czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozdział 19.

Huncwoci ile sił w nogach biegli w stronę Skrzydła Szpitalnego. Nie przejmowali się tym, że od dwudziestu minut trwała cisza nocna i, że mogą zostać złapani przez Filcha albo któregoś z nauczycieli. Teraz liczył się ich cel. 
Kilka razy musieli robić koło ponieważ schody postanowiły zrobić im psikusy. Aż w końcu znaleźli się pod wejściem do Skrzydła. James złapał za klamkę i zaczął ciągnąć, ale drzwi ani drgnęły. Każdy z nich próbował, ale to nic nie dało. Dlatego zaczęli walić w nie pięściami. Kilka chwil później usłyszeli zbulwersowany głos pielęgniarki, a po chwili zobaczyli jej postać ubraną w szlafrok. 
- Nie wiecie panowie, która jest godzina? Moi pacjenci potrzebują snu. Ja również - powiedziała patrząc na nich twardym wzrokiem. 
- My ... do ... Maxine i ... Jaspera ... - wysapał Remus opierając się dłonią o ścianę. Nie miał za dobrej kondycji. W końcu nie grał w Quidditcha. 
- Pan Murton śpi. Musiałam dać mu sporą ilość Eliksiru Nasennego. Biedny chłopak ... 
- Co się w ogóle stało? - spytał Potter. 
- Nie mogę nic powiedzieć. Przykro mi ...
- A, gdzie jest Maxine? - wtrącił Black. 
- U pana dyrektora. Jest przesłuchiwana przez Aurorów. Mam nadzieję, że nie wymęczą jej za bardzo. Tyle dzisiaj przeszli. A teraz zmykajcie do Wieży zanim woźny was złapie - powiedziała, po czym zamknęła im drzwi przed nosem. Usłyszeli szczęk przekręcanego klucza, a potem była cisza. 
- I co robimy? - przerwał ją Peter.
- Wracajmy do Wieży. Dumbledore i tak nas nie wpuści. Pogadamy z nią jutro - powiedział Lupin ocierając kropelki potu z czoła. James i Syriusz niechętnie, ale się się zgodzili. W ciszy wrócili na imprezę osiemnastolatka. Jednak ich humory całkowicie się zmieniły. 
W tym samym czasie w gabinecie dyrektora Max była przepytywana przez dwójkę Aurorów. 
                                           ***
Lekko przygarbiona siedziałam na dość wygodnym krzesełku trzymając w dłoniach kubek z ciepłą herbatą. Oprócz mnie w w tym pomieszczeniu był dyrektor, pani Minerwa oraz dwójka Aurorów. Moody i jego pomocnik Henry Dronton. Niewiele ode mnie starszy chłopak z jasnymi włosami obciętymi na jeża i dużymi szarymi oczyma. 
Od pół godziny siedzę w tym pomieszczeniu. Dopiero od kilku minut są tutaj panowie Aurorzy. Najpierw rozmawiali z panem dyrektorem poza gabinetem, a potem przyszli tutaj. 
- Powiedz dokładnie, gdzie natknęliście się na Bellatrix i jej znajomych - poprosił Alastor. Pociągnęłam nosem i wzięłam łyka herbaty. 
- Na polanie za Lasem ... bardzo blisko Hogsmeade. Tak się zagadaliśmy, że nie zauważyliśmy jak mocno od terenu szkoły się zapuściliśmy. Mieliśmy już wracać, kiedy usłyszeliśmy szelest krzaków i wpadliśmy na ... Śmierciożerców - wyjaśniłam. Po trzydziestu minutach znali każdy szczegół. Trudno mi było mówić o tym drugi raz, ale na szczęście się nie złamałam i nie zaczęłam płakać. 
- No dobrze Maxine. Wydaje mi się, że wiemy już wszystko. Za kilka dni wrócimy żeby pogadać z panem Murtonem kiedy już będzie w lepszym stanie. Pozwolisz Albusie, że dołączymy z Henrym do reszty? - powiedział Moody wstając z drugiego krzesła. Położył mi rękę na ramieniu i wyszedł z gabinetu, a za nim Dronton i pan dyrektor. Zostałam z panią Minerwą. 
- Chodź kochanie, odprowadzę cię. Sen ci dobrze zrobi. Możesz mi wierzyć - kobieta pomogła mi wstać, po czym objęła mnie ramieniem. Kilkanaście minut później byłam już w dormitorium, gdzie musiałam spowiadać się dziewczynom, które zaniepokojone moją nieobecnością chciały iść do dyrektora bo myślały, że ,,Jasper mnie zgwałcił, zabił i wrzucił me zwłoki do jeziora''. Cytat panny Hunter proszę państwa.
- Ale Bellatrix to na serio wariatka. Powinno się ją zamknąć w oddziale bez klamek - powiedziała Georgie, kiedy już umyta i ubrana w piżamę weszłam pod kołdrę. 
- Ja bym w nią strzeliła Drętwotą albo czymś gorszym. Kretynka. Nie dziwię się Syriuszowi, że czasami zachowuje się jak idiota. Ma to zapisane w genach - wtrąciła się Em wsuwając na stopy grube szare skarpetki. Taka mała ciekawostka o mnie, Em i Lily. Zawsze śpimy w skarpetkach. Nawet, kiedy jest gorąco. Dziwne, ale prawdziwe. 
- Zmieniając temat na nie co weselszy. Dałaś mu ten swój czadowy prezent? - spytała ruda.
- Dałam go Remusowi żeby dał go Blackowi. Nie chciałam by doszło między nami do konfrontacji. 
- Wątpię by to przekonało go do przeproszenia cię. Prędzej wyrosną mi rogi - prychnęła blondynka. Dwadzieścia minut później wszystkie już spałyśmy. A szkoda bo może wtedy któraś zauważyłaby dziwne poświatę bijącą z mojego pierścionka. 
Kiedy się obudziłam dochodziła 7.00. Niby mogłam jeszcze trochę pospać, ale chciałam jeszcze przed śniadaniem przelecieć się do Jaspera i zobaczyć co z nim. Szybko ubrałam się w mundurek, napisałam dziewczynom krótki liścik mówiący, gdzie poszłam i że zobaczymy się na śniadaniu, po czym szybkim krokiem pognałam w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Złapałam za klamkę i weszłam do środka, a moich oczom ukazała się dwójka dorosłych stojących przy łóżku przytomnego Jace'a. Rozmawiali ze sobą jednak na dźwięk otwieranych drzwi spojrzeli na mnie. Lekko się zawstydziłam. 

- Dzień dobry ....
- Dzień dobry - powiedziała kobieta. Miała pofalowane blond włosy sięgające ramion i duże ciemne oczy. Ubrana była po mugolsku. Szare wąskie materiałowe spodnie, szpilki i biała koszula. Natomiast mężczyzna był strasznie wysoki i posiadał krótko obcięte brązowe włosy i niebieskie oczy. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru, zwykłe buty i koszulę w kratę.
- Max? To moi rodzice. Mamo? Tato? To Maxine. Moja przyjaciółka - powiedział słabo chłopak.  
- Miło nam poznać - kobieta wyciągnęła dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją. 
- Mnie również miło - powiedziałam. Tata Jaspera złożył na mej dłoni pocałunek - Wcześnie państwo przyjechali ...
- Bo dopiero się dowiedzieliśmy. Dyrektor nie chciał niepokoić i poczekał do rana. Dziękuje kochanie, że doprowadziłaś go do szkoły. Jestem ci bardzo wdzięczna - kobieta mnie uściskała. Lekko zdziwiona poklepałam ją po łopatce. 
- To nic. Na prawdę ... Mogłam zrobić więcej. Ustrzec go przed tym, ale ...
- Przestań Max. Ten blondas Cię trzymał. Tak samo jak ten drugi mnie. Jak niby miałaś mi pomóc? Nie masz się za co obwiniać - prychnął Jace. 
- Nasz syn ma rację. To nie twoja wina - wtrącił pan Murton uśmiechając się lekko do mnie. 
