poniedziałek, 3 października 2016

Rozdział 23 cz 1.

- A teraz możecie się pocałować - powiedział ksiądz. Liam uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na ustach swojej żony. Wszyscy obecni w kościele zaczęli klaskać. Widziałam, że zarówno mama Emilie jak i ciocia Kira ocierają łzy wzruszenia. 
Para ruszyła w stronę wyjścia, gdzie zostali obrzuceni ryżem. Przyszła pora na życzenia. 
Nasza ósemka była niemal na samym końcu ogromnej kolejki. Super. Miałam trochę czasu by się ogarnąć i wymyślić jakieś nietuzinkowe życzenia. Nie mogły być nudne. 
- Liaś? Em? Poznajcie Remusa, Finna, Jaspera i Georgie - powiedziałam, kiedy doszliśmy do nowożeńców. Podali sobie ręce z uśmiechem. 
- Super, że jesteście - powiedział mój przyjaciel. 
- My też się cieszymy. Pora na życzenia. Życzę wam tego by wasza przewspaniała miłość nie zgasła. Żebyście mieli tuzin dzieciaczków i żebym była chrzestną chociaż jednego z nich ... - skończyłam po dwóch minutach. Liam wywrócił oczyma natomiast blondynka cicho się zaśmiała. 
- Jesteś nienormalna - powiedział i mocno mnie objął. Po mnie życzenia złożyła im reszta mojego stada. Potem podeszłam do Yuki'ego stojącego niedaleko. Chłopak na serio wyrósł. Ostatnio widziałam go rok temu. Teraz dorównywał mi wzrostem i robił się coraz przystojniejszy. 
- Kogo moje oczy widzą? Mój przyszły mąż! Chodźże tu do mnie misiaczku! - wykrzyknęłam radośnie. Chłopak się zaśmiał i mnie przytulił.
- Przepraszam Max, