czwartek, 18 maja 2017

Rozdział 33 cz 1.

James i Syriusz zmrużonymi oczyma wpatrywali się w blondynów rozmawiających z ich przyjaciółkami siedzącymi przy stole Krukonów.
- Znowu coś wam nie pasuje? - westchnął cierpiętniczo Lupin, polewając ziemniaki sosem.
- Wyglądają na szczęśliwe — szepnął okularnik, przygryzając wnętrze policzka.
- To chyba dobrze, co nie? Jesteśmy ich przyjaciółmi i powinniśmy chcieć, żeby były szczęśliwe - rzucił, podając siedzącej koło niego dziewczynce dzban z sokiem dyniowym.
- Ale, dlaczego z nimi? - burknął Potter, obserwując zarumienione policzki rudowłosej. Wyglądała uroczo i seksownie, ale chciał, żeby to dzięki niemu się rumieniła. A nie przez Johnsona.
- James naprawdę nie chce się z tobą kłócić, ale to się robi męczące. Wiem, że jesteś w niej zakochany, ale to nie upoważnia cię do robienia z siebie ofiary losu. Nie można nikogo zmusić do miłości — szatyn potarł dłonią oczy. Czuł się strasznie. Coraz bardziej bolała go głowa i nie mógł spać. Normalnie by się denerwował, ale przechodził przez to, co miesiąc i powoli się przyzwyczajał. Jeśli można się było przyzwyczaić do bycia potworem.
- Nie chce jej do tego zmusić. Po prostu chce, żeby zmieniła o mnie zdanie - jęknął kładąc głowę na stole. Miłość jest do chrzanu. 
Black nie brał udziału w konwersacji. Z nieodgadnioną miną wpatrywał się w stół Krukonów. Od pewnego czasu działo się z nim coś dziwnego. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że gapi się na Maxine. A jeśli się nie gapi to o niej myśli. Zaczynało go to przerażać. Nie miał pojęcia co to oznacza i nie chciał się dowiedzieć. Zawsze uważany był za casanovę, ale on siebie tak nie postrzegał. Nie wykorzystywał dziewczyn. Nie lubił zdobywać. Wiedział, że może się podobać. Nie lubił fałszywej skromności i miał pojęcie o swojej atrakcyjności. Jednak nie wykorzystywał tego zbyt mocno. Nie latał za dziewczynami próbując zaciągnąć je do łóżka. Ta, która miałaby mu wpaść w oko musiała być wyjątkowa. W swoim krótkim osiemnastoletnim życiu był tylko w dwóch związkach i w żadnym nie był z miłości. Lubił je i to bardzo, ale nie kochał ich jak one jego. Zawsze myślał, że prawdziwy związek stworzony z miłości nie jest dla niego. W końcu wychował się w rodzinie, która z ciepłem nie miała nic wspólnego. Nigdy nie usłyszał od rodziców, że go kochają. Oni tylko wymagali. Rodzinne ciepło poczuł dopiero po ucieczce i zamieszkaniu u Potterów. Charlus i Dorea pokazali mu jak powinna wyglądać rodzina. I będzie im za to wdzięczny do końca życia.
- A ty co taki zamyślony? - jego myśli zakłócił lekko uśmiechający się Lunatyk. Chrząknął.
- O niczym konkretnym-sięgnął po sok dyniowy stojący niedaleko-Remi ma rację James. Musimy się pogodzić z tym, że Max i Lily są dorosłe i mogą robić co chcą. A jeśli chcesz zdobyć serce rudowłosego demona musisz przestać zachowywać się jak niedorozwój-zażartował, na co orzechowooki pokazał mu środkowy palec.
- Zobaczymy jak to ty się zakochasz-prychnął i wgryzł się w parówkę-Wtedy ja będę się śmiał jak idiota - dodał celując w niego widelcem.
- Jak się zakocham sam się będę z siebie śmiał. Mogę ci to obiecać przyjacielu-brunet potargał sobie włosy i zabrał się za jedzenie tosta.
                                         ***
- Wiem, że najchętniej byście teraz spali albo robili inne ciekawsze rzeczy, ale każdy z nas ma swoją rolę do wykonania i dlatego też zrobimy sobie dziś małą kartkóweczkę-profesor Flitwick przeszedł między ławkami rozdając pergamin.
- Super-wymamrotała siedząca koło mnie Emma, podnosząc głowę z blatu ławki.