- Najważniejsze jest to, że nic poważniejszego się nie stało. Jasper żyje i to się liczy - jego mama chwyciła mnie za dłoń. Po krótkiej rozmowie udałam się na śniadanie. Po drodze zostałam napadnięta przez dwie Gryfonki, które o mało nie utopiły mnie swoimi łzami. Lils się tak we mnie wczepiła, że myślałam iż przyrośnie na stałe. 
- Dusisz ... - wysapałam. 
- Mam to w dupie. Nie puszczę Cię - mruknęła wtulając twarz w moją szyję. Uśmiechnęłam się rozczulona i pogłaskałam ją po głowie. Już w lekko weselszych nastrojach weszłyśmy do Wielkiej Sali. Dziewczyny nadal nie rozmawiały częścią Huncwotów, dlatego też dosiadły się do naszego stołu. Sięgałam właśnie po półmisek z jajecznicą na szynce, kiedy znowu zostałam przez kogoś zaatakowana. Po perfumach poznałam, że to Remi. 
- Remus ...
- Żaden Remus! Nawet nie wiesz jak nas wystraszyłaś idiotko! Po co tam lazłaś? - spytał wpychając się między mnie, a Mary przez co blondynka o mało nie polała się sokiem. Posłała mu ,,groźne'' spojrzenie i odstawiła szklankę na wypadek powtórki.
- Bardzo sie cieszę, że ty i Peter tak się o mnie martwicie, ale wszystko jest w porządku. Jasper żyje. Ja również - specjalnie nie wymieniłam pozostałej dwójki Huncwotów. Rem musiał to zauważyć bo lekko wywrócił oczyma. 
- Masz rację, po prostu ... nawet nie wiesz ...
- Wiem słońce, wiem - położyłam mu głowę na ramieniu. Westchnął i cmoknął mnie w czoło. Chwilę później podleciał do mnie Mason, który wyglądał na przerażonego. Wczepił się we mnie tak samo jak Lily dwadzieścia minut temu. Widząc łzy w jego oczach objęłam go i zaczęłam szeptać słowa uspokojenia. Strasznie się przejął i dopiero po kilku minutach daliśmy radę go uspokoić. 
- Jestem cała i zdrowa. Nie musisz się denerwować skarbie, okej? - uśmiechnęłam się ocierając łzy z jego policzków. Lekko pokiwał głową i pociągnął nosem. Cmoknęłam go w czubek głowy. Dziwiłam się trochę, że Ren nie przyszedł spytać jak się czuję i czy wszystko ze mną w porządku. Mason powiedział, że od paru dni w ogóle go nie widział. Nawet na posiłkach. Remus usprawiedliwiał go tym, że pewnie mocno uczy się do SUM-ów i spędza czas z kumplami, ale nie byłam przekonana. 
Na próbie pani Efron powiedziała, że ze względu na stan zdrowia Jaspera sztuka zostaje przesunięta z jutra na za dwa tygodnie. Co niektórzy z aktorów przyjęli z ulgą. Zwłaszcza Cam, która ostatnio strasznie się denerwowała.
                                            ***

Syriusz wszedł do dormitorium zamykając głośno drzwi. Rzucił torbę pod łóżko, a sam położył się na materacu. Przymknął oczy zmęczony dzisiejszym dniem. Ostatnio kiepsko się czuł, więc musiało go brać przeziębienie. Po chwili leżenia w ciszy do jego głowy wkradła się pewna myśl. Prezent od Max.       
- Cholera ... - syknął, podniósł się i zaczął przeszukiwać pokój, ale nigdzie nie mógł go znaleźć. Ani pod łóżkiem ani nigdzie. Wpadł jak kamień w wodę. Super. Nie odzywa się do dziewczyny bez powodu, a teraz jeszcze zgubił prezent od niej. Normalnie super. Stanął na środku pomieszczenia i targając sobie włosy spróbował przypomnieć sobie co wczorajszego wieczoru zrobił z owym pakunkiem. I nagle mu zaświtało. Zdenerwowany sytuacją z Max i Jasperem zostawił go w Pokoju Wspólnym na kanapie. Jeśli go tam nie będzie, to się zabije. Szybko zleciał po schodach i podbiegł do owej kanapy. I tak jak myślał nie było go tam. Miał już użyć różdżki, kiedy coś kazało mu kucnąć i spojrzeć pod spód. Opadł na kolana i zajrzał pod kanapę. Zobaczył masę kurzu, ugryzione ciastko z suszoną żurawiną, pustą butelkę po piwie i ... jego pudełko. Chwycił je i podniósł się ocierając je z kurzu. Nie mogąc się powstrzymać odwiązał wstążkę i już miał zajrzeć do środka, kiedy ktoś mu przeszkodził. 
- Co tam kochanie? - Sylvie wtuliła się w jego ramię. Jak zwykle pachniała swoimi ulubionymi cytrynowymi perfumami, które go nieco drażniły, ale nie chciał był nie miły. 
- Szukałem swojego podręcznika do Transmutacji, ale tu go nie ma. Poczekasz chwilę? Pójdę po kurtkę to przejdziemy się na spacer - rzucił, po czym cmoknął jej usta i pognał do dormitorium. Pudełko wylądowało w kufrze, a on po założeniu kurtki zbiegł na dół, gdzie czekała blondynka. Trzymając się za ręce i rozmawiając ruszyli na spacer. Trzeba było korzystać z tego iż na razie nie padało. 
                                              ***
- Potrzebuje drinka - to było pierwsze zdanie, które powiedziała do mnie i Lily, Georgie siadając przy stoliku w ,,Melindzie''. Jest już sobota dnia następnego jakby coś. 


- Co się stało? - zainteresowała się Lily. Mieszała łyżeczką swoją herbatę z syropem klonowym. 
- Moja matka się stała. Ta kobieta jest nienormalna! - burknęła opierając głowę na dłoni. Nigdy nie poznałam pani Bones, ale wiem od Geo że czasami trudno z nią wytrzymać. 
- Co tym razem zrobiła? - spytałam. 
- Wysłała mi list, w którym oznajmiła iż znalazła mi idealnego kandydata na męża. Bogaty, przystojny z dobrą pracą ... - wywróciła oczyma. 
- No i w czym problem? - Lil się uśmiechnęła. 
- A w tym, że ma trzydzieści pięć lat. I jest w trakcie rozwodu. Na serio czasami nie ogarniam tej kobiety. Wiem, że mnie kocha, ale bez przesady - prychnęła. Nie zdążyłyśmy nic odpowiedzieć, bo do stolika podeszła Gaya by odebrać zamówienie od niebieskookiej. Mary i Emmy z nami nie było ponieważ przebywały w bibliotece, gdzie robiły wspólny projekt na zajęcia ze Starożytnych Run. Tak się złożyło, że nauczyciel dobrał je w parę. 
Kiedy rudowłosa zamawiała placek bananowy i gorącą czekoladę ja przeglądałam swój notatnik z piosenkami. W niedzielę mieliśmy mieć drugi koncert, ale przez stan Jace'a musieliśmy zmienić plany. Ale to nie usprawiedliwiało tego iż mam zastój w poprawianiu tekstów. Calum i Bart zaniepokojeni zdrowiem Ślizgona opuścili budynek kawiarni i pognali w stronę szkoły mając nadzieję, że nauczyciele pozwolą go im zobaczyć. My również trzymałyśmy za nich kciuki. 
- A, dlaczego uczepiła się ciebie? Amelia też na razie nie ma faceta, a jest od ciebie starsza - wtrąciłam wgryzając się w babeczkę marchewkową. 
- Może myśli, że jest ładniejsza i szybciej sobie sama kogoś znajdzie - zaśmiała się Geo, na co parsknęłam. Wariatka. Po chwili wróciła nasza ulubiona kelnerka z ciastem malinowym i kawą dla panny Bones. Dwadzieścia minut później pożegnałyśmy się z ,,Melindą'' i poszłyśmy do Miodowego Królestwa żeby zrobić zapas słodyczy na kolejne tygodnie. Wchodząc do środka moje spojrzenie zatrzymało się na kilkuletniej dziewczynce siedzącej na schodkach prowadzących do sklepu z materiałami, który był obok cukierni. Jej włoski ukryte były pod czapką. Na ubranka zarzuconą miała puchową kurteczkę. Bawiła się lalką. Nie wiem czemu, ale poczułam niepokojący dreszcz na całym ciele. Kiedy nie przestawałam na nią patrzeć owy dreszcz nasilał się. Szybko odwróciłam wzrok i weszłam za dziewczynami zamykając za sobą drzwi. Dreszcz zniknął. 
