wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 11.

Znudzonym wzrokiem patrzyłam na Emmę, która od dwudziestu minut wyrzucała z szafy wszystkie swoje ciuchy i starała się wybrać coś szałowego i odpowiedniego na dzisiejszą imprezę u Puchonów. Spodnie zmieniła trzy razy potem zamiast nich założyła spódniczkę. W końcu zrezygnowała i z niej by założyć sukienkę. I potem znowu spodnie.
Ta dziewczyna niedługo wpędzi mnie do grobu. Georgie zrezygnowała z pójścia bo gorzej się poczuła i postanowiła sobie odpuścić. Nie lubię chorować, ale w tej chwili jej zazdrościłam. 

Mnie też za bardzo nie chciało tam się iść, ale czego się nie robi dla przyjaciółki? Zwłaszcza kiedy ta przyjaciółka groziła mi mordobiciem gdybym nie poszła? To się nazywa miłość.
- Dziewczyno mamy jeszcze trzy godziny. 
- Dokładnie dwie godziny czterdzieści minut ...
- Boże - mruknęłam i nakryłam twarz poduszką. Blue spała wtulona w mój bok mrucząc przez sen. Czegoś nie rozumiem. Niby jestem dziewczyną. Niby mam piersi i w ogóle ... no dobra imię mam dziwne ... jednak nie rozumiem tego jak inne przedstawicielki mojego gatunku przez parę godzin wybierają ciuchy lub po prostu robią zakupy. Po prostu tego nie rozumiem. Chyba matka natura była pijana kiedy mnie tworzyła. Innego wytłumaczenia nie ma.
W końcu zostało nam pół godziny do wyjścia, a moja ukochana przyjaciółka wreszcie miała wybrany strój. Rozkloszowaną spódnicę przed kolano z wysokim stanem w ładny indiański wzór, szary top wsadzony w spódnicę oraz niskie szpilki. Włosy pofalowała i rozpuściła. 
Kiedy ona zakładała buty ja ubierałam się w łazience. Na bieliznę założyłam lekko sprane boyfriendy do połowy łydki, bawełnianą białą koszulkę z nadrukiem przedstawiającym pandę czytającą książkę, czarne lordsy i czarną smerfetkę z napisem ,,girlhood''. Musnęłam wargi jasnoróżową pomadką i byłam gotowa. Psiknęłam się jeszcze swoimi ukochanymi perfumami i mogłyśmy iść. Po drodze zatrzymałyśmy się przy wieży Gryffindoru i słuchając monologu Grubej Damy o jej pierwszym mężu czekałyśmy na Lily i Mary, które również zostały zaproszone. 
                                       ***
Huncwoci zajmowali kanapy przy kominku i zajmowali się sprawami które nie miały nic wspólnego z nauką. Najłatwiej mówiąc grali w Czarodziejskie Szachy. 
Potter miał właśnie odtańczyć taniec zwycięstwa po wygranej z Remusem, kiedy jego wzrok przyciągnęły dwie dziewczyny idące w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. Niby nic dziwnego, ale były bardzo ładnie i wyjściowo ubrane. 
- A panie, gdzie się wybierają? - spytał głośno. Zatrzymały się, a jego przyjaciele oderwali wzrok od planszy. Lily założyła ręce na piersi. Ślicznie wyglądała w czarnych rurkach, złotym i błyszczącym topie oraz szpilkach. Jej włosy związane były w niechlujnego, ale seksownego koka. Aż zaschło mu w ustach z wrażenia. Mary natomiast zdecydowała się na czarną spódniczkę a'la baletnica, baleriny i bladoróżową koszulę.
- Do biblioteki - rzuciła z ironią rudowłosa. 
- Jeśli laski idą do tej skarbnicy wiedzy ubrane jak na imprezę to chyba zacznę częściej się tam pojawiać - zaśmiał się Black mrugając do niej. 
- Po pierwsze, ty w ogóle nie chodzisz do biblioteki Łapciu ... a po drugie nie wasza sprawa gdzie idziemy. Wy nam się nie spowiadacie - wesoło się do nich uśmiechnęła i wypchnęła blondynkę przez dziurę za obrazem, gdzie czekały na nie dwie Krukonki. James niemrawo się uśmiechnął i przeniósł wzrok na kominek. 


Remus poklepał go pokrzepiająco po ramieniu i zaproponował rewanż. Chłopak od razu się zgodził.
                                         ***
Ustawiłyśmy się w kolejce do Veronici, która odbierała życzenia i drobne podarunki. Kuzynka Finna ma kręcone blond włosy do połowy pleców oraz duże ciemnobrązowe oczy. 
- Cześć Ron - powiedziałam.
- Hej. Fajnie, że przyszłyście - powiedziała szczerze się uśmiechając. Ubrana była w bordową sukienkę na krótki rękaw z lekkim wycięciem na plecach i złote szpilki. Złożyłyśmy jej życzenia i dałyśmy wspólny prezent. Zestaw kosmetyków. Waniliowy żel pod prysznic, waniliowy balsam do ciała, waniliowy błyszczyk i waniliowy krem do rąk. Od Johnsona wiemy, że Puchonka uwielbia wanilię. Kiedy nam podziękowała odsunęłyśmy się robiąc miejsce innym gościom. Stanęłyśmy pod ścianą i czekałyśmy aż jubilatka zacznie imprezę. Po chwili po jej lewej stronie stanęła niższa od niej dziewczyna z czarnymi włosami sięgającymi jej uszu i dużymi zielonymi oczyma ubrana w jeansowe szorty z wyższym stanem, czarny koronkowy top odsłaniający kawałek brzucha i baleriny. Uśmiechnęła się do niej i obejmując ją w talii położyła głowę na jej ramieniu.
- Ładnie razem wyglądają, co nie? - spytała Em. Pokiwałyśmy głowami. Veronica i Brenda Vane chodzą ze sobą od prawie dwóch lat. Wcześniej każdy sądził, że blondynka jest stuprocentową hetero. Chodziła w końcu z kapitanem drużyny Puchonów Dylanem. Jak się okazało na pewnej imprezie związek ten był udawany, bo Ver wstydziła się swojej orientacji. Wtedy też zaczęła spotykać się z o rok młodszą Gryfonką. Ich związek niedługo będzie miał półtora roku. To urocze. Jeśli macie coś przeciwko związkom homoseksualnym to was znajdę i ... dopowiedzcie sobie resztę.
Chwilę później rozpoczęła się zabawa. Veronica jeszcze raz podziękowała za życzenia i prezenty, po czym machnęła różdżką i po pomieszczeniu rozniosła się muzyka. Do Emmy od razu podbił jakiś chłopak z blond włosami, dlatego ja z Lils i Mary postanowiłyśmy potańczyć razem. Leciała akurat jakaś szybsza piosenka, dlatego też trochę mnie poniosło i kręciłam tyłkiem jak rasowa tancerka erotyczna. Evans patrzyła na mnie ze wstydem wypisanym na twarzy natomiast blondynka śmiała się jak opętana. 
- No no Winslow - gwizdnął Jasper - Nie wiedziałem, że masz takie mięsiste ... 
- Jeśli dokończysz to zdanie, to nie ręczę za siebie.
- Dobra, dobra - uniósł ręce do góry i się zaśmiał. No proszę. Czyli on nie jest taki ponury jak wszyscy myślą. Czarne spodnie, koszulka i buty podkreślały jego bladą skórę i jasne włosy. 
- A Finn, gdzie? - spytałam kiedy poleciała następna piosenka, a on dołączył do naszego tanecznego kółka. Ruda odwzorowała słynną macarenę nie do tej piosenki co trzeba, ale co tam. Życie jest po to by łamać zasady.
- Poszedł do kuchni po więcej alkoholu ... skusisz się Lily? - wyszczerzył radośnie zęby.
- Spadaj Murton - burknęła lekko się rumieniąc. Mrugnął do niej i uśmiechnął się pokrzepiająco.
Finn przybył po dziesięciu minut i na widok naszego radosnego kółeczka dziwnie się uśmiechnął, ale nic nie mówiąc stanął między mną i Mary i zaczął kręcić biodrami. Roześmialiśmy się. 

