- A może zostaniesz na kolację? - zaproponowała mi Molly, kiedy dyrektor chciał się już zbierać.
- No ... - spojrzałam na niego.
- Zostań. Jason odprowadzi cię do szkoły. W końcu jesteś teraz z nim na pogaduchach - Dumbledore mrugnął do mnie, założył kapelusz i wyszedł z Nory żegnając się z rudowłosą. Ściągnęłam trampki, który już miałam na nogach i razem z Molly wróciłam do kuchni gdzie siedzieli pozostali. Został jedynie mój brat, Hestia, Marlena i bliźniacy. Reszta wyszła zaraz po zakończeniu zebrania, czyli jakieś piętnaście minut temu. Usiadłam między bliźniakami którzy grali z Jasonem w mugolskie karty. Na razie wygrywał Fabian. Lena z Hestią rozmawiały o najnowszej linii ubrań Anastazji. Natomiast Artur mieszał ciasto na naleśniki.
- Max? Poszłabyś sprawdzić czy chłopcy śpią? Jeśli nie to niech zejdą. Też coś zjedzą - powiedziała Moll zakładając na siebie fartuszek w kwiaty.
- Pewnie - uśmiechnęłam się, klepnęłam Fabiana w ramię i ruszyłam w stronę schodów. Na pierwszym piętrze znajduje się sypialnia Molly i Artura, dlatego tam nie wchodziłam. Natomiast na drugim swój pokój miał roczny Percy oraz Charlie. Na drzwiach wisiała kolorowa tabliczka z jego imieniem. Po cichu weszłam do środka. Jedynym źródłem światła była lampka stojąca na stoliku przy łóżeczku. Ściany miały szary kolor. Wszędzie były zabawki. Powoli podeszłam do łóżeczka. Percy spał. Jego małą główkę pokrywał meszek jasnorudych włosków, a oczy przymknięte były powiekami. Kocyk w balony przykrywał jedynie jego nóżki. Uśmiechnęłam się. Uwielbiam małe dzieci. Są takie urocze. Chyba nie zabrzmiało to zbyt dobrze co? Musnęłam jego policzek, poprawiłam mu kocyk i poszłam do Charlie'go. Czterolatek smacznie spał przytulając pluszowego pajaca. Jego pokój natomiast był prawie cały zielony. On również miał rude włosy, ale trochę dłuższe niż jego młodszy brat. Poprawiłam mu kołderkę i weszłam na trzecie piętro. Tam pokój miał Billy. I nie spał tylko siedział przy swoim biurku i rysował.
- Nie śpisz jeszcze? - spytałam.
- Oh, hej Max - uśmiechnął się - Nie mogłem zasnąć. Nigdy nie mogę kiedy na dole są te całe zebrania - wyjaśnił poprawiając włosy.
- A co rysujesz? - oparłam się o framugę. Wstał i podał mi kartkę. Był na niej narysowany zamek. Już gdzieś widziałam tą budowlę, tylko gdzie?
- To Hogwart. Nigdy nie widziałem go na żywo, ale mama dała mi zdjęcie i postanowiłem go narysować. Ty się tam uczysz. Jest okej? - spytał cicho bawiąc się palcami.
- Bardzo ładnie. Nawet zaczęłam się zastanawiać, gdzie już widziałam taki budynek. Masz talent mały. Rysujesz dalej? Czy schodzisz do nas na dół? Mama smaży naleśniki i powiedziała, że jak nie będziesz spał to możesz przyjść - powiedziałam oddając mu rysunek. Kiwnął głową. Założył na stopy kapcie i zaczęliśmy schodzić na dół. W połowie drogi złapał mnie za rękę i puścił dopiero w kuchni widząc uśmiech Jaya. To było urocze!!!!!
Chłopiec wtulił się w mamę, po czym usiadł koło Hestii, a ja zajęłam swoje wcześniejsze miejsce.
- Co słychać u Huncwotów? Potter nadal lata za Lily? - spytała Mara podając talerz z naleśnikami dalej. Jest ona szczupłą dziewczyną z kręconymi blond włosami do łopatek i brązowymi oczami.
- Kiedy przestanie nadejdzie koniec świata. Jestem pewna - rzuciłam na co parsknęła śmiechem.
Czułam się w ich towarzystwie bardzo dobrze i miło. Jakbyśmy znali się od dawna. Teraz mieliśmy wspólny cel, który miał nas zbliżyć jeszcze bardziej.
W pół do 21.00 kiedy pomogłam Molly w zmywaniu naczyń przyszła pora na powrót do szkoły. Przytuliłam wszystkich i razem z Jayem wyszłam z Nory. Padało, więc wsunęłam na głowę kaptur.
- I co? Co myślisz? - spytał.
- Co mam myśleć? Wszyscy są sympatyczni.
- Nie o to mi chodzi. Tylko o twoje zadanie - rzucił. Wsunęłam ręce do kieszeni nie wiedząc co powiedzieć. Bałam się. Bo i kto by się nie bał? Ale dostałam zadanie do wykonania i muszę się z tego wywiązać. Trzeba tylko obmyślić plan działania.
***
- Jestem z was dumny panowie - powiedział Remus zamykając kufer. Szukał tam swojego podręcznika do Zaklęć, który gdzieś przepadł.
- Oj tam ... po prostu stęskniliśmy się za tymi wariatkami. I tyle - mruknął Łapa.
- Nie ważny powód. Ważne, że w ogóle ją przeprosiliście ... no gdzie jest ta przeklęta książka?!? - syknął miodowooki zamykając szafę.
- Od Zaklęć? Pożyczyłeś Mary - powiedział Peter wyjmując z szuflady tabliczkę czekolady.
- A no tak ... James? - Lupin skierował swoje spojrzenie na nie odzywającego się do tej pory okularnika. Siedział za to po turecku na swoim łóżku i bez ruchu wpatrywał się w ich Mapę.
- Przysięgam, że jeśli znów obserwuje Lily to mu przywalę - powiedział z sarkazmem Black. Zaśmiali się, a Remus szturchnął go w ramię.
- Hm?
- Co ty znowu robisz człowieku?
- Obserwuje ... dyrektor wrócił właśnie do szkoły. Nie było go kilka godzin. Maxine też nie ma ...
- Bo jest w Hogsmeade z Jayem. I teraz widać jak jej słuchasz. Brawo - parsknął Pete.
- No właśnie i ... Syriusz? Jak ci się podobał prezent od Maxine? - spytał Rem siadając na łóżku i ściągając krawat w barwach Gryffindoru.
- Jaki ... o cholera ... zapomniałem - brunet opadł na kolana i otworzył kufer. Z dna wyjął owe pudełeczko. Zdjął kokardkę i wieczko. W środku na bordowej ,,gąbeczce'' leżały klucze. Zwykłe klucze.
- Klucze? Dała ci klucze? - zdziwił się Jim.
- Jest jeszcze karteczka ... ,,Mimo, że jesteśmy pokłóceni to i tak musiałam ci dać ten prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Max'' - przeczytał i zmarszczył brwi. Reszta też wyglądała na zdezorientowanych tym dziwnym prezentem.
***
Kiedy przekroczyłam próg pokoju była już 21.00. Dziewczyny umyte i w piżamach zajęte były swoimi sprawami. Emma malowała paznokcie u stóp na ładny różowy kolor, a Georgie rysowała.
- Hej piękne - rzuciłam. Uniosły głowy.
- Hej. Długo wam zeszło.
- Dużo mieliśmy do obgadania - skłamałam. Po zdjęciu butów i kurtki udałam się do toalety. Źle się czułam z tym, że muszę ich okłamywać. Mam jedynie nadzieję, że niedługo do nas dołączą.
Następnego dnia wstałam dość wcześnie bo już o 6.30. Ze względu na to iż dziewczyny mogły sobie jeszcze trochę pospać przebrałam się w mundurek, założyłam kurtkę i poszłam na mały spacer po Błoniach. Z daleka widziałam Hagrida siedzącego przed swoim domem. Pomachałam do niego i stanęłam przy jeziorze. W powietrzu odczuwało się nadchodzącą zimę. Ale mi to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie dostanie się udaru od gorąca.
Po czterdziestu minutach powoli zaczęłam się zbierać. Nakładałam sobie właśnie na talerz omlet z pieczarkami, kiedy na przeciwko mnie i Emmy usiedli Huncwoci. Wyglądali na skupionych i poważnych. Uniosłam brew.
- O co chodzi panowie? - spytałam. Nic nie odpowiedzieli natomiast Syriusz podał mi znajome pudełko. W środku były klucze. Uśmiechnęłam się rozbawiona. Nie mogłam się tego doczekać.
- Uwielbiam cię Max, ale o co chodzi z tymi kluczami? To jakaś kara za to, że się do siebie nie odzywaliście? - spytał Remus. Wypowiedziałam niewerbalne zaklęcie i po chwili w pudełku leżały klucze, ale inne. Łapa zmarszczył czoło.
- To tylko część prezentu. Reszta jest w garażu państwa Potter - wyjaśniłam - Motocykl. Zawsze o nim marzyłeś. Dlatego, kiedy mój kuzyn chciał się pozbyć swojego razem z Jayem postanowiliśmy go odpicować i tadam - lekko wzruszyłam ramionami. Black wyglądał na otumanionego. Reszta też wyglądała na zdziwionych.
- O żesz ... - szepnął James.
- Motocykl ... - Syriusz ścisnął w dłoni kluczyki, po czym spojrzał na mnie. Jego usta ozdobił uśmiech.
- I co? Nadal jestem taką zołzą? - spytałam. Chłopak wstał, usiadł koło mnie i mocno przytulił. Pachniał swoją wodą kolońską i papierosami. Jak zwykle fajki ważniejsze niż śniadanie.
- Przepraszam Max, przepraszam. Następnym razem jak się pokłócili to możesz mi przywalić ...
- Dziękuje za pozwolenie - prychnęłam. Zaśmiali się wesoło - Nie chce psuć atmosfery, ale to prezent urodzinowo-świąteczny. Nie mam aż tyle kasy ...
- Nie ma sprawy. Rozumiem. Możesz mi już nigdy nic nie kupować a i tak nie będę zły ... motocykl ...
- Dzięki Max. Teraz nie będzie o niczym innym gadał. Normalnie super - westchnął James.
Nadszedł piątek. Czyli dzień naszego wyjazdu do Dublina. Lily zabiera Finna co mnie ucieszyło, bo znów zapomniałam z nią pogadać i przekonać do randki z nim. No, ale na szczęście chłopak wziął się w garść i sam z nią porozmawiał.
Mary poprosiła Remusa, a on się z chęcią zgodził. Emma nikogo nie chciała brać, więc jej osobą towarzyszącą zostanie Georgie która nie została zaproszona osobiście, a nie chciałyśmy jej zostawiać. Natomiast ja ... hmm ... taa. Zaraz się dowiedzie czy coś wyszło z mych planów. Trwała właśnie próba do przedstawienia. Przyszywałam koraliki do sukni Janny i czekałam aż skończy się scena, w której brał udział Mario, Ruby i Szeryf.
- Bardzo dobrze! Bardzo dobrze! Zarządzam dziesięciominutową przerwę - powiedziała Efron. Aktorzy zeszli ze sceny. Jasper usiadł koło mnie. Podałam mu butelkę z wodą.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- Jest okej ... Ruby złożyła mnie do kupy. Muszę tylko pić jakiś wstrętny eliksir wzmacniający. Szczerze? Smakuje jak połączenie białej czekolady i kiełbasy ... dziwne. A ty? - napił się.
- Moja psychika bardziej ucierpiała. Kilka razy śniła mi się ta scena i nie było miło - westchnęłam. Na jego twarzy odmalował się zaniepokojenie. Nic jednak nie odpowiedział. I dobrze. Bo nie miałam siły wspominać tamtej nocy. On zapewne też. W końcu ucierpiał bardziej niż ja. To jego Black pobiła. Ja musiałam tylko na to patrzeć. Co też bolało, ale nie aż tak jak jego.
- Jestem cały i zdrowy i nie musisz się zadręczać. Okej? Bo inaczej się obrażę - wydął dolną wargę jak zraniony szczeniaczek.
- Okej ... a mogę ci zadać pytanie? - założyłam kosmyk włosów który wydostał się z kitki za ucho.
- Pewnie - skinął głową. Odchrząknęłam. Denerwowałam się bardziej niż przed SUMAMI.
- Jutro jest wesele mojego najlepszego przyjaciela. Ja i dziewczyny zostałyśmy zaproszone z osobami towarzyszącymi ... Lils zabiera Finna, więc ... pomyślałam iż może chciałbyś i ... - cholera. Ja się jąkałam. Jąkałam. Ja się nie jąkam. A na pewno nie w towarzystwie chłopaków. Chłopak chwycił moją rękę i splótł nasze palce. Cholera. Znowu.
- Bardzo chętnie - uśmiechnął się. Kamień spadł mi z serca. Na prawdę. Myślałam, że się nie zgodzi albo co gorsza wyśmieje mnie. A tak się nie stało.
Zaraz po lekcjach i obiedzie trzeba było iść się spakować. Żadna z nas na razie tego nie zrobiła, a trzeba się było śpieszyć. Miałyśmy mało czasu.
***
James z Syriuszem śmiejąc się z dość głupiego kawału podali hasło Grubej Damie i weszli do Pokoju Wspólnego. Nie widząc nikogo znajomego postanowili pójść do dormitorium z nadzieją, że będą tam ich przyjaciele.
- No i mówię mu, że z takimi mięśniami to raczej do policji, a on .... - Łapa przerwał widząc Remusa pochylającego się nad dość sporą torbą i pakującego rzeczy. Obaj spojrzeli na Petera czytającego komiks, ale tamten jedynie chrząknął.
- Luniek? Co ty robisz? - spytał James zamykając za nimi drzwi. Szatyn odwrócił się do nich.
- Pakuje się? - spytał retorycznie.
- A po co? Coś z twoją mamą? - zaniepokoił się Syriusz. Wiedzieli, że rodzicielka ich przyjaciela od jakiegoś czasu ma problemy ze zdrowiem.
- Mam czuje się dobrze. Jadę na wesele ...
- Czyje? - Potter zdjął krawat i uniósł brew.
- Przyjaciela dziewczyn. Mary poprosiła mnie jako osobę towarzyszącą i się zgodziłem - wyjaśnił i zamknął torbę. James z Łapą spojrzeli na siebie.
- A reszta? - spytali naraz. Nie zauważyli spojrzenia jakim Pettigrew spojrzał na Lunatyka. A może wtedy zdaliby sobie sprawę z tego co zaraz nastąpi.
- Emma nie chciała nikogo brać, więc zabiera ze sobą Georgie. Ta nie dostała zaproszenia, bo Liam jej nie zna ... - powiedział targając sobie włosy.
- Czyli ... Lily i Max ... - mruknął Jim. Myśl o tym iż rudowłosa miała całą noc tańczyć z jakimś kolesiem, który nie był nim doprowadzała go do furii. Remi lekko kiwnął głową i zamknął torbę.
- Tak, zaprosiły kogoś. Ale nie wiem kogo. Mary powiedziała, że będę miał niespodziankę. Tylko proszę chłopaki. Nie róbcie im znowu żadnych wywodów. Dopiero co się pogodziliście, a następnej waszej kłótni nie wytrzymam - Lupin westchnął. Przez kilka chwil trwała cisza.
- Okej. Ale masz je pilnować, bo jeśli ci kolesie coś im zrobią, to będzie źle - powiedział Syriusz.
***
Za dziesięć 19.00 razem z Emmą i Georgie znalazłyśmy się pod chimerą prowadzącą do gabinetu dyrektora. Gryfoni już tam byli.
- Finn powiedział, że trochę się spóźnią bo Puchoni mają trening przed meczem - odparła Lily, kiedy zauważyłam brak pozostałej dwójki.
Przybyli piętnaście minut później kiedy nasza szóstka rozmawiała o zbliżającym się przedstawieniu. Finn miał w rękach sportową torbę, a Ślizgon plecak. Cmoknęli nas w policzki, a Remusowi podali rękę.
Po chwili pukaliśmy już do drzwi gabinetu. Otworzyła nam Mcgonagall co trochę nas zdziwiło.
- A, gdzie dyrektor? - spytał Finn zamykając za nami drzwi. Chrząknęła.
- Miał sprawę do załatwienia i poprosił mnie żebym nadzorowała waszą podróż ... Pamiętajcie, że o 18.00 w niedzielę widzę was tu z powrotem. Kto pierwszy? - spytała ściągając z kominka misę z proszkiem Fiuu. Uniosłam rękę. Weszłam do kominka razem z moją torbą i nabrałam proszku do ręki. Rzuciłam nim i wypowiedziałam adres domu państwa Green zamykając oczy i uszy by popiół się do nich nie dostał. Po chwili poczułam znajome uczucie towarzyszące tej podróży. Straciłam na moment równowagę po wydostaniu się z kominka Greenów, ale udało mi się nie przewrócić. Otrzepałam się z popiołu i rozejrzałam się. Znajdowałam się w dość sporym salonie z kremowymi ścianami, brązowym dywanem na podłodze i podobnymi kolorystycznie meblami.
- O, już jesteście! Dobry wieczór - w salonie pojawiła się szczupła i średniego wzrostu kobieta z blond włosami związanymi w koka na czubku głowy i dużymi brązowymi oczami. Miała na sobie luźną szarą sukienkę. Jen Green. Mama Emilie.
- Dobry wieczór ... - rzuciłam i w tym samym momencie pojawiła się Lily. Jej nie udało się utrzymać równowagi i wylądowała na dywanie. Pomogłam jej wstać. Zaraz po niej pojawił się Remus. Potem Emma, Georgie, Finn i Mary, a na końcu Jasper. Wszyscy przywitaliśmy się z panią domu, która zaśmiała się radośnie na wieść iż Hunter wzięła Geo jako osobę towarzyszącą.
- Nie mogłyśmy jej zostawić. Po za tym i tak wolę tańczyć z nią niż z jakimś gościem - wzruszyła ramionami. Uśmiechnęliśmy się.
Pani Jen powiadomiła nas iż jej mąż jest jeszcze w pracy, a młodsza córka jest na nocowaniu u dziadków i będzie w domu dopiero rano. My z dziewczynami mamy nocować w byłym pokoju Emilie natomiast panowie w gościnnym. Dziewczyna już od roku mieszka z Liamem, więc jej pokój całkiem się zmienił. Tak przynajmniej mówi jej mama. Obecnie ma jasnoszare ściany, i panelową podłogę. Prócz szafy, stolika z dwoma krzesłami i komody znajdowały się tu dwa dość spore łóżka i jeden rozkładany fotel. Z okna był widok na ulicę. Ja i Emma miałyśmy spać na jednym z łóżek, Lily i Mary na drugim, a Georgie na rozkładanym fotelu. Nie odtrąciłyśmy jej specjalnie. Ona po prostu strasznie się rozkopuje w nocy. Raz się o tym przekonałam, kiedy kopnęła mnie w tyłek. Nie wiem jak. Nie pytajcie.
Natomiast pokój gościnny należący do chłopaków miał ładne błękitne ściany. Na podłodze leżał granatowy dywan. Mieli do dyspozycji dwa tapczany i również rozkładany fotel.
- Za pół godziny zapraszam na dół na kolację. Mam nadzieję, że wszyscy lubią zapiekanki? - spytała pani Green. Pokiwaliśmy głowami. Uśmiechnęła się i zostawiła nas samych. Nie było sensu się rozpakowywać, dlatego też usiedliśmy na podłodze w pokoju chłopaków i przez te pół godziny graliśmy w karty. Cieszyłam się, że Remus dobrze dogaduje się z Jasperem. A przynajmniej się stara. Ślizgon robił się dla mnie ważny i nie chciałabym żeby moi przyjaciele go nienawidzili.
Hellooooo!!!!!!!!!! :)
Tym razem dzieje się mniej, ale mam nadzieję iż sprostałam :D heheheh.
Następny rozdział będzie zawierał więcej akcji, więc musicie trochę wytrzymać.
Pozdrawiam i życzę udanego i miłego powrotu do szkoły tym którzy do tej szkoły wracają. Ja na szczęście mam jeszcze miesiąc wakacji :)
- No ... - spojrzałam na niego.
- Zostań. Jason odprowadzi cię do szkoły. W końcu jesteś teraz z nim na pogaduchach - Dumbledore mrugnął do mnie, założył kapelusz i wyszedł z Nory żegnając się z rudowłosą. Ściągnęłam trampki, który już miałam na nogach i razem z Molly wróciłam do kuchni gdzie siedzieli pozostali. Został jedynie mój brat, Hestia, Marlena i bliźniacy. Reszta wyszła zaraz po zakończeniu zebrania, czyli jakieś piętnaście minut temu. Usiadłam między bliźniakami którzy grali z Jasonem w mugolskie karty. Na razie wygrywał Fabian. Lena z Hestią rozmawiały o najnowszej linii ubrań Anastazji. Natomiast Artur mieszał ciasto na naleśniki.
- Max? Poszłabyś sprawdzić czy chłopcy śpią? Jeśli nie to niech zejdą. Też coś zjedzą - powiedziała Moll zakładając na siebie fartuszek w kwiaty.
- Pewnie - uśmiechnęłam się, klepnęłam Fabiana w ramię i ruszyłam w stronę schodów. Na pierwszym piętrze znajduje się sypialnia Molly i Artura, dlatego tam nie wchodziłam. Natomiast na drugim swój pokój miał roczny Percy oraz Charlie. Na drzwiach wisiała kolorowa tabliczka z jego imieniem. Po cichu weszłam do środka. Jedynym źródłem światła była lampka stojąca na stoliku przy łóżeczku. Ściany miały szary kolor. Wszędzie były zabawki. Powoli podeszłam do łóżeczka. Percy spał. Jego małą główkę pokrywał meszek jasnorudych włosków, a oczy przymknięte były powiekami. Kocyk w balony przykrywał jedynie jego nóżki. Uśmiechnęłam się. Uwielbiam małe dzieci. Są takie urocze. Chyba nie zabrzmiało to zbyt dobrze co? Musnęłam jego policzek, poprawiłam mu kocyk i poszłam do Charlie'go. Czterolatek smacznie spał przytulając pluszowego pajaca. Jego pokój natomiast był prawie cały zielony. On również miał rude włosy, ale trochę dłuższe niż jego młodszy brat. Poprawiłam mu kołderkę i weszłam na trzecie piętro. Tam pokój miał Billy. I nie spał tylko siedział przy swoim biurku i rysował.
- Nie śpisz jeszcze? - spytałam.
- Oh, hej Max - uśmiechnął się - Nie mogłem zasnąć. Nigdy nie mogę kiedy na dole są te całe zebrania - wyjaśnił poprawiając włosy.
- A co rysujesz? - oparłam się o framugę. Wstał i podał mi kartkę. Był na niej narysowany zamek. Już gdzieś widziałam tą budowlę, tylko gdzie?
- To Hogwart. Nigdy nie widziałem go na żywo, ale mama dała mi zdjęcie i postanowiłem go narysować. Ty się tam uczysz. Jest okej? - spytał cicho bawiąc się palcami.
- Bardzo ładnie. Nawet zaczęłam się zastanawiać, gdzie już widziałam taki budynek. Masz talent mały. Rysujesz dalej? Czy schodzisz do nas na dół? Mama smaży naleśniki i powiedziała, że jak nie będziesz spał to możesz przyjść - powiedziałam oddając mu rysunek. Kiwnął głową. Założył na stopy kapcie i zaczęliśmy schodzić na dół. W połowie drogi złapał mnie za rękę i puścił dopiero w kuchni widząc uśmiech Jaya. To było urocze!!!!!
Chłopiec wtulił się w mamę, po czym usiadł koło Hestii, a ja zajęłam swoje wcześniejsze miejsce.
- Co słychać u Huncwotów? Potter nadal lata za Lily? - spytała Mara podając talerz z naleśnikami dalej. Jest ona szczupłą dziewczyną z kręconymi blond włosami do łopatek i brązowymi oczami.
- Kiedy przestanie nadejdzie koniec świata. Jestem pewna - rzuciłam na co parsknęła śmiechem.
Czułam się w ich towarzystwie bardzo dobrze i miło. Jakbyśmy znali się od dawna. Teraz mieliśmy wspólny cel, który miał nas zbliżyć jeszcze bardziej.
W pół do 21.00 kiedy pomogłam Molly w zmywaniu naczyń przyszła pora na powrót do szkoły. Przytuliłam wszystkich i razem z Jayem wyszłam z Nory. Padało, więc wsunęłam na głowę kaptur.
- I co? Co myślisz? - spytał.
- Co mam myśleć? Wszyscy są sympatyczni.
- Nie o to mi chodzi. Tylko o twoje zadanie - rzucił. Wsunęłam ręce do kieszeni nie wiedząc co powiedzieć. Bałam się. Bo i kto by się nie bał? Ale dostałam zadanie do wykonania i muszę się z tego wywiązać. Trzeba tylko obmyślić plan działania.
***
- Jestem z was dumny panowie - powiedział Remus zamykając kufer. Szukał tam swojego podręcznika do Zaklęć, który gdzieś przepadł.
- Oj tam ... po prostu stęskniliśmy się za tymi wariatkami. I tyle - mruknął Łapa.
- Nie ważny powód. Ważne, że w ogóle ją przeprosiliście ... no gdzie jest ta przeklęta książka?!? - syknął miodowooki zamykając szafę.
- Od Zaklęć? Pożyczyłeś Mary - powiedział Peter wyjmując z szuflady tabliczkę czekolady.
- A no tak ... James? - Lupin skierował swoje spojrzenie na nie odzywającego się do tej pory okularnika. Siedział za to po turecku na swoim łóżku i bez ruchu wpatrywał się w ich Mapę.
- Przysięgam, że jeśli znów obserwuje Lily to mu przywalę - powiedział z sarkazmem Black. Zaśmiali się, a Remus szturchnął go w ramię.
- Hm?
- Co ty znowu robisz człowieku?
- Obserwuje ... dyrektor wrócił właśnie do szkoły. Nie było go kilka godzin. Maxine też nie ma ...
- Bo jest w Hogsmeade z Jayem. I teraz widać jak jej słuchasz. Brawo - parsknął Pete.
- No właśnie i ... Syriusz? Jak ci się podobał prezent od Maxine? - spytał Rem siadając na łóżku i ściągając krawat w barwach Gryffindoru.
- Jaki ... o cholera ... zapomniałem - brunet opadł na kolana i otworzył kufer. Z dna wyjął owe pudełeczko. Zdjął kokardkę i wieczko. W środku na bordowej ,,gąbeczce'' leżały klucze. Zwykłe klucze.
- Klucze? Dała ci klucze? - zdziwił się Jim.
- Jest jeszcze karteczka ... ,,Mimo, że jesteśmy pokłóceni to i tak musiałam ci dać ten prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Max'' - przeczytał i zmarszczył brwi. Reszta też wyglądała na zdezorientowanych tym dziwnym prezentem.
***
Kiedy przekroczyłam próg pokoju była już 21.00. Dziewczyny umyte i w piżamach zajęte były swoimi sprawami. Emma malowała paznokcie u stóp na ładny różowy kolor, a Georgie rysowała.
- Hej piękne - rzuciłam. Uniosły głowy.
- Hej. Długo wam zeszło.
- Dużo mieliśmy do obgadania - skłamałam. Po zdjęciu butów i kurtki udałam się do toalety. Źle się czułam z tym, że muszę ich okłamywać. Mam jedynie nadzieję, że niedługo do nas dołączą.
Następnego dnia wstałam dość wcześnie bo już o 6.30. Ze względu na to iż dziewczyny mogły sobie jeszcze trochę pospać przebrałam się w mundurek, założyłam kurtkę i poszłam na mały spacer po Błoniach. Z daleka widziałam Hagrida siedzącego przed swoim domem. Pomachałam do niego i stanęłam przy jeziorze. W powietrzu odczuwało się nadchodzącą zimę. Ale mi to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie dostanie się udaru od gorąca.
Po czterdziestu minutach powoli zaczęłam się zbierać. Nakładałam sobie właśnie na talerz omlet z pieczarkami, kiedy na przeciwko mnie i Emmy usiedli Huncwoci. Wyglądali na skupionych i poważnych. Uniosłam brew.
- O co chodzi panowie? - spytałam. Nic nie odpowiedzieli natomiast Syriusz podał mi znajome pudełko. W środku były klucze. Uśmiechnęłam się rozbawiona. Nie mogłam się tego doczekać.
- Uwielbiam cię Max, ale o co chodzi z tymi kluczami? To jakaś kara za to, że się do siebie nie odzywaliście? - spytał Remus. Wypowiedziałam niewerbalne zaklęcie i po chwili w pudełku leżały klucze, ale inne. Łapa zmarszczył czoło.
- To tylko część prezentu. Reszta jest w garażu państwa Potter - wyjaśniłam - Motocykl. Zawsze o nim marzyłeś. Dlatego, kiedy mój kuzyn chciał się pozbyć swojego razem z Jayem postanowiliśmy go odpicować i tadam - lekko wzruszyłam ramionami. Black wyglądał na otumanionego. Reszta też wyglądała na zdziwionych.
- O żesz ... - szepnął James.
- Motocykl ... - Syriusz ścisnął w dłoni kluczyki, po czym spojrzał na mnie. Jego usta ozdobił uśmiech.
- I co? Nadal jestem taką zołzą? - spytałam. Chłopak wstał, usiadł koło mnie i mocno przytulił. Pachniał swoją wodą kolońską i papierosami. Jak zwykle fajki ważniejsze niż śniadanie.
- Przepraszam Max, przepraszam. Następnym razem jak się pokłócili to możesz mi przywalić ...
- Dziękuje za pozwolenie - prychnęłam. Zaśmiali się wesoło - Nie chce psuć atmosfery, ale to prezent urodzinowo-świąteczny. Nie mam aż tyle kasy ...
- Nie ma sprawy. Rozumiem. Możesz mi już nigdy nic nie kupować a i tak nie będę zły ... motocykl ...
- Dzięki Max. Teraz nie będzie o niczym innym gadał. Normalnie super - westchnął James.
Nadszedł piątek. Czyli dzień naszego wyjazdu do Dublina. Lily zabiera Finna co mnie ucieszyło, bo znów zapomniałam z nią pogadać i przekonać do randki z nim. No, ale na szczęście chłopak wziął się w garść i sam z nią porozmawiał.
Mary poprosiła Remusa, a on się z chęcią zgodził. Emma nikogo nie chciała brać, więc jej osobą towarzyszącą zostanie Georgie która nie została zaproszona osobiście, a nie chciałyśmy jej zostawiać. Natomiast ja ... hmm ... taa. Zaraz się dowiedzie czy coś wyszło z mych planów. Trwała właśnie próba do przedstawienia. Przyszywałam koraliki do sukni Janny i czekałam aż skończy się scena, w której brał udział Mario, Ruby i Szeryf.
- Bardzo dobrze! Bardzo dobrze! Zarządzam dziesięciominutową przerwę - powiedziała Efron. Aktorzy zeszli ze sceny. Jasper usiadł koło mnie. Podałam mu butelkę z wodą.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- Jest okej ... Ruby złożyła mnie do kupy. Muszę tylko pić jakiś wstrętny eliksir wzmacniający. Szczerze? Smakuje jak połączenie białej czekolady i kiełbasy ... dziwne. A ty? - napił się.
- Moja psychika bardziej ucierpiała. Kilka razy śniła mi się ta scena i nie było miło - westchnęłam. Na jego twarzy odmalował się zaniepokojenie. Nic jednak nie odpowiedział. I dobrze. Bo nie miałam siły wspominać tamtej nocy. On zapewne też. W końcu ucierpiał bardziej niż ja. To jego Black pobiła. Ja musiałam tylko na to patrzeć. Co też bolało, ale nie aż tak jak jego.
- Jestem cały i zdrowy i nie musisz się zadręczać. Okej? Bo inaczej się obrażę - wydął dolną wargę jak zraniony szczeniaczek.
- Okej ... a mogę ci zadać pytanie? - założyłam kosmyk włosów który wydostał się z kitki za ucho.
- Pewnie - skinął głową. Odchrząknęłam. Denerwowałam się bardziej niż przed SUMAMI.
- Jutro jest wesele mojego najlepszego przyjaciela. Ja i dziewczyny zostałyśmy zaproszone z osobami towarzyszącymi ... Lils zabiera Finna, więc ... pomyślałam iż może chciałbyś i ... - cholera. Ja się jąkałam. Jąkałam. Ja się nie jąkam. A na pewno nie w towarzystwie chłopaków. Chłopak chwycił moją rękę i splótł nasze palce. Cholera. Znowu.
- Bardzo chętnie - uśmiechnął się. Kamień spadł mi z serca. Na prawdę. Myślałam, że się nie zgodzi albo co gorsza wyśmieje mnie. A tak się nie stało.
Zaraz po lekcjach i obiedzie trzeba było iść się spakować. Żadna z nas na razie tego nie zrobiła, a trzeba się było śpieszyć. Miałyśmy mało czasu.
***
James z Syriuszem śmiejąc się z dość głupiego kawału podali hasło Grubej Damie i weszli do Pokoju Wspólnego. Nie widząc nikogo znajomego postanowili pójść do dormitorium z nadzieją, że będą tam ich przyjaciele.
- No i mówię mu, że z takimi mięśniami to raczej do policji, a on .... - Łapa przerwał widząc Remusa pochylającego się nad dość sporą torbą i pakującego rzeczy. Obaj spojrzeli na Petera czytającego komiks, ale tamten jedynie chrząknął.
- Luniek? Co ty robisz? - spytał James zamykając za nimi drzwi. Szatyn odwrócił się do nich.
- Pakuje się? - spytał retorycznie.
- A po co? Coś z twoją mamą? - zaniepokoił się Syriusz. Wiedzieli, że rodzicielka ich przyjaciela od jakiegoś czasu ma problemy ze zdrowiem.
- Mam czuje się dobrze. Jadę na wesele ...
- Czyje? - Potter zdjął krawat i uniósł brew.
- Przyjaciela dziewczyn. Mary poprosiła mnie jako osobę towarzyszącą i się zgodziłem - wyjaśnił i zamknął torbę. James z Łapą spojrzeli na siebie.
- A reszta? - spytali naraz. Nie zauważyli spojrzenia jakim Pettigrew spojrzał na Lunatyka. A może wtedy zdaliby sobie sprawę z tego co zaraz nastąpi.
- Emma nie chciała nikogo brać, więc zabiera ze sobą Georgie. Ta nie dostała zaproszenia, bo Liam jej nie zna ... - powiedział targając sobie włosy.
- Czyli ... Lily i Max ... - mruknął Jim. Myśl o tym iż rudowłosa miała całą noc tańczyć z jakimś kolesiem, który nie był nim doprowadzała go do furii. Remi lekko kiwnął głową i zamknął torbę.
- Tak, zaprosiły kogoś. Ale nie wiem kogo. Mary powiedziała, że będę miał niespodziankę. Tylko proszę chłopaki. Nie róbcie im znowu żadnych wywodów. Dopiero co się pogodziliście, a następnej waszej kłótni nie wytrzymam - Lupin westchnął. Przez kilka chwil trwała cisza.
- Okej. Ale masz je pilnować, bo jeśli ci kolesie coś im zrobią, to będzie źle - powiedział Syriusz.
***
Za dziesięć 19.00 razem z Emmą i Georgie znalazłyśmy się pod chimerą prowadzącą do gabinetu dyrektora. Gryfoni już tam byli.
- Finn powiedział, że trochę się spóźnią bo Puchoni mają trening przed meczem - odparła Lily, kiedy zauważyłam brak pozostałej dwójki.
Przybyli piętnaście minut później kiedy nasza szóstka rozmawiała o zbliżającym się przedstawieniu. Finn miał w rękach sportową torbę, a Ślizgon plecak. Cmoknęli nas w policzki, a Remusowi podali rękę.
Po chwili pukaliśmy już do drzwi gabinetu. Otworzyła nam Mcgonagall co trochę nas zdziwiło.
- A, gdzie dyrektor? - spytał Finn zamykając za nami drzwi. Chrząknęła.
- Miał sprawę do załatwienia i poprosił mnie żebym nadzorowała waszą podróż ... Pamiętajcie, że o 18.00 w niedzielę widzę was tu z powrotem. Kto pierwszy? - spytała ściągając z kominka misę z proszkiem Fiuu. Uniosłam rękę. Weszłam do kominka razem z moją torbą i nabrałam proszku do ręki. Rzuciłam nim i wypowiedziałam adres domu państwa Green zamykając oczy i uszy by popiół się do nich nie dostał. Po chwili poczułam znajome uczucie towarzyszące tej podróży. Straciłam na moment równowagę po wydostaniu się z kominka Greenów, ale udało mi się nie przewrócić. Otrzepałam się z popiołu i rozejrzałam się. Znajdowałam się w dość sporym salonie z kremowymi ścianami, brązowym dywanem na podłodze i podobnymi kolorystycznie meblami.
- O, już jesteście! Dobry wieczór - w salonie pojawiła się szczupła i średniego wzrostu kobieta z blond włosami związanymi w koka na czubku głowy i dużymi brązowymi oczami. Miała na sobie luźną szarą sukienkę. Jen Green. Mama Emilie.
- Dobry wieczór ... - rzuciłam i w tym samym momencie pojawiła się Lily. Jej nie udało się utrzymać równowagi i wylądowała na dywanie. Pomogłam jej wstać. Zaraz po niej pojawił się Remus. Potem Emma, Georgie, Finn i Mary, a na końcu Jasper. Wszyscy przywitaliśmy się z panią domu, która zaśmiała się radośnie na wieść iż Hunter wzięła Geo jako osobę towarzyszącą.
- Nie mogłyśmy jej zostawić. Po za tym i tak wolę tańczyć z nią niż z jakimś gościem - wzruszyła ramionami. Uśmiechnęliśmy się.
Pani Jen powiadomiła nas iż jej mąż jest jeszcze w pracy, a młodsza córka jest na nocowaniu u dziadków i będzie w domu dopiero rano. My z dziewczynami mamy nocować w byłym pokoju Emilie natomiast panowie w gościnnym. Dziewczyna już od roku mieszka z Liamem, więc jej pokój całkiem się zmienił. Tak przynajmniej mówi jej mama. Obecnie ma jasnoszare ściany, i panelową podłogę. Prócz szafy, stolika z dwoma krzesłami i komody znajdowały się tu dwa dość spore łóżka i jeden rozkładany fotel. Z okna był widok na ulicę. Ja i Emma miałyśmy spać na jednym z łóżek, Lily i Mary na drugim, a Georgie na rozkładanym fotelu. Nie odtrąciłyśmy jej specjalnie. Ona po prostu strasznie się rozkopuje w nocy. Raz się o tym przekonałam, kiedy kopnęła mnie w tyłek. Nie wiem jak. Nie pytajcie.
Natomiast pokój gościnny należący do chłopaków miał ładne błękitne ściany. Na podłodze leżał granatowy dywan. Mieli do dyspozycji dwa tapczany i również rozkładany fotel.
- Za pół godziny zapraszam na dół na kolację. Mam nadzieję, że wszyscy lubią zapiekanki? - spytała pani Green. Pokiwaliśmy głowami. Uśmiechnęła się i zostawiła nas samych. Nie było sensu się rozpakowywać, dlatego też usiedliśmy na podłodze w pokoju chłopaków i przez te pół godziny graliśmy w karty. Cieszyłam się, że Remus dobrze dogaduje się z Jasperem. A przynajmniej się stara. Ślizgon robił się dla mnie ważny i nie chciałabym żeby moi przyjaciele go nienawidzili.
Hellooooo!!!!!!!!!! :)
Tym razem dzieje się mniej, ale mam nadzieję iż sprostałam :D heheheh.
Następny rozdział będzie zawierał więcej akcji, więc musicie trochę wytrzymać.
Pozdrawiam i życzę udanego i miłego powrotu do szkoły tym którzy do tej szkoły wracają. Ja na szczęście mam jeszcze miesiąc wakacji :)
Hejhej!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Max od razu wtopiła się w Zakon, to na pewno duży komfort. Nie zmienia to jednak faktu, że na szpiegowaniu Ślizgonów i/lub Śmierciożerców chyba jeszcze nikt dobrze nie wyszedł... Oby Max obmyśliła dobry plan!
Nareszcie rozwinięcie tajemnicy prezentu! Czy to jest motor?! CZY TO JEST MOTOR?! Ja zaraz nie wytrzymam. Jeśli tak, to Max pojechała po bandzie i dała Łapie najlepszy prezent ever, dzięki czemu powinni zostać parą w trybie przyspieszonym, wziąć ślub i zacząć płodzić liczne potomstwo. Tak w skrócie.
A JEDNAK. No, to teraz wystarczy tylko, żeby Max i Syriusz przedzli do realizacji tego wszystkiego powyżej.
Mam tylko jedną, ale za to wielką pretensję do Max, a mianowicie jej rola swatki w relacji Lily i Finna. Niby poradzili sobie sami, ale Maxine powinna wiedzieć, że to James i Lily są sobie pisani i żadne inne konfiguracje nie wchodzą w grę! Nie, nie i nie!
Podobnie jak połączenie białej czekolady i kiełbasy. Y-yyy, nie przekonuje mnie to.
Bezpośredniość Max wzbudziła mój podziw, no bo wspominanie o tej całej sytuacji przy Jasperze może było trochę niedelikatne, ale potrzebne - trudno udawać, że nic się nie stało, ale wiadomo, że jego duma ucierpiała baaaardzo.
Max jest taka słodka! Nic dziwnego, że Jasper się zgodził.
O kurde, sytuacja w dormitorium chłopaków była patowa. Całe szczęście, że Remus w porę wspomniało o ich niedawnej kłótni!
Wesele zapowiada się miło i przyjemnie, ale wiele rzeczy może się zdarzyć, kiedy mnóstwo czarodziejów spotyka się w jednym miejscu, więc czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.
Masz jeszcze miesiąc wakacji? Czy to oznacza studia, jakie? :)
Z pozdrowieniami,
Eskaryna
Hej hej!!!!
UsuńUhuhu ktoś tu ma poważne plany względem tej dwójkie :D hehehe. Niestety nie mogę nic zdradzić, więc będziecie musieli po prostu czekać na odpowiedni rozdział.
Ah ten biedny Finn :D :D
To nie są studia tylko szkoła policealna. Kierunek administracja. Na studia idę w przyszłym roku
Pozdrawiam :0
Hej :)
OdpowiedzUsuńJestem obecna i gotowa na komentarz :D
Jejku, jak ja lubię czytać o małych Weasley'ach. Mogłabym tak cały czas! ^^
Jak zaczęłam czytać o prezencie, to normalnie myślałam: Jezu, co ona odwala? Miała nam to wyjaśnić, a nie jeszcze bardziej skomplikować xD Ale za chwilę wyjaśniła, że to motor, co mnie bardzo, ale to bardzo zaskoczyło. Super pomysł! Teraz czekam na romantyczną przejażdżkę na miarę 3 metrów nad niebem! ^^
Bardzo się cieszę, że Jasper dochodzi już do siebie :) To jest pocieszające, patrząc na to, jak mocno oberwał.
Urocze, że James i Syriusz są zazdrośni! To naprawdę słodziutkie i dobrze świadczy o ich uczuciach ;) Jednak dobrze, że Remus ich w porę uspokoił :)
Ech... Finn. Lubię Cię, ale rączki przy sobie xD
Mam złe przeczucia co do wesela. Mam nadzieję, że jednak się mylę...
Pozdrowienia :)
Natalia
Hej !!!
UsuńNo, mali Weasleyowie są przeuroczy :)
Hehehe cieszę się, że wam trochę to zamotałam. Taki był mój plan.
I kolejna co nie przepada za Finnem :D hehhe
Pozdrawiam