- Max, co jest? - Lil spojrzała na mnie. 
- Nic, po prostu ... wydawało mi się, że coś zobaczyłam. Chodźmy w półki - chwyciłam w dłoń rączkę koszyka. Po wpakowaniu do środka Fasolek, Czekoladowych Żab, miliona czekolad i żelek oraz galaretek udałyśmy się do kasy. Po zapłaceniu Evans chciała na moment wpaść do antykwariatu, więc też tak zrobiłyśmy. Ja również z tego skorzystałam, bo kupiłam sobie egzemplarz ,,Plagi Złota'', którą mamy omawiać za parę dni w Klubie Książki. Czytałam ją, ale trochę sobie przypomnę wydarzenia, co nie?
Wychodząc i śmiejąc się z Georgie, która o mało nie przewróciła na siebie jednego z regałów zobaczyłyśmy naszą ulubioną parę, czyli Blacka i Sylvie wchodzących do Trzech Mioteł. Chłopak na kilka sekund zawiesił na nas swoje spojrzenie, ale nic nie powiedział i wszedł za blondynką. 
- Oni niedługo zerwą. Ja to czuje - powiedziała Evans, kiedy byłyśmy już w drodze do szkoły.
- Mi tam nie zależy. Jeśli się lubią to niech będą ze sobą nawet do końca życia. Wieczny Chłopiec musi się w końcu ustatkować - zaśmiałam się. One też.
Całą drogę rozmawiałyśmy, a właściwie rudowłose rozmawiały, a ja tylko czasami coś wtrąciłam, o weselu Liama które jest za tydzień w sobotę, a ja rozmyślałam. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że coś sobie uświadomiłam. Że chce należeć do Zakonu Feniksa. Chce żeby móc chronić innych przed Śmierciożercami i ich panem. 



Hej znowu po tygodniu.
Następny pojawi się trochę później więc to taki mały element rozpieszczania was hehe
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia 




4 komentarze:

  1. Hejhej!
    Ostatni rozdział był tak emocjonujący, że ten to prawdziwa cisza po burzy. Za to pojawiło się kilka niepokojących zapowiedzi - tajemniczy pierścionek, dziwne dreszcze Max na widok dziewczynki, decyzja o przystąpieniu do Zakonu Feniksa... Bardzo ciekawie się zapowiada.
    NIE MOGĘ uwierzyć w to, że znowu nie zdradziłaś nam, co Max dała Syriuszowi na urodziny! Obraziłabym się za to na śmierć, ale chwilowo nie mogę, bo najpierw chciałabym się dowiedzieć, co to za czadowy prezent, haha :D Mam nadzieję, że już w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni!
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Potrzebny jest trochę spokojniejszy rozdział żeby czytelnik miał chwilę oddechu :)
      No ale tak niepokojące znaki również musiały się ukazać
      Sprawa prezentu rozwiąże się już w kolejnym rozdziale
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Hej :)
    No cóż, zachowanie Huncwotów na pewno było miłe. W końcu to jest mały krok do zgody, na którą bardzo czekam :)
    W rozdziale dałaś nam kika nowych wskazówek - pierścionek, dziewczynka... to mnie bardzo zastanawia. A jeszcze bardziej mnie zastanawia, co Max dała Syriuszowi na urodziny xD Kiedy to w końcu zdradzisz xD
    Jak ja je doskonale rozumiem... też kocham słodycze! Mogłabym normalnie za nie zabić! xD
    Decyzja o Zakonie jest bardzo dobrym hasłem i sądzę, że od niej zacznie się akcja coraz bardziej rozkręcać :)
    Pozdrowienia i zapraszam do mnie :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heeeeeej :) :)
      W końcu to że się pokłócili nie znaczy, że się o nią nie martwią co nie? :)
      Sprawa prezentu już niedługo się rozwiąże
      Pozdrawiam <3

      Usuń