wtorek, 13 czerwca 2017

Rozdział 33 cz 2.

- Idzie nasza zguba - Lily uśmiechnęła się i zrobiła mi miejsce między sobą, a jakimś blondynem. 
- Gdzieżeś była? - spytała blondynka, kiedy sięgałam po dzban z herbatą. 
- W bibliotece. Pomagałam pani Forbes z kartami. Strasznie tego dużo - nie skłamałam. Po prostu nie dopowiedziałam reszty. Na serio było mi z tym źle. Nie rozumiałam, dlaczego dyrektor nie chce powiedzieć o Zakonie większej ilości osób. Przecież nie muszą od razu do niego dołączać. Po, za tym wciąż nie rozumiałam jednego. Dlaczego Dumbledore przyjął, mnie skoro chciał ,żeby każdy członek Zakonu najpierw szkołę? Tylko przez gorącą prośbę Jasona? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Chciałabym, żeby przyjaciele o tym wiedzieli. Wtedy nie czułabym się tak podle.
- To ... w co się ubieracie? - Emma szczerząc zęby, patrzyła na mnie i Evans. Zmarszczyłam czoło. Rudowłosa wyglądała na zdezorientowaną. 
- Czy ja coś przegapiłam? - uniosłam brew. Westchnęła i walnęła się dłonią w twarz. 
- Macie dzisiaj randkę z dwoma przystojnymi blondynami. Na serio wyleciało wam to z głowy? Minęły trzy godziny - parsknęła, nabijając na widelec kawałek gotowanej marchewki. O żesz. No tak. Spojrzałam na Lils, która zawstydzona schowała twarz w dłoniach. 
- Jesteśmy podłe - pisnęła, a jej wzrok od razu skierował się w stronę stołu Puchonów. Finn zajadał stek i rozmawiał z ich Szukającą, Jessie Puckert gestykulując rękoma. 
- Ale, to ma być podwójna randka? - spytała Geo poprawiając swoją opaskę. 
- Nie mam pojęcia. Powiedzieli, że mamy się spotkać o 16.00 przy Wielkiej Sali - Lils wzruszyła ramionami. Uśmiechnęły się. Nasze uśmiechy zgasły, widząc, jak w stronę stołu podążają Huncwoci. Szli, śmiejąc się z czegoś głośno jednak kiedy zobaczyli naszą piątkę przestali. Wyczuwało się napiętą atmosferę na kilometr. Black z Jamesem nie wyglądali jakby chcieli zrobić pierwszy ruch, dlatego to ja postanowiłam być dojrzalsza. Podniosłam się. 
- Możemy pogadać? - szepnęłam. Nie chciałam tego robić na Wielkiej Sali. Już zbytnio się zawstydziłam podczas mojej ,,kłótni'' z Łapą podczas meczu. Bruneci spojrzeli na siebie i kiwnęli głowami. Cała nasza trójka ruszyła w stronę wyjścia odprowadzana zaciekawionymi spojrzeniami. Po chwili zatrzymaliśmy się na dziedzińcu. Obecnie nie padało, więc niebo wyglądało dość przyjemnie jak na połowę grudnia. Chrząknęłam, stając przed nimi z rękoma w kieszeniach mundurka. 
- Maxine ... - zaczął Łapa. 
- Nie, to ja mówię a wy słuchacie - przerwałam mu z miną nieznoszącą sprzeciwu. Od strony lasu zerwał się wiatr, a w powietrzu wyczuwało się nadchodzącą ulewę - Wiem, że cała nasza trójka ma ciężki charakter. Kłócimy się częściej, niż ustawa przewiduje. I często są to po prostu głupoty. Razem z Remusem i Peterem jesteście dla mnie jak rodzina. Nie zniosłabym tego, jeśli coś by się wam stało. Wiem, że macie to samo ze mną. Jednak jestem dorosła i wiem co jest, dla mnie dobre. Wiem, że Ślizgoni są źli i każdy ma z nimi na pieńku. Wiem, że to przez nich o mało nie skończyłam z Quidditchem. Jednak Jasper jest inny. Dostał się do Slytherinu, ale ma dobre serce. Sami o tym wiecie, po prostu boicie się to przyznać, bo nienawidzicie Ślizgonów. Lubię go, a jeśli jesteście moimi przyjaciółmi i chcecie, żebym była szczęśliwa, to zaakceptujcie go. Bo jeśli nie, to ... po prostu dłużej tego nie zniosę. Macie przede mną tajemnice, ale jeśli ja mam jakąś to od razu się, obrażacie i macie mnie za wyrodną osobę. Jesteście hipokrytami ... - szepnęłam, widząc rodzący się ból i wstyd na ich twarzach - ... ale mimo wszystko was kocham i nie chce się z wami kłócić - z moich oczu poleciały łzy. Podeszłam do nich i przytuliłam obu. Objęli mnie. Moja głowa znajdowała się na ramieniu Rogacza, a ręce miałam pod ich pachami. Znajdowałam się jakby między nimi. 
- Przepraszamy Winnie* - szepnął w moje włosy Syriusz. Przełknęłam ślinę. Tak dawno nie słyszałam, żeby tak mnie, nazwał. 
- Jesteśmy cholernymi palantami. Kochamy cię mała. I postaramy się polubić Murtona. Obiecujemy. Jeśli cię uszczęśliwia, to nie mamy prawa się wtrącać - dodał Potter, całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się rozczulona. 