Impreza trwała prawie sześć godzin. Nie chcąc dostać szlabanu za łażenie po nocy po zamku przenocowałyśmy w Pokoju Wspólnym Krukonów na podłodze. Rano wstałyśmy i wróciłyśmy do swoich dormitoriów. 
W drodze na śniadanie, a także na samym śniadaniu wiele osób patrzyło na mnie i na Lily z wesołymi uśmiechami. Ja miałam to gdzieś, ale moja przyjaciółka była cała czerwona.
W pewnym momencie objęłam ją ramieniem dla żartów, ale zaraz się odsunęła posyłając mi ,,groźne'' spojrzenie. Mary i Emma z trudem powstrzymywały wybuch śmiechu choć tej drugiej szło o wiele gorzej. Podejrzewałam, że powstrzymywała się tylko ze względu na rudowłosą. Mar zajęła się jedzeniem kanapek, dlatego nie mogła swojej uwagi poświęcić w całości na zawstydzoną Lilianne.
- Daj spokój Lilcia ... 
- Mam dać spokój? Wszyscy się na nas gapią ...
- Powinnaś zdążyć się do tego przyzwyczaić po dwóch latach bycia wyimaginowaną żoną Jamesa panno Potter - mruknęłam cicho nalewając sobie soku do kielicha. Ciszę zakłóciła Em dusząca się jajecznicą. McDonald zaczęła ją klepać po plecach. Lily nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo między Emmę i Mary wpakował się James z szerokim uśmiechem na ustach. Remi się do nas uśmiechnął i usiadł obok mnie. Black z nieokreślonym grymasem na twarzy stał dłuższą chwilę nie mogąc się zdecydować czy z nami usiąść czy nie. Nie mogłam się powstrzymać przed jakąś kąśliwą uwagą.
- Jeśli coś ci nie pasuje nie musisz z nami siedzieć Black. Jakoś sobie bez ciebie poradzimy - rzuciłam, na co drgnął i zmrużył oczy. 
- Chciałbym zauważyć, że to ty siedzisz przy naszym stole Winslow ...
- Stop, jeśli chcecie się kłócić to won - powiedział Remus twardym głosem i spojrzał na na bruneta dziwnym wzrokiem. Mruknął coś pod nosem i usiadł obok Mary sięgając po omlety. Lupin poklepał mnie po kolanie i wrócił do jedzenia. Przez dłuższą chwilę trwała między nami kompletna cisza. Nikt się nie odzywał. Zaraz jednak miało się to zmienić. Koło naszego stołu przeszedł jeden z Puchonów. Zatrzymał się koło mnie i Lily, poklepał nas po ramionach i nazwał ,,cukiereczkami''. Chrząknęłam, a rude wbiła wzrok w swoją owsiankę. Chłopaki spojrzeli na nas, ale nic nie powiedzieli. Myślałam, że to koniec jednak się pomyliłam. Apogeum nadeszło, gdy jeden z młodszych uczniów obecnych na wczorajszej imprezie poprosił nas o powtórkę. 
- Wypad - warknęłam. Zaśmiał się i odszedł. 
- Eee ... - mruknął Remi.
- To ja się zbieram - Lil podniosła tyłek z ławy. 
- Moment! - James uniósł rękę do góry - Ktoś nam wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi? - spytał. Nikt się jakoś do tego nie rwał. McDonald nadal jadła swoje śniadanie, Em nagle zainteresowała się fakturą stołu, a ja i Ruda wpatrywałyśmy się w siebie z napięciem. Nigdy więcej imprez z butelką. 
- No bo ... wczoraj była impreza u Puchonów i ...
- Impreza? I nie zostaliśmy zaproszeni? - oburzył się James. Black przywalił sobie dłonią w czoło. Według mnie za lekko, ale pomińmy to. 
- Mów dalej - poprosił Remus. 
- No i była ta impreza ... no i graliśmy w butelkę ... no i .... tak jakoś wyszło, że ... 
- Merlinie. Jeden z chłopaków kręcił butelką, wypadło na Max i kazał jej całować się z Lily. Wielkie halo - powiedziała Emma. Najpierw nastała cisza. Potem Remus upuścił widelec, James jęknął, a Black wpatrywał się w nas szeroko otwartymi oczyma. Już się boję o czym myśli. 
- No no dziewczyny było gorąco - gwizdnął Brian Hook, Gryfon o rok młodszy od nas - Żałujcie panowie, że tego nie ... ała! - złapał się za ramię, w który Lily wbiła mu widelec. Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek i usiadł parę metrów dalej. Chrząknęłam, po czym wstałam i razem z rudą jak najszybciej się dało wyszłyśmy z Wielkiej Sali.
Poszłyśmy do biblioteki i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Dziewczyna zaproponowała byśmy wszystkim obecnym na wczorajszej imprezie wymazały pamięć, na co parsknęłam rozbawiona. Według mnie ten nasz kilkunastosekundowy pocałunek nie jest niczym strasznym. W życiu trzeba wszystkiego spróbować, co nie? Po za tym nie zostaniemy od tego lesbijkami. Chyba, że któreś z nas by się to spodobało. 
Po zrobieniu eseju i wypracowania udałyśmy się na spacer po błoniach, po czym ja poszłam do swojego Pokoju Wspólnego, a ona do swojego. 
Siedząc na łóżku z książką myślałam o nadchodzącym castingu do szkolnego przedstawienia, kiedy do moich uszu dotarł przeraźliwy krzyk. Zerwałam się z łóżka i wybiegłam na klatkę schodową. Krzyk docierał z pokoju dziewczyn z szóstego roku. Weszłam do środka. Przy jednym z łóżku stała szczupła blondynka ubrana w sukienkę. Zakrywała usta dłonią. Natomiast druga z dziewczyn dość niska szatynka klęczała między łóżkami i zanosiła się płaczem. Przełknęłam ślinę. Intuicja podpowiadała mi co mogę zobaczyć. Stanęłam obok blondynki i spuściłam wzrok w dół. Pisnęłam i zakryłam usta dłonią. W ładnym fioletowym pudełku obwiązanym koronkową wstążką leżała szara sowa ... dość duża .... i nieżywa. Najgorsze było to iż nie posiadała głowy. Zamiast tego była masa krwi. Tessa była w ogromnym szoku, płakała dławiąc się powietrzem. Kucnęłam by zakryć ten straszny widok wiekiem od pudełka, po czym położyłam jej rękę na ramieniu. 
- Co za potwór robi takie rzeczy? - jęknęła żałośnie. Jej przyjaciółka Daisy już dawno zamknęła drzwi by nikt inny tu nie wszedł. 
- Nie mam pojęcia Tess, ale obiecuję ci, że znajdziemy go - szepnęłam. Warga zaczęła jej drżeć, a z oczu poleciała kolejna porcja łez. Wzięłam pudełko z ... Owenem, a Daisy złapała szatynkę za rękę, po czym ruszyłyśmy w stronę gabinetu pani Mcgonagall. Chyba nie muszę mówić jak zareagowała, ale powiem. Opadła z westchnieniem na swoje krzesło i potarła czoło zrezygnowana. Wysłała swojego patronusa w kształcie kota do Hagrida by naszykował następną mogiłę. Wracając z pogrzebu Owena napatoczyłyśmy się z brązowooką na Petera i Remusa siedzących na dziedzińcu i grających w karty. 
Na widok zapłakanej dziewczyny lekko się spięli. Posłałam im wymowne spojrzenie by nic głupiego nie palnęli. Na moje spojrzenie odpowiedział Remus, równie wymownym spojrzeniem. No tak. Przecież oni to nie James i Łapa. Zapomniałam.
- A byłaś na wczorajszej imprezie Tess? - spytał Peter, a ja spojrzałam na niego z jadem w oczach. Jednak się nie pomyliłam. Oni są tacy sami. A nawet gorsi bo w nich uwierzyłam, a oni mnie zawiedli. Uroczo się uśmiechnął. 
- Nie byłam. Źle się czułam, a co? Działo się coś ciekawego? - spojrzała na niego zainteresowana. Już otwierał buzię by odpowiedzieć, dlatego szybko zareagowałam. Pożegnałam się z nimi i pociągnęłam szesnastolatkę w stronę zamku. Do naszych uszu dotarł radosny śmiech połowy Huncwotów. Odwróciłam się dyskretnie i wyciągnęłam środkowego palca w ich stronę. I to się nazywają przyjaciele? Wspaniale.
                                           ***
Dyrektor ogłosił na obiedzie, że ten kto dokonał mordu na zwierzętach zostanie wydalony ze szkoły i możliwe, że trafi do Azkabanu. Jednak jeśli sam się przyzna kara będzie mniejsza. Ta. Już widzę, jak ten psychopata się przyznaje. 
Niedziela minęła na leniuchowaniu i tylko trzydziestu minutach w bibliotece. Cud XX wieku. 
Myślałam, że sprawa z pocałunkiem moim i panny Evans ucichła ... ta, marzenie świętej głowy.
Kiedy razem z rudą szłyśmy koło siebie niektóre osoby udawały całowanie albo krzyczały rzeczy w stylu ,,chcemy więcej'' albo ,,państwo Winslow''. 