- Pergaminy zostały zaczarowane, więc nie ma mowy o ściąganiu-uśmiechnął się i klasnął w ręce. Usłyszałam kilka jęków niezadowolenia-Osoby z nazwiskami od A do M to jedna grupa, a od N do Z druga. Gotowi? To piszemy-wrócił na swoje miejsce. Mojej grupie trafiły się dość proste. Napisać genezę zaklęć niewybaczalnych, opisać zaklęcia densaugeo i levicorpus oraz wypisać kilka przeciw zaklęć wybranych przez siebie. Ze skupioną miną pochyliłam się nad pergaminem i zaczęłam pisać. Siedząca koło mnie blondynka była w drugiej grupie i miała minę jakby chciała się rozpłakać. A mówiła nam Lily, żebyśmy się przyłożyły, bo Flitwick może pytać. Chyba zacznę jej słuchać. Najwyższy czas po tylu latach.
- Jak się pisze wychędożyć? - usłyszałam z tyłu i z trudem powstrzymałam parsknięcie. Nie chciałam wiedzieć, o czym pisze ta osoba.
Po dwudziestu pięciu minutach profesor zarządził koniec pisania i po pstryknięciu jego palców kartki zniknęły sprzed naszych twarzy. Resztę lekcji mieliśmy wolną, a on je sprawdzał. Drugą godzinę zaczął od wyczytania ocen. Syriusz i James dostali Powyżej Oczekiwań. Remus Wybitny, a Pete Zadowalający. Lily również Wybitny. Mary i Geo oraz ja Zadowalający (nadal nie mam pojęcia jakim cudem-bez fałszywej skromności). Natomiast blondynka nie popisała się i otrzymała Nędzny.
- Na prawdę panno Hunter. Kolejny Nędzny? Musi się pani przyłożyć, jeśli chce pani zdać egzaminy. A zostało do nich tylko pół roku-zacmokał, a Em się zarumieniła. Poklepałam ją po ramieniu.
- Matka mnie zabije. Obiecałam jej, że się przyłożę do tych cholernych zaklęć-burknęła, kiedy po dzwonie szłyśmy korytarzem.
- Mi to pasuje-wzruszyłam ramionami, a dziewczyny spojrzały na mnie z szokiem wypisanym na twarzach-W końcu nie jestem najgorsza w tym przedmiocie-wyszczerzyłam zęby, na co Lily przywaliła sobie ręką w twarz, a Em spojrzała na mnie jak na zdrajcę-Przecież żartuje słońce-objęłam ją ramieniem.
- A wy co robicie w święta? - Geo spojrzała na Gryfonki przerywając temat ocen. Zatrzymałyśmy się przed klasą od Starożytnych Run.
- Ja zostaje. Mama i Ed jadą na rocznicową podróż do Tajlandii i ich nie będzie, a jakoś nie mam ochoty na siedzenie u ciotki Polly-powiedziała Macdonald, wyciągając z torby paczkę rodzynek. Biologiczni rodzice dziewczyny rozwiedli się, kiedy miała dziesięć lat. Jej mama dwa lata później poznała pana Edwina i wzięli ze sobą ślub. Ojciec Gryfonki po rozwodzie wyprowadził się do Kanady i dziewczyna widzi go raz w roku w wakacje.
- Ja jadę do domu. Nie chce zostawić mamy samej skoro Petunia postanowiła spędzać święta u rodziny Vernona-Evans poczęstowała się rodzynkami blondynki. Moja ręka drapiąca nosa zatrzymała się nagle, gdy w mojej głowie zapaliła się lampka. Jesteś genialna Maxine Winslow.
- A może przyjechałybyście do nas? Mama na pewno się ucieszy, a wy nie będziecie same. No i w grupie raźniej-zaproponowałam. Nastała cisza. Dziewczyny patrzyły na rudowłosą, która z nieodgadnioną miną mrużyła oczy i zapewne analizowała to w swojej głowie.
- Max ma rację. Powinnyście do nich przyjechać. Pani Helen robi najlepsze ciasto migdałowe na świecie, a śpiewający kolędy Jason to coś fenomenalnego-do przekonywania dołączyła Hunter. A no tak. Ona, jej mama i siostry trzy lata temu spędzały u nas święta. Była wtedy masa śmiechu. Zwłaszcza kiedy Jay wypił zbyt dużo wina i wydawało mu się, że Lucy to anielica.
- Na pewno nie będziemy przeszkadzać? - wymamrotała szmaragdowooka. Prychnęłam.- Daj spokój. Mama cię uwielbia. Chłopaki i Aly również. Na pewno się zgodzą-puknęłam ją w nos.
- Dobrze napiszę do mamy-obiecała i przytuliła mnie-Ale była ze mnie idiotka. Jak mogłam przez tyle lat uważać cię za śmiecia? - szepnęła, a ja od razu poczułam łzy w oczach.


- Daj spokój Lils już sobie to wyjaśniłyśmy. To Snape ci namieszał w głowie-szepnęłam również ją obejmując-To wszystko jego wina. Nigdy nie miał przyjaciół i chciał cię mieć na własność-dodałam.
- Chwała Merlinowi, bo zmądrzałaś-Emma wyrzuciła ręce w górę, na co wszystkie się roześmiałyśmy. Chwilę później wraz z Lily oddaliłam się, bo nadeszła pani profesor. Ona poszła na Numerologię, a ja postanowiłam zrobić coś z tajemniczym Boo i jego koleżanką.
Moje serce mówiło, że na pewno są to Ślizgoni jednak rozum kazał mi myśleć szerzej. Nigdy nie można być pewnym czegoś na sto procent. Zawsze możliwe jest jakieś odstępstwo od reguły.
Musiałam wymyślić sposób, w jaki odkryje winowajców. Nie znam, każdej osoby w tej szkole. Nigdy o uszy nie obiło mi się to imię lub przezwisko. Chyba że jest to skrót od imienia. Ale i tak nic mi się nie kojarzyło.
Nagle coś wpadło mi do głowy. Biblioteka. Tam, każdy z uczniów ma swoją kartę wypożyczeń. Jeśli uda mi się przekonać panią Forbes to może będę miała do nich dostęp. Szłam w stronę pomieszczenia, na szybko układając plan w głowie. Pchnęłam drzwi, wchodząc do środka. Panowała tam cisza przerywana kaszlem brunetki siedzącej przy jednym ze stolików. Wzięłam głęboki wdech i niepewnie, ale z pewną miną podeszłam do stanowiska pani Emile.
- Dzień Dobry-rzuciłam. Kobieta uniosła głowę znad mugolskiej krzyżówki.
- Hej Maxine. Ty nie na zajęciach?-spytała.
- Mam okienko i tak pomyślałam, że może mogłabym pani w czymś pomóc? Porozkładać księgi czy coś-wzruszyłam ramionami.
- O jak miło-znów się uśmiechnęła. 
- Tyle pani pracuje i nikt w tym pani nie pomaga, więc będę lepiej spała jeśli to zmienię-dodałam. I znajdę mordercę biednych zwierzątek. Ale o tym bibliotekarka nie musiała wiedzieć. 
- Może i bym miała dla ciebie jedno zadanie. Miałam się za to zabrać już dawno, ale jakoś brakowało czasu. Mogłabyś przejrzeć karty wypożyczeń i odłożyć te, które są już zapełnione? Muszę zrobić nowe-powiedziała, a ja nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Jakby jakaś magiczna moc nade mną czuwała. Podała mi duże dwie skrzynki pełne prostokątnych kartek. Zajęłam miejsce przy stoliku z szybko pijącym sercem. Zabrałam się do pracy chcąc zrobić jak największe postępy przez te pół godziny. 
                                               ***
- Kolejne durne zadanie-burknął Fabian, zapalając papierosa. Jego bliźniak wywrócił oczyma.
- Nie wybrzydzaj. Ciesz się, że wypuścili nas z tego cholernego szpitala i możemy działać-Gid naciągnął czapkę na swoje płomienne włosy.
- Mi tam było dobrze. Mogłem spać do późna, a wiesz, że to uwielbiam-dodał młodszy, zaciągając się dymem. Obaj stali przy wejściu do parku w Swansea. Od razu po wyjściu ze szpitala dostali zadanie od Zakonu. Patrolowanie miasta w poszukiwaniu Śmierciożerców. Dyrektor Hogwartu otrzymał informację o tym, że podobno ma być tu dziś spotkanie. Reszta Zakonu również patrolowała okolice, ale w innych częściach miasta.
- Ciekawe tylko jaki jest procent szans na to, że coś zauważymy. Tamci mogą się po prostu teleportować do danego miejsca, a my tu będziemy stać na darmo-Gideon ziewnął i rozejrzał się. Pogoda była typowo późno jesienna. Wciąż padał śnieg i wiał wiatr, a do tego niebo wyglądało jak chwilę przed apokalipsą. 
- Powiedz mi jedną rzecz braciszku. Dlaczego urodziliśmy się w Wielkiej Brytanii, a nie na przykład we Włoszech?-rzucił Gideon. 
- Bo jesteśmy rudzi-wzruszył ramionami, na co starszy przywalił sobie ręką w twarz. 
- Jakim cudem my jesteśmy rodziną-westchnął brązowooki stukając podeszwą buta o kosz. Fabian wyszczerzył zęby i po wyrzuceniu niedopałka papierosa do kosza spojrzał na zegarek zdobiący jego prawy nadgarstek. Dochodziła osiemnasta.
- Nie no ja zaraz oszaleje!-w pewnym momencie Gideon nie wytrzymał i ruszył w stronę samochodu. Fabian miał już iść za nim, kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na wejściu do kasyna po drugiej stronie drogi. A właściwie na dwóch chłopakach, którzy rozglądali się przez dobrą minutę, zanim weszli do środka. Rudowłosy zatrzymał się.
- Gid ...
- O nie ja już tu dłużej stał nie będę. Mogę dostać ochrzan od Moody'ego, ale ...
- Cicho bądź-warknął szarooki. Starszy z bliźniaków zatrzymał się i spojrzał na brata. Ten wskazał na kasyno-Do środka weszło dwóch facetów. Dziwnie się zachowywali-wyjaśnił trochę niepewnie. 
A kto normalny chodzi do kasyna?-prychnął drugi Prewett machając ręką. Fabian westchnął.
- Posłuchaj, wiem, że ci się nudzi, ale mamy zadanie. Wejdźmy tam i rozejrzymy się-mruknął, patrząc na brata z determinacją w oczach. Nie chodziło mu o samych Śmierciożerców. Jeśli nie złapią ich dzisiaj, złapią ich innym razem. Chodziło mu o Ninę. Kobietę jego pokręconego życia. Ich znajomość rozpoczęła się w szkole pod koniec jego szóstej klasy. Na samym początku jedynie się zaprzyjaźnili. Przyjaźń przerodziła się w coś więcej dwa lata temu, kiedy razem dołączyli do Zakonu. Sielanka skończyła się na początku wakacji, kiedy dziewczyna zaginęła. Od prawie pół roku nie miał od niej żadnej wiadomości i cholernie się bał. Jeśli coś jej się stało, to pęknie mu serce. 
- Fab spokojnie, okej? Widzę, o co ci chodzi i wcale mi się to nie podoba. Nie możesz polować na Śmierciożerców w takim stanie-Gideon położył mu ręce na barkach. Nastała cisza podczas, której szarooki rozmyślał nad słowami brata. 
- Masz rację. Idźmy tam na spokojnie - westchnął. Przybili sobie piątkę i sprężystym krokiem ruszyli w stronę kasyna. Nie mieli pojęcia co ich czeka. 








Cześć.
Przepraszam, że taki krótki ale ostatnio nie mam w ogóle weny i czasu, a do tego dochodzą sprawy rodzinne no i tak jakoś wyszło.
Postanowiłam jednak coś napisać i zrobiłam z tego połowę rozdziału. Kolejny będzie dłuższy ( wiem że obiecuje to co rozdział haha :D )
Chciałabym też ten krótki, ale jednak rozdział zadedykować Optimist dzięki której przejrzałam na oczy.
Pozdrawiam i do usłyszenia
Ps mogę zdradzić, że za kilka rozdzialów wydarzy się niezła drama :D możecie pisać swoje przypuszczenia 


                

2 komentarze:

  1. Cześć!
    Inteligencja emocjonalna Syriusza i Jamesa najwyraźniej wciąż pozostaje na tym samym poziomie, co zwykle, czyli żenująco niskim. Jeden jest na tyle tępy, że nie potrafi się zorientować w swoim własnym zauroczeniu, a drugi co prawda jest świadom swoich uczuć, ale i tak nie potrafi nic z tym zrobić. Ech - faceci.
    Szykują się wesołe święta, aż ciepło robi się na sercu na samą myśl :)
    Pomysł Max co do przejrzenia kart bibliotecznych był dość zaskakujący i ciekawy, a przy tym błyskawicznie udało się jej przystąpić do jego realizacji. Zawsze to jakiś krok naprzód, ale ja mam w tej kwestii trochę mniej optymizmu - w końcu Boo może znaczyć cokolwiek i wcale nie musi być zdrobnieniem.
    I na koniec ciekawa akcja z braćmi Prewett, ciekawe, co też ich spotka w tym kasynie. Nagłe wtrącenie na temat tej Niny wybiło mnie z rytmu, ale zaraz potem wróciłaś na ziemię i wzbudziłaś ciekawość :)
    Było krótko, ale intrygująco, to na pewno.
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety panowie mimo, że dorośli nadal nie wiedzą jak się zachować. Sama mam nadzieję że w końcu się ogarną :D
      Tak. Święta w świecie Huncwotów już dawno tkwią w mojej głowie i nie mogę się doczekać, kiedy je opisze. Jednak jak to zwykle bywa nie będzie aż tak kolorowo jak byśmy chcieli.
      No niestety. Śledztwo naszej drogiej Maxine nie skończy się od tak. Trochę jej to zajmie. I przysporzymy parę problemów.
      Prewettowie zawsze mają najciekawsze zadania :D postać Niny niedługo będzie ważniejsza dla historii
      Pozdrawiam :)

      Usuń