Widownia zaczęła się zapełniać uczniami. Syriusz z Jamesem przecisnęli się przez tłum rozchichotanych trzecioklasistek by zająć miejsca jak najbliżej się dało. Po chwili zobaczyli Georgie i Petra siedzących w czwartym rzędzie śmiejących się z czegoś. Ruszyli w ich stronę.
- Hejka można się dosiąść? - Potter potargał sobie włosy z wesołym uśmiechem. Ruda kiwnęła głową. Usiedli między Glizdogonem, a wolnym miejscem.
- Jestem ciekawa, jak się czuje Lilcia. Przed samym wejściem była blada jak ściana - zachichotała Krukonka. Panowie wyszczerzyli zęby.
- Tutaj jesteście! - koło nich stanęła Emma mająca w rękach opakowanie żelków. Usiadła na wolnym siedzeniu obok Łapy i podsunęła mu pod nos opakowanie. Wziął jeden z misiów i zaczął żuć. Po paru minut obok nich przeszedł dyrektor wraz z Mcgonagall i panią Sprout. Rozmawiając zajęli miejsce w specjalnym pierwszym rzędzie, gdzie siedział już Slughorn. Po chwili dołączyła do nich Verdon jak zwykle w czerni.
- Zaczyna się - szepnęła pięć minut później Em widząc, że na scenę wchodzi pani Efron poprawiając sobie kapelusz. Po chwili jej wzmocniony głos rozniósł się po pomieszczeniu.
- Witam wszystkich uczniów i nauczycieli. Bardzo się cieszę, że w końcu możemy podzielić się owocami naszej ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić. No dobrze. Do usłyszenia po spektaklu - ukłoniła się i żegnana oklaskami zniknęła na zapleczu.
***
Królowa Richelle przechadzała się po swojej komnacie od czasu do czasu wzdychając. Miała właśnie usiąść na krześle, gdy usłyszała pukanie.
- Proszę - odparła.
- Witaj ma pani - do środka wszedł Szeryf. Ukłonił się i podszedł do kobiety.
- Witaj Szeryfie. Bardzo się cieszę, że tak szybko się zjawiłeś bo widzisz to sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Wszystko dla mej Królowej - odparł.
- Na pewno słyszałeś o tym iż na zachodzie zaczęły się zamieszki religijne. Obiecałam tamtemu Królowi, że mu pomogę. Dlatego podczas mojej nieobecności władać królestwem będzie Janna. A ty jej pomożesz - wyjaśniła podchodząc do okna.
- Oczywiście. Ale Wasza Wysokość jest pewna, że Janna da sobie radę? Jest mało odpowiedzialna i ma małe pojęcie o ... - przerwał widząc wzrok kobiety - Przepraszam.
- Wiem, że moja młodsza siostra nie ma doświadczenia w byciu władczynią, ale dlatego chce byś jej pomógł. Wiem, że da sobie radę - odparła klepiąc go po ramieniu. Skinął głową i wyszedł, a Królowa usiadła na swoim łóżku.
***
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Księżna Janna siedziała w powozie, który jechał w stronę zamku. Siedziała pośród poduszek i zajadała się mini przekąskami. Obok niej siedział jej najlepszy przyjaciel Leroy. Wokół nich leżały sakwy z monetami będące podatkami od biedaków.
- Uwielbiam być Księżną - wyszczerzyła łobuzersko zęby i wyciągnęła się wygodnie.
- Słyszałaś, że Ruby Hood wróciła do kraju? - spytał zakładając po męsku nogę na nogę. Od razu się spięła zaciskając dłoń na widelcu.
- To tylko plotki - szepnęła.
- To ty tak uważasz. Ale z drugiej strony, to przecież najlepsza przyjaciółka Mario ... - wtrącił biorąc łyka wody. Zacisnęła wargi w wąską linię. W tej samej chwili powóz się zatrzymał.
- Co jest? Już dojechaliśmy? - zdziwił się.
- Niemożliwe - mruknęła brunetka. Drzwi powozu otworzyły się, a do środka wszedł ktoś z eskorty.
- Wasza Wysokość? Dwie wróżbitki pytają się czy mogą państwu powróżyć. Za darmo - wyjaśnił.
- Wróżby? To zabobony - prychnął chłopak jednak Janna wyglądała na zaintrygowaną.
- Poproś je - odparła. Mężczyzna kiwnął głową, a po chwili w karecie pojawiły się dwie dziewczyny ubrane w kolorowe spódnice i koszule. Jedna miała sięgające obojczyków proste fioletowe włosy, a druga obcięte na chłopaka w kolorze szarym. Do tego masa kolczyków i bransoletek.
- Witamy Waszą Wysokość! I pani przyjaciela również! To dla nas wielki zaszczyt. Jestem Melania, a to Gruzzelle - powiedziała ta wyższa z fioletowymi włosami. Obie ukłoniły się. Leroy patrzył na nie podejrzanym wzrokiem.
- Wiem. No dalej. Nie mamy czasu - Księżna machnęła dłonią. Wróżbitki usiadły na przeciwko nich, a na stoliku ułożyły szklaną kulę. Ta wyższa złapała swoją prawą ręką lewą dłoń tej drugiej i przymknęły oczy.
- Jest Księżna bardzo zabiegana ...
- Nie może pani liczyć na pomoc innych ...
- Czuła się pani niedoceniana ...
- Rodzice woleli Richelle. To ją zawsze traktowali jak tą lepszą i ważniejszą ... - dodała szarowłosa. Janna zmrużyła oczy.
- To wiem. Co dalej? - warknęła.
- Przepraszam Jann, ale idę się przejść. To wszystko to tylko głupie zabobony - Leroy prychnął i wyszedł z powozu. Kobiety spojrzały na siebie zdziwione.
- Nie przejmujcie się nim. Dalej - rzuciła.
- No dobrze Wasza Wysokość. Zamknij oczy i skoncentruj się na swoim najmilszym wspomnieniu. Myśl tylko o nim - odparła fioletowowłosa. Księżna po chwili wahania zrobiła to. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie łobuzersko. Niższa powoli i najciszej jak potrafiła wychyliła się do tyłu i chwyciła dwie sakwy z monetami. Wsadziła je do kieszeni swojej obszernej spódnicy. Melania chrząknęła.
- No dobrze ... widzę je ... widzę ... hm ... jest niejasne ... bardzo nie jasne ... - mruknęła, a Gruzelle po cichu wyszła z powozu biorąc jeszcze dwie sakwy - Hm ... czyżby Wasza Wysokość ... dała się orżnąć? - spytała chichotając.
- Słucham? - kobieta otworzyła oczy, ale zobaczyła tylko jak Melania znika na zewnątrz z czterema sakwami - Złodziejki! Łapać je! - krzyknęła. Pojawił się Leroy. Wywrócił oczyma i westchnął.
- A nie mówiłem, że to zabobony? - prychnął za co oberwał poduszką w głowę.
***
Dziewczyny śmiejąc się wpadły między drzewa i oparły dłonie na kolanach.
- Widziałaś jej minę? - wymamrotała Melania.
- Szok - parsknęła Gruzelle.
- Dobra. Ściągamy to - dziewczyny pozbyły się peruk i kolorowych ciuchów pod którymi miały te swoje. Przed państwem Ruby Hood i Mała Jocey.
- Nadal nie rozumiem. Jesteśmy dobre czy jednak złe? W końcu jednak kradniemy - uniosła brew niższa wiążąc swoje włosy w kitkę. Ruby siedziała na kamieniu i przeglądała zawartość sakw.
- My nie kradniemy Jocey. Tylko pożyczamy od tych którzy aż tyle nie potrzebują - wzruszyła ramionami. Zaśmiały się wesoło.
- Powiedz mi jedno. Masz zamiar ... no wiesz. Iść zobaczyć się z Mario? - spytała po chwili blondynka. Księżniczka Złodziei od razu się spięła.
- Po pierwsze, gdy tylko postawię nogę przed zamkiem to Szeryf i jego gogusie od razu mnie dorwą. A po drugie minęło tyle czasu. Pewnie nawet o mnie nie pamięta - wzruszyła ramionami i wstała - Chodź bo dziewczyny się niecierpliwią - uśmiechnęła się. Rozmawiając poszły dalej.
***
Tytus siedział w swojej chacie i mył podłogę, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę - krzyknął.
- Witaj mój drogi! - do środka wszedł Braciszek Tuck uśmiechając się serdecznie. Dłonie miał złożone jak do modlitwy.
- Dzień dobry. O co chodzi?