Kilka minut później wracaliśmy do Wielkiej Sali, idąc pod rękę i śmiejąc się z naszych badziewnych akcji na meczu. Mieliśmy właśnie wejść do środka, kiedy zobaczyliśmy Jaspera wychodzącego z niej. Zatrzymaliśmy się i nastąpiła dość krępująca cisza. Pierwszy krok o dziwo wykonał Black. 
- Maxine jest dla nas jak siostra. Dlatego chcemy wiedzieć, co do niej czujesz - mruknął, przybierając pozę opiekuńczego starszego brata. Blondyn zamrugał i spojrzał na mnie, a ja ledwo panowałam nad uśmiechem. To było takie urocze. 
- Bardzo ją lubię - szepnął, a moje serce drgnęło. Huncwoci spojrzeli na siebie. 
- Mamy nadzieję, bo jeśli coś jej zrobisz to będziesz miał do czynienia z nami - mrugnął do niego Jim. 
- Jasne - chrząknął. Widać, że jest w szoku. Panowie podali mu ręce, po czym cmoknęli mnie w policzek i zniknęli w WS. Nastała cisza, podczas której podeszłam do chłopaka i złożyłam szybki pocałunek na jego różowych wargach - Co się właśnie wydarzyło? - wymamrotał, biorąc mnie za rękę. Wyszczerzyłam zęby. 
- Przemówiłam im trochę do rozumu. Powiedziałam, że bardzo, bardzo cię lubię i albo to zaakceptują, albo mogą spadać - wyjaśniłam, a jego twarz pojaśniała. Przytuliłam się do niego. 
- Idziesz coś zjeść? - spytał. 
- Nie jestem głodna. A co? - uniosłam brew. 
- Nic. Chodźmy pod klasę - pociągnął mnie w stronę lochów. Byłam cholernie szczęśliwa. 
                                           ***
- Ulala - Lily gwizdnęła na mój widok, przez co chrząknęłam. Obie zjawiłyśmy się przed Wielką Salą trochę wcześniej, żeby panowie nie musieli na nas czekać. Dziewczyna miała na sobie czarne rajstopy, tego samego koloru baleriny oraz kremową sukienkę na krótki rękaw ze skórzanym paskiem pod biustem. Jej rude włosy opadały na ramiona. Natomiast ja zdecydowałam się na czarną koronkową spódnicę przed kolana, kremową koszulę w kwiaty i ukochane trampki. Włosy zebrałam w kitkę - Jasper padnie - dodała. 
- I nie tylko on - zauważyłam, na co się zarumieniła. Parę minut później usłyszałyśmy kroki na posadzce. Zza rogu korytarza prowadzącego do lochów wyszli dwaj blondyni. Na nasz widok zatrzymali się. Nastała cisza. Obaj przejechali po nas wzrokiem. po czym spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się uroczo. 
- Ale mamy szczęście. Takie piękne dziewczyny napotkaliśmy na swojej drodze - zażartował Johnson, biorąc dłoń rudowłosej i składając na niej lekki pocałunek. Uśmiechnęła się do niego. 
- Cześć - Murton stanął koło mnie. 
- Cześć - przygryzłam wnętrze policzka. 
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi do ucha i cmoknął mój policzek. On też wyglądał bardzo dobrze. Do twarzy mu w koszulach jak mało komu. 
- To, gdzie nas zabieracie? - spytała Evans, idąc pod rękę z Puchonem. Też byłam ciekawa. 
- Musieliśmy spędzić trzydzieści minut na błaganiu dyrektora, Slughorna i Sprout, ale się udało. Pozwolili nam wybrać się do Hogsmeade w tygodniu. Jest tylko jeden minus. Nie będziemy mogli iść tam w przyszły weekend - mruknął Finn, czekając zapewne na nasz wybuch złości, ale się go nie doczekał - Nie jesteście złe? - zdziwił się. 
- Dlaczego miałybyśmy być? Teraz kiedy jesteśmy na ostatnim roku i możemy chodzić tam co tydzień? Poza tym w sobotę i tak jest spotkanie bożonarodzeniowe w Klubie Ślimaka - podrapałam się po nosie. Panowie przywołali zaklęciem nasze kurtki i czapki, po czym całą czwórką wyszliśmy na zewnątrz. Szczerze? Trochę się denerwowałam. Nie samą randką, ale jej przebiegiem. Teraz w Hogsmeade nie jest bezpiecznie. Wypadek Carmen tylko to potwierdził. Oby nic się nie stało.  
                                          ***
- Co zrobiliście!?!?! - po pomieszczeniu rozniósł się potężny ryk. Należał on do postawnego faceta w średnim wieku ubranego w czarny skórzany płaszcz. Jego głowa była łysa i poprzecinana bliznami. Szare oczy płonęły wściekłością. Pozostałe trzy osoby przebywające w owym pomieszczeniu cofnęły się odruchowo. 
- My ... ona wymknęła się, kiedy wyszliśmy zapalić. Nie mamy pojęcia, jak - wymamrotał czarnoskóry nastolatek. Pozostała dwójka skinęła głowami, a mężczyzna warknął i przejechał ręką po twarzy. 