- Dlaczego, Winslow? - burknęła Lily.
- Ty się ciesz. To znaczy, że to ja jestem facetem w naszym związku - poruszyłam brwiami. Prychnęła, a Em idąca z nami zaczęła się śmiać. 
W poniedziałek na śniadaniu ponownie zasiadłam z Em i Georgie przy stole Gryffindoru. Dziewczyn jeszcze nie było, ale był James. Uśmiechnęłam się do niego wesoło, a on spojrzał na mnie spode łba. Trochę byłam zdziwiona. Co ja mu zrobiłam?
- Eee ... coś się stało Jim? 
- Ty się jeszcze pytasz? - burknął. 
- No ... tak ... pytam się. Bo nie wiem o co chodzi. 
- Podrywasz moją przyszłą żonę - jęknął. Oh. Otworzyłam usta zszokowana, Geo zadławiła się herbatą, a Em jęknęła rozbawiona. 
- Ty tak na serio? - uniosłam do góry lewą brew. Merlinie, czemu otaczają mnie tacy kretyni? Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo między niego, a wolne miejsce wepchnął się Black z szelmowskim uśmiechem na ustach. Przysięgam, że jeśli powie coś o tym pocałunku to coś mu zrobię. Ten widelec  na przykład wygląda na ostry ...
- Co macie takie dziwne miny? - spytał sięgając po półmisek z gorącą jajecznicą. 
- Potter oskarża Max o to, że podrywa jego przyszłą żonę - zachichotała panna Bones. Chłopak upuścił widelec i spojrzał na swojego przyjaciela z pobłażaniem. 
- Na serio Rogaś? Na serio?
- No co? - burknął okularnik. 

- To był tylko pocałunek ... zapewne seksowny i zjawiskowy, ale tylko pocałunek ... dziewczyny są dla siebie jak siostry. I nie są homo - rzucił z ironią. No tego się nie spodziewałam. Dzięki Łapa. 
- Tego akurat nie wiesz. Może tak na prawdę jesteśmy z Lily od dawna w związku i dlatego dziewczyna ma w dupie Jamesa? - spojrzałam na nich z uniesioną lewą brwią. Wpatrywali się we mnie zdziwieni - Żartuje ... ona na serio ma go w dupie - parsknęłam. Roześmiali się. No James nie.
Po śniadaniu i dwóch godzinach Zaklęć z Gryfonami miałam okienko, więc skorzystałam z tego by napisać długi list do rodziców. 
W końcu nadeszła chwila prawdy. Czyli Mugoloznastwo. Wszystkie cztery grupy ulokowały swoje tyłki w klasie. Siedziałam z Remusem, a Lily z Mary przed nami. Pani Efron chrząknęła i stanęła na środku pomieszczenia.
W dłoni trzymała dość sporo kartek. Opowiedziała nam pokrótce o co w tym wszystkim chodzi, po czym każdemu rozdała jeden scenariusz. Kiedy wszyscy go przeczytali zaczęły się castingi do poszczególnych ról. Zaczęto od mniej znaczących ról, jak Mała Jocey, reszta szajki Ruby Hood itp. Jocey została Heather Brey ze Slytherinu, Jessie i Eva zostały pozostałymi kumpelami Ruby. Lily miała grać Królową Richelle, a jej złą siostrę Jannę, Demi z Hufflepuffu. Została jedna rola damska, czyli rola Ruby i trzy dziewczyny. Ja, Mary i Camille, Gryfonka. Proszę nie, nie nie .... 

Odegrałyśmy jedną ze scenek, po czym pani chwilę się zastanawiała. 
- Naszą Ruby Hood zostanie ...


Cześć wszystkim
Rozdział dość dziwny i krótki ale mam nadzieję że mi to wybaczycie.
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia 





2 komentarze:

  1. Cześć!
    Ja też nie przepadam za szykowaniem się i zwykle poświęcam na to niewiele czasu, więc dobrze rozumiem Maxine. No, ale gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, to byłoby nudno, prawda? :)
    No nie wierzę, że James wolał grać z Remusem w szachy zamiast dowiedzieć się, gdzie poszła wystrojona Evansówna! Przyznaj, ktoś wypił Eliksir Wielosokowy z jego włosem i teraz się pod niego podszywa!
    Ojeju, gdybym ja dostała w prezencie cokolwiek, co zawiera wanilię, chyba bym się popłakała. Ale skoro solenizantka lubi ten zapach, to dobrze. Miło, że dziewczyny się postarały.
    Podobał mi się miniwątek homoseksualny :) To ciekawy pomysł.
    No proszę, najpierw myślałam, że na imprezie nie wydarzyło się nic wiekopomnego, a tu się okazuje, że Max całowała się z Lily :p No nieźle. Biedny James. Pewnie dałby sobie odrąbać rękę, żeby tylko być wtedy na miejscu Maxine.
    I znowu te biedne zwierzaki! Ciągle nic nie wiadomo, ale ten tajemniczy morderca robi się coraz bardziej bezczelny.
    Mówiłam już, że uwielbiam Twój pomysł z odwróceniem płci w Robin Hoodzie? Oj, dobra, wiem, że mówiłam, ale powtórzę to, bo to najprawdziwsza prawda. Oczywiście mam nadzieję, że to Max dostanie główną rolę, a Blackowi wypadną gały, ale i tak będą się ślimaczyć na koniec. Tak będzie, prawda? :p Proszę!
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. James po prostu zaczyna dorastać :D choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy hehe
      Ja również uwielbiam wanilię dlatego ten zapach wybrałam.
      No na pewno chciał być na jej miejscu :D i oczywiście był zazdrosny.
      Wątek z mordowaniem zwierząt rozstrzygnie się w przeciągu kilku rozdziałów
      Hm ... zobaczymy :D dowiecie się w kolejnym rozdziale.

      Usuń