- Mam coś dla ciebie. Od Ruby - zakonnik podał biedakowi jedną z sakw pełną monet. Tytusowi oczy się zaświeciły. Przytulił woreczek do piersi.
- Tej dziewczynie należy się medal - westchnął.
- Oj i to bardzo. Mam nadzieję, że Królowa Richelle szybko wróci z tej krucjaty bo jeszcze trochę i będzie po nas. Dobrze, że mamy przynajmniej naszą Księżniczkę Złodziei. No dobrze. Ja zmykam. Schowaj to mój drogi - Braciszek poklepał mężczyznę po ramieniu i wyszedł z chaty. Po paru minutach, gdy siedział na stołku i obierał ziemniaki, a sakwa schowana była pod obluzowaną deską w podłodze usłyszał ponowne pukanie do drzwi. Wyprostował się jak struna. Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo do środka wszedł Szeryf mający na ustach łobuzerski uśmiech.
- Dzień dobry Tytusie - mrugnął do niego.
- Dzień dobry Szeryfie. O co chodzi? Już oddałem swój podatek. Królowa osobiście się u mnie pojawiła - powiedział odkładając nóż.
- Ale stało się tak iż ... wasze podatki dostały nóg i zniknęły - chrząknął, a Tytus wyszczerzył zęby.
- Znikły czy Ruby Hood im pomogła?
- Oh zamknij się i dawaj pieniądze! - warknął przybierając złowieszczy wyraz twarzy. Biedak przełknął ślinę i lekko się cofnął.
- Nie mam już żadnych pieniędzy. Oddałem ostatnim razem wszystko - wyjaśnił. Szeryf rozejrzał się po pomieszczeniu i zaczął chodzić zaglądając w każdy kąt. Po chwili jednak zatrzymał się, a na jego twarz wkradł się ironiczny uśmiech.
- Czyżby? - kucnął i spod deski wyciągnął sakwę. Tytus zacisnął rękę na swojej tunice.
- Królowa pozdrawia - blondyn zaśmiał się złowieszczo i gwiżdżąc pod nosem wyszedł na zewnątrz. Biedak opadł na kolana.
Hej :)
Notka krótka ale dlatego iż postanowiłam podzielić przedstawienie na części. Kolejna część pojawi się szybciej niż ta. Obiecuję. Pozdrawiam :)
I mam nadzieję, że taka forma wam pasuje.
- Hejka można się dosiąść? - Potter potargał sobie włosy z wesołym uśmiechem. Ruda kiwnęła głową. Usiedli między Glizdogonem, a wolnym miejscem.
- Jestem ciekawa, jak się czuje Lilcia. Przed samym wejściem była blada jak ściana - zachichotała Krukonka. Panowie wyszczerzyli zęby.
- Tutaj jesteście! - koło nich stanęła Emma mająca w rękach opakowanie żelków. Usiadła na wolnym siedzeniu obok Łapy i podsunęła mu pod nos opakowanie. Wziął jeden z misiów i zaczął żuć. Po paru minut obok nich przeszedł dyrektor wraz z Mcgonagall i panią Sprout. Rozmawiając zajęli miejsce w specjalnym pierwszym rzędzie, gdzie siedział już Slughorn. Po chwili dołączyła do nich Verdon jak zwykle w czerni.
- Zaczyna się - szepnęła pięć minut później Em widząc, że na scenę wchodzi pani Efron poprawiając sobie kapelusz. Po chwili jej wzmocniony głos rozniósł się po pomieszczeniu.
- Witam wszystkich uczniów i nauczycieli. Bardzo się cieszę, że w końcu możemy podzielić się owocami naszej ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić. No dobrze. Do usłyszenia po spektaklu - ukłoniła się i żegnana oklaskami zniknęła na zapleczu.
***
Królowa Richelle przechadzała się po swojej komnacie od czasu do czasu wzdychając. Miała właśnie usiąść na krześle, gdy usłyszała pukanie.
- Proszę - odparła.
- Witaj ma pani - do środka wszedł Szeryf. Ukłonił się i podszedł do kobiety.
- Witaj Szeryfie. Bardzo się cieszę, że tak szybko się zjawiłeś bo widzisz to sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Wszystko dla mej Królowej - odparł.
- Na pewno słyszałeś o tym iż na zachodzie zaczęły się zamieszki religijne. Obiecałam tamtemu Królowi, że mu pomogę. Dlatego podczas mojej nieobecności władać królestwem będzie Janna. A ty jej pomożesz - wyjaśniła podchodząc do okna.
- Oczywiście. Ale Wasza Wysokość jest pewna, że Janna da sobie radę? Jest mało odpowiedzialna i ma małe pojęcie o ... - przerwał widząc wzrok kobiety - Przepraszam.
- Wiem, że moja młodsza siostra nie ma doświadczenia w byciu władczynią, ale dlatego chce byś jej pomógł. Wiem, że da sobie radę - odparła klepiąc go po ramieniu. Skinął głową i wyszedł, a Królowa usiadła na swoim łóżku.
***
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Księżna Janna siedziała w powozie, który jechał w stronę zamku. Siedziała pośród poduszek i zajadała się mini przekąskami. Obok niej siedział jej najlepszy przyjaciel Leroy. Wokół nich leżały sakwy z monetami będące podatkami od biedaków.
- Uwielbiam być Księżną - wyszczerzyła łobuzersko zęby i wyciągnęła się wygodnie.
- Słyszałaś, że Ruby Hood wróciła do kraju? - spytał zakładając po męsku nogę na nogę. Od razu się spięła zaciskając dłoń na widelcu.
- To tylko plotki - szepnęła.
- To ty tak uważasz. Ale z drugiej strony, to przecież najlepsza przyjaciółka Mario ... - wtrącił biorąc łyka wody. Zacisnęła wargi w wąską linię. W tej samej chwili powóz się zatrzymał.
- Co jest? Już dojechaliśmy? - zdziwił się.
- Niemożliwe - mruknęła brunetka. Drzwi powozu otworzyły się, a do środka wszedł ktoś z eskorty.
- Wasza Wysokość? Dwie wróżbitki pytają się czy mogą państwu powróżyć. Za darmo - wyjaśnił.
- Wróżby? To zabobony - prychnął chłopak jednak Janna wyglądała na zaintrygowaną.
- Poproś je - odparła. Mężczyzna kiwnął głową, a po chwili w karecie pojawiły się dwie dziewczyny ubrane w kolorowe spódnice i koszule. Jedna miała sięgające obojczyków proste fioletowe włosy, a druga obcięte na chłopaka w kolorze szarym. Do tego masa kolczyków i bransoletek.
- Witamy Waszą Wysokość! I pani przyjaciela również! To dla nas wielki zaszczyt. Jestem Melania, a to Gruzzelle - powiedziała ta wyższa z fioletowymi włosami. Obie ukłoniły się. Leroy patrzył na nie podejrzanym wzrokiem.
- Wiem. No dalej. Nie mamy czasu - Księżna machnęła dłonią. Wróżbitki usiadły na przeciwko nich, a na stoliku ułożyły szklaną kulę. Ta wyższa złapała swoją prawą ręką lewą dłoń tej drugiej i przymknęły oczy.
- Jest Księżna bardzo zabiegana ...
- Nie może pani liczyć na pomoc innych ...
- Czuła się pani niedoceniana ...
- Rodzice woleli Richelle. To ją zawsze traktowali jak tą lepszą i ważniejszą ... - dodała szarowłosa. Janna zmrużyła oczy.
- To wiem. Co dalej? - warknęła.
- Przepraszam Jann, ale idę się przejść. To wszystko to tylko głupie zabobony - Leroy prychnął i wyszedł z powozu. Kobiety spojrzały na siebie zdziwione.
- Nie przejmujcie się nim. Dalej - rzuciła.
- No dobrze Wasza Wysokość. Zamknij oczy i skoncentruj się na swoim najmilszym wspomnieniu. Myśl tylko o nim - odparła fioletowowłosa. Księżna po chwili wahania zrobiła to. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie łobuzersko. Niższa powoli i najciszej jak potrafiła wychyliła się do tyłu i chwyciła dwie sakwy z monetami. Wsadziła je do kieszeni swojej obszernej spódnicy. Melania chrząknęła.
- No dobrze ... widzę je ... widzę ... hm ... jest niejasne ... bardzo nie jasne ... - mruknęła, a Gruzelle po cichu wyszła z powozu biorąc jeszcze dwie sakwy - Hm ... czyżby Wasza Wysokość ... dała się orżnąć? - spytała chichotając.
- Słucham? - kobieta otworzyła oczy, ale zobaczyła tylko jak Melania znika na zewnątrz z czterema sakwami - Złodziejki! Łapać je! - krzyknęła. Pojawił się Leroy. Wywrócił oczyma i westchnął.
- A nie mówiłem, że to zabobony? - prychnął za co oberwał poduszką w głowę.
***
Dziewczyny śmiejąc się wpadły między drzewa i oparły dłonie na kolanach.
- Widziałaś jej minę? - wymamrotała Melania.
- Szok - parsknęła Gruzelle.
- Dobra. Ściągamy to - dziewczyny pozbyły się peruk i kolorowych ciuchów pod którymi miały te swoje. Przed państwem Ruby Hood i Mała Jocey.
- Nadal nie rozumiem. Jesteśmy dobre czy jednak złe? W końcu jednak kradniemy - uniosła brew niższa wiążąc swoje włosy w kitkę. Ruby siedziała na kamieniu i przeglądała zawartość sakw.
- My nie kradniemy Jocey. Tylko pożyczamy od tych którzy aż tyle nie potrzebują - wzruszyła ramionami. Zaśmiały się wesoło.
- Powiedz mi jedno. Masz zamiar ... no wiesz. Iść zobaczyć się z Mario? - spytała po chwili blondynka. Księżniczka Złodziei od razu się spięła.
- Po pierwsze, gdy tylko postawię nogę przed zamkiem to Szeryf i jego gogusie od razu mnie dorwą. A po drugie minęło tyle czasu. Pewnie nawet o mnie nie pamięta - wzruszyła ramionami i wstała - Chodź bo dziewczyny się niecierpliwią - uśmiechnęła się. Rozmawiając poszły dalej.
***
Tytus siedział w swojej chacie i mył podłogę, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę - krzyknął.
- Witaj mój drogi! - do środka wszedł Braciszek Tuck uśmiechając się serdecznie. Dłonie miał złożone jak do modlitwy.
- Dzień dobry. O co chodzi?
- Mam coś dla ciebie. Od Ruby - zakonnik podał biedakowi jedną z sakw pełną monet. Tytusowi oczy się zaświeciły. Przytulił woreczek do piersi.
- Tej dziewczynie należy się medal - westchnął.
- Oj i to bardzo. Mam nadzieję, że Królowa Richelle szybko wróci z tej krucjaty bo jeszcze trochę i będzie po nas. Dobrze, że mamy przynajmniej naszą Księżniczkę Złodziei. No dobrze. Ja zmykam. Schowaj to mój drogi - Braciszek poklepał mężczyznę po ramieniu i wyszedł z chaty. Po paru minutach, gdy siedział na stołku i obierał ziemniaki, a sakwa schowana była pod obluzowaną deską w podłodze usłyszał ponowne pukanie do drzwi. Wyprostował się jak struna. Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo do środka wszedł Szeryf mający na ustach łobuzerski uśmiech.
- Dzień dobry Tytusie - mrugnął do niego.
- Dzień dobry Szeryfie. O co chodzi? Już oddałem swój podatek. Królowa osobiście się u mnie pojawiła - powiedział odkładając nóż.
- Ale stało się tak iż ... wasze podatki dostały nóg i zniknęły - chrząknął, a Tytus wyszczerzył zęby.
- Znikły czy Ruby Hood im pomogła?
- Oh zamknij się i dawaj pieniądze! - warknął przybierając złowieszczy wyraz twarzy. Biedak przełknął ślinę i lekko się cofnął.
- Nie mam już żadnych pieniędzy. Oddałem ostatnim razem wszystko - wyjaśnił. Szeryf rozejrzał się po pomieszczeniu i zaczął chodzić zaglądając w każdy kąt. Po chwili jednak zatrzymał się, a na jego twarz wkradł się ironiczny uśmiech.
- Czyżby? - kucnął i spod deski wyciągnął sakwę. Tytus zacisnął rękę na swojej tunice.
- Królowa pozdrawia - blondyn zaśmiał się złowieszczo i gwiżdżąc pod nosem wyszedł na zewnątrz. Biedak opadł na kolana.
Hej :)
Notka krótka ale dlatego iż postanowiłam podzielić przedstawienie na części. Kolejna część pojawi się szybciej niż ta. Obiecuję. Pozdrawiam :)
I mam nadzieję, że taka forma wam pasuje.