 
- A co z przedstawieniem? Skoro ona nadal jest nieprzytomna? Przekładamy? - uniosłam brew. 
- Nie ma mowy. Drugi raz? ... i za każdym razem z powodu pobytu aktora w Skrzydle Szpitalnym?
- Ale nie mamy zastępcy ...
- Mamy - uśmiechnęła się, a ja zmarszczyłam brwi by potem zrobić przerażoną minę. 
- O nie ... nie ....
- Daj spokój Max. Znasz kwestie Camille na pamięć. Dobrze o tym wiesz - rzuciła, a blondynka spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc. No tak. Pora na wyjaśnienia. Podczas tych wszystkich prób zawsze siedziałam blisko sceny i tak jakoś wyszło, że kwestie Ruby oraz paru innych osób zaczepiły się w mojej głowie. Oczywiście nieświadomie. Super. 
- Super ... no dobra - jęknęłam ze zrezygnowaniem, na co kobieta pisnęła i klaszcząc w dłonie cmoknęła mnie w policzek. 
- Wspaniale. Będzie dobrze - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę, z której przed chwilą wraz z Hunter przyszłyśmy - A, jeszcze jedno - chrząknęła zatrzymując się - Nasz wspaniały Mario też się zmieni - dodała. Zmarszczyłam czoło. 
- Czemu? - spytałam zdezorientowana. 
- Seanowi zmarła babcia i wczoraj pojechał do Dublina. Wróci we wtorek i nie może wystąpić. Dyrektor i pan Slughorn musieli dać szlaban jednemu ze Ślizgonów i tak jakoś wyszło, że ... że zostanie Mario - chrząknęła po raz kolejny. Co? Mam się całować ze Ślizgonem? Boże ... jeśli to Rosier to się zabije. Przysięgam. 
- A ... co to za Ślizgon? - serce waliło mi jak oszalałe. Modliłam się o to by to nie był Rosier. 
- Black. Regulus Black - westchnęła, a ja otworzyłam szeroko usta. Czułam jak grunt znika mi spod nóg. Regulus?!?!? To chyba wolałabym ... Nie, Rosier gorszy. Rosier gorszy. Rosier gorszy. 
- Ale on jest z klasy niżej - wtrąciła Emma, na co nauczycielka wzruszyła ramionami - A jakim cudem on się nauczy tekstu? Przedstawienie za sześć godzin ... - mruknęła. No właśnie. 
- Podobno mają mu dać jakiś Eliksir poprawiający pamięć czy coś. Nie dopytywałam się szczegółów. No dobrze. Pamiętaj Max. Koncentracja. Widzimy się o 16.00 pod Wielką Salą - powiedziała i zniknęła za rogiem. Ja nadal stałam zamurowana. Hunter poklepała mnie po ramieniu. 
- Nie martw się Max. To tylko pocałunek ... 
- Mario i Ruby całują się dwa razy - warknęłam zdenerwowana. Chrząknęła. Nie rozmawiając już na ten temat dotarłyśmy na Wielką Salę. Zdążyłam przynajmniej zjeść miseczkę owsianki nim wszystko zniknęło. Starałam się nie myśleć o przedstawieniu by się nie dołować, ale słabo mi wychodziło. Wszyscy o tym gadali. Wszyscy. Raz o mało nie wybuchłam na jakąś jedenastolatkę z rudymi kucykami bo zaczęła zastanawiać się jak będą wyglądały miłosne sceny Mario i Ruby jeśli takie będą. Nie interesuj się dziecko! Masz dopiero jedenaście lat! Chciałam krzyknąć. 
- Co ty taka nerwowa? - James wyszczerzył zęby i objął mnie ramieniem. Warknęłam gardłowo. 
- To te dni - szepnął Syriusz uśmiechając się. 
- Nie mam okresu idioci. Po prostu ...
- Spóźnia się jej ... ała! - dodał Potter za co dostał łokciem w żebra od Mary. 
- A waszej dwójce spóźnia się dojrzewanie. 
- Ha ha - Black prychnął i założył po męsku nogę na nogę. Nasza czwórka siedziała w Pokoju Wspólnym Gryfonów i czekaliśmy na resztę przebywającą obecnie w bibliotece. Zaraz był obiad ale jakoś nikt z nas nie był głodny. Ja ze stresu, Lily ze stresu, Remus ze stresu, a reszta po prostu. 
- Camille w szpitalu, to ciekawe kto ją zastąpi. 
- Ja - mruknęłam cicho, a orzechowooki zakrztusił się sokiem dyniowym który pił. Syriusz wytrzeszczył oczy. 
- Co? Przecież ... robiłaś tylko dekoracje. 
- Ale jej kwestie wryły mi się w mózg przez siedzenie blisko sceny ... dlatego - podrapałam się po uchu. Nastała cisza przerywana jedynie rozmowami innych. Siedziałam z nogami na stoliku obracając w palcach mój tajemniczy pierścionek. Nie wiem o co chodzi, ale ostatnio gdy zdjęłam go na noc i wyszłam z dormitorium to i tak musiałam po niego wrócić, bo czułam się jakbym nie miała palca. Bardzo dziwne uczucie. I kilka dni temu, gdy położyłam go na stoliku i obudziłam się w nocy siku to jego oczy świeciły na zielono. Tak się przestraszyłam, że przykryłam go czapką i odkryłam dopiero rano. 
- Powinnaś iść z tym dziwnym czymś do dyrektora zanim coś się stanie - szepnęła do mnie Mary, kiedy panowie kłócili się o to który jest przystojniejszy. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo przybyła reszta naszej grupki. Lilka wyglądała strasznie blada natomiast Remus nie pokazywał swojego strachu. 
- Czuję się jakbym miała zwymiotować wszystko co jadłam w ciągu ostatnich paru dni - wymamrotała klepiąc się dłońmi w policzki. 
- Znam ten ból - mruknęłam. Jednak mnie nie brały wymioty z powodu samego występu tylko na myśl o całowaniu młodszego z Blacków ... Nie żebym chciała całować Syriusza, ale lepsze to niż dotykanie warg Regulusa. Fuj. 
- Ciekawe kto zmieni Seana - wtrącił Remus biorąc od Mary jedno z ciastek dyniowych, na co ja zrobiłam się blada a Hunter zatamowała śmiech kaszlem. Posłałam jej zbolałe spojrzenie. 
- Zobaczymy za dwie godziny - rudowłosa ziewnęła. Rozmawiając na trochę przyjemniejsze tematy dotrwaliśmy do obiadu.
                                          ***
Aurelia Hoops siedziała na swoim miejscu na recepcji piłując paznokcie. O tej porze nie działo się nigdy nic ciekawego i można było się zająć swoją urodą. Trzydziestolatka posiadała włosy w kolorze miedzi, które zazwyczaj zostawiała rozpuszczone oraz brązowe oczy. Nad jej górną wargą był pieprzyk, który dodawał jej uroku. Usłyszała piknięcie oznaczające przyjazd windy, ale jakoś się tym nie przejmowała i piłowała dalej. 
Z metalowego mini pomieszczenia wysiadła postać ubrana w czarne spodnie, czarne buty i czarną długą bluzę z kapturem. Nie widać było jej twarzy bo wpatrywała się w podłogę. Kątem oka spojrzała na siedzącą za recepcją Aurelię, po czym ruszyła szpitalnym korytarzem. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Po chwili postać zatrzymała się przed jednymi z drzwi i uniosła głowę ukazując męską twarz z cieniem zarostu i niebieskimi oczyma. 
Wszedł do sali, w której stało tylko jedno łóżko. Z wewnętrznej kieszeni bluzy wyciągnął różdżkę i machnął nią. Niby nic się nie zmieniło, ale tylko on wiedział iż teraz nikt nie będzie mu przeszkadzał. Zdjął kaptur z głowy ukazując brak włosów oraz tatuaż na karku przedstawiający pióro kruka. Podszedł do łóżka, na którym leżała kobieta w średnim wieku z jasnymi niemal białymi włosami do brody. Oczy miała zamknięte i oddychała spokojnie. Łysy machnął ręką, a jego paznokcie zmieniły się w długie i zakrzywione żółte pazury. 
- Śliczna jesteś, ale szef kazał się ciebie pozbyć, więc co ja mogę? - westchnął, a jego uszy wyostrzyły się tak samo jak kły. Oczy zrobiły się całe czarne, a skóra jeszcze bledsza. Minutę później wyszedł i wsiadł do windy. Kiedy zjeżdżał na dół personel szpitala stwierdził zgon Felicity Ross. Jej gardło zostało poderżnięte. Mężczyzna gwiżdżąc pod nosem zniknął w mroku. 
                                        ***
- Moi kochani. Pamiętajcie. Nie ważne jak nam wyjdzie ja i tak jestem z was dumna - pani Efron ubrana w elegancką czarną sukienkę i szpilki klepnęła każdego z nas w ramię. 
Wielka Sala był już gotowa na przedstawienie. Scena z kurtyną, a przed nią rzędy z wygodnymi krzesłami. Na samym przodzie te dla nauczycieli.
Ja już byłam przebrana w mój przepiękny strój Księżniczki Złodziei. Ciemnozielone wąskie materiałowe spodnie ze ściągaczami przy kostkach, czarne wiązane i skórzane buty do łydek, luźna, lniana biała koszula z rękawem 3/4 oraz brązowe wdzianko a'la peleryna. A na głowie czarna beanie z przyczepionym piórkiem. I lekki makijaż. Normalnie sam seks. Mhm. Na pewno. Jessie z Evą, czyli moje koleżanki z gangu był ubrane w luźne czarne spodnie, lniane ciemnozielone koszule i skórzane krótkie buty. Heather, czyli Mała Jocey wąskie ciemnobrązowe spodnie, również krótkie skórzane buty i czarną koszulę. Spod byka gapiłam się na młodego Blacka, który stał koło naszej nauczycielki i odbierał od niej ostatnie wskazówki. Wyglądał na niezwykle znudzonego, jak to on. Ubrany był w czarne dopasowane spodnie, tego samego koloru skórzane buty przed kolana, kremową koszulę i elegancką czarną marynarkę z czerwonymi elementami. Na szyi wisior. 
- Ale się porobiło, co? - zaśmiał się Remus podchodząc do mnie i dając mi butelkę z wodą. Wzięłam porządnego łyka. 
- Nawet mi nie mów. Cała się trzęsę - szepnęłam przygryzając wnętrze policzka. Objął mnie. Jako Braciszek Tuck miał na sobie brązowy worek sięgający ziemi z długimi nogawkami i kapturem. Do tego czarny sznur w talii i wisior z krzyżem na szyi. Prawdziwy mnich. 
- Będzie dobrze. To tylko dwa pocałunki. Nie umrzesz od tego ... - pocieszył mnie. Mary i Helsey stały koło Lils i pomagały jej z suknią Królowej Richelle. Szary-czerwony gorset z koronkowymi rękawami i pętelką do zaczepienia na kciuku oraz lekko bufiasty szary dół z koronką i koralikami. Do tego niskie czarne pantofle na obcasie. Jej rude i kręcone włosy zostały spięte w wysokiego koka ozdobionego perłami. Do tego dość lekki makijaż i masa pierścionków na palcach. Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco, bo wyglądała strasznie blado. Odwzajemniła uśmiech. Podeszła do niej Demi grająca Księżną Jannę i objęła ją ramieniem. Ona natomiast miała na sobie trochę prostszą granatową suknię z szalem na ramionach. Czarne włosy spięte w dwa warkocze spływały na plecy. 
- Kochani! Za piętnaście minut zaczynamy! 





Hej :)
Mam nadzieję, że taka długość wam wystarczy.
W kolejnym 3/4 treści to będzie przedstawienie, więc ci którzy tak na niego czekali na pewno będą usatysfakcjonowani. 
Tak jak pod poprzednim rozdziałem proszę o to byście pisali o jakim parringu chcecie przeczytać miniaturkę. Napiszcie minimum dwie.
Pozdrawiam 




2 komentarze:

  1. Jestem w końcu!
    Jeju, pomysł z narracją z perspektywy Hagrida BARDZO mi się spodobał. To taka niedoceniana postać, cudownie, że postanowiłaś rzucić na nią trochę światła.
    Co nie zmienia jednak faktu, że okoliczności znalezienia Camille były bardzo niepokojące.
    Ooo, a to dopiero niespodziewana zamiana miejsc! Nagle nasza niepozorna Maxie, która oczywiście powinna być primadonną od samego początku, dostała szansę życia! I to z niespodziewanym partnerem... To daje tak dużo interesujących perspektyw, że aż mózg mi paruje :D
    Regulus Black! A to dopiero.
    Nic dziwnego, że Max się tak zestresowała - nawet nie wiem, czy DA SIĘ przygotować do perspektywy pocałunku z kimś obcym, a co dopiero to zrealizować.
    Pierścionek, który znalazła Maxie, staje się coraz bardziej niepokojący. Niby wszyscy wiemy, że nie wolno nosić przedmiotów niewiadomego pochodzenia, ale jednak. Co to za rzecz i co robi???
    Bardzo podoba mi się kryminalny wątek w Twoim opowiadaniu - w sensie bohaterowi robią to, co powinni, a gdziewś w tle toczy się niekontrolowana akcja i wszyscy musimy się dostosować do nowych zagrożeń. Super!
    BRACISZEK TUCK JAKO REMUS TO TOTALNY STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ.
    NO NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE ZAKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE!!!! Już się wczułam, wyobraziłam sobie wszystkie kostiumy, maleńkie szczególiki, relacje bohaterów, strach Maxie... AŻ TY NAGLE WSZYSTKO UCIŁĘŁAŚ! Tak nie można, no :D Baaaardzo jestem ciekawa dalszego ciągu, tak zagmatwałaś akcję, że aż trudno zgadnąć, co się wydarzy.
    Powodzenia, trzymam kciuki!
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej od dawna chciałam poruszyć perspektywę Hagrida i w końcu sie udało.
      Wiem jestem zła heheheheeh. No ale w następnym rozdziale odpokutuje. A chociaż mam taką nadzieję.
      Sprawa pierścionka tez już niedługo się wyjaśni.
      Pozdrawiam

      Usuń