- Ona jest czarownicą wy niedouczone gamonie! Nie potrzebuje różdżki, żeby czarować! - wydarł się ponownie kopiąc, w krzesło, które potoczyło się po drewnianej podłodze. Nastała cisza przerywana jedynie ciężkim oddechem szarookiego. 
- Mamy przechlapane, prawda? - mruknęła jedyna dziewczyna w towarzystwie. Miała potargane blond włosy, których chyba dawno nie myła, duże przestraszona niebieskie oczy oraz piegowaty nos. 
- Módlcie się, żeby coś ją zabiło. Albo porwało. Bo jeśli w stanie nienaruszonym wróci do domu i do Zakonu, to możemy zapomnieć o dobrym zakończeniu naszego planu. A teraz lećcie jej szukać! Nie mogła uciec za daleko! - posadził tyłek na podniszczonym fotelu i odpalił papierosa. Jego towarzysze nie chcąc, jeszcze bardziej go zdenerwować szybko opuścili budynek. 
                                         ***
Kiedy Maxine i Jasper udali się w swoją stronę Lily i Finn weszli do kawiarni ,,Melinda''. Gawin i Gaya stojący za ladą szeroko się do niej uśmiechnęli, przez co wlepiła wzrok w baleriny i się zarumieniła. 
- Jak chcesz, możemy iść gdzie indziej ... - szepnął, odbierając od niej płaszcz i szalik. 
- Nie. Lubię, to miejsce. Po prostu znam Gawina i Gayę, więc trochę się krępuję - wyjaśniła z uśmiechem. Chyba odetchnął, bo wziął ją pod rękę i zaprowadził do stolika pod ścianą. 
- To co byś zjadła? - spytał, odsuwając jej krzesło. Usiadła i chwyciła menu, a on zajął miejsce naprzeciwko niej również chwytając kartę dań. Po krótkim czasie zdecydowała się na zieloną herbatę z kandyzowanymi malinami oraz torcik bezowy z kremem śmietankowym i sosem wiśniowym. On wybrał kawę z syropem orzechowym oraz ciasto czekoladowe z wilgotnym środkiem. 
- Co słychać u twojej mamy? - uniósł brew. Zamrugała, ale po chwili uśmiechnęła się. 
- W porządku. Nadal tęskni za tatą, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. A przynajmniej tak mówi. Teraz ma inne zmartwienia. Petunia chce się wyprowadzić z domu i nie będzie jej na święta, a ja jestem narażona na Sam-Wiesz-Kogo i jego popleczników - westchnęła, drapiąc się po pieprzyku na swojej prawej dłoni. Skinął głową - A co u twoich rodziców? Jace ostatnio wspominał, że twój tata został komendantem - przekrzywiła głowę. Johnson jest czarodziejem półkrwi. Jego mama pracuje w Ministerstwie Magii, a ojciec jest mugolskim policjantem. 
- Tak. Awansowali go - uśmiechnął się - Był w lekkim szoku, bo myślał, że jest za młody - dodał. 
- A co u Fel? - oparła głowę na dłoni. Nie poznała jego młodszej siostry, bo dziewczynka dopiero za dwa lata zacznie naukę w Hogwarcie, ale chłopak tyle jej o niej opowiadał, że czuła jakby się znały. 
- A w porządku. Narzeka, że dawno mnie nie widziała i chce już święta - parsknął - No i bardzo chce cię poznać - chrząknął, lekko się rumieniąc. Wyprostowała się, marszcząc piegowaty nos. 
- Opowiadałeś jej o mnie? - szepnęła.
- No ... tak. Zawsze mówię jej i rodzicom o osobach, które są dla mnie ważne - wymamrotał, wzruszając ramionami. Uśmiech ozdobił jej twarz, ale nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo podeszła do nich Gaya z ich zamówieniami. Mrugnęła do rudowłosej i wróciła za ladę. Uśmiechnęli się do siebie i zaczęli jeść, od czasu do czasu wtrącając jakąś uwagę. 
                                             ***
- Uwielbiam nocne spacery - westchnęłam, wtulając się w jego bok. Objął mnie ramieniem. Po godzinie spędzonej w Trzech Miotłach ( oboje nie lubimy tych wszystkich romantycznych pierdół, jak kolacja ze świecami i tym podobne ) udaliśmy się na długi spacer uliczkami Hogsmeade. 
- Myślisz, że Lils i Finn dobrze się bawią? - spytał, pomagając mi przejść przez obalone drzewo. 
- Na pewno. Pasują do siebie - uśmiechnęłam się, biorąc go za rękę. Parę metrów dalej doszliśmy do płotu, który odgradzał nas od Wrzeszczącej Chaty będącej kilkanaście metrów dalej. Dostałam gęsiej skórki. W piątek jest pełnia. Remi znowu będzie musiał przechodzić przez piekło. Łzy zebrały mi się w oczach. Czułam się bezradna. 
- Max? - chrząknął. Spojrzałam na niego. 
- Tak? - uniosłam brew, widząc że jest zestresowany i zdenerwowany. Westchnął. 
- Chciałbym ci coś powiedzieć. Wiem, że znamy się od paru lat, ale nasz kontakt polepszył się dopiero kilka miesięcy temu. Jednak ja ... - nie dokończył, bo usłyszeliśmy czyjeś kroki i szelest gałęzi. 


Blondyn od razu zakrył mnie swoim ciałem i wyciągnął różdżkę. Nasze serca waliły jak oszalałe. Jasper miał już wypowiedzieć zaklęcie, kiedy zza drzew wyszła dziewczyna. Opadła na kolana i uniosła głowę, rozglądając się przerażona. 
- Pomocy - wycharczała w naszą stronę i zemdlała. 




* Winnie, czyli ksywka Maxine pochodząca od jej nazwiska Winslow. Syriusz i James mówili tak na nią na początku ich znajomości. Przestali po sławnym incydencie po Sumach




Hejka :)
Myślałam, że nie będzie mnie o wiele dłużej. Jednak starałam się każdego dnia napisać parę zdań i w końcu udało mi się stworzyć drugą część 33 rozdziału. 

Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny, bo za tydzień mam egzaminy końcowe w szkole więc muszę się skupić na nauce.
W tym poście nie działo się nic emocjonującego, ale takie rozdziały też są potrzebne.
Mam nadzieję że tym razem poszło mi lepiej i nie zrobiłam żadnych dupnych błędów

Pozdrawiam 


1 komentarz:

  1. Cześć :)
    No proszę, nie spodziewałam się Ciebie tak szybko, ale cieszę się bardzo, że się nie poddałaś i walczysz dalej.
    Dobrze, że Maxine zdecydowała się przerwac impas i doprowadziła do zgody z chłopakami. Myślę, że przekonanie się do Ślizgona tylko w teorii wydaje im się teraz możliwe, o uczuciach Syriusza do Maxine nawet tu nie wspominam, nooo, ale dobrze, że są chęci :D
    Ojoj, nie wiem czy Dumbledore zgodziłby się na niczym nieuzasadnioną eskapadę do Hogsmeade w sytuacji, kiedy wszyscy wiedzą, że nie jest tam bezpiecznie. No, ale dzięki temu randki naszych milusińskich mogły się odbyć.
    Nie akceptuję nikogo innego niż James u boku Lily, więc ten wątek zignoruję xD
    Co do Jaspera i Maxine, to bardzo ciekawe, co też chciał jej wyznać chłopak, ale z drugiej strony jeszcze ciekawsze, co też stanie się z tą nieszczęsną uciekinierką! Miała mnóstwo szczęścia, że uciekła i to tak skutecznie, że trafiła od razu na członkinię Zakonu Feniksa. Ciekawe, w jakie informacje wzbogaci się teraz Zakon!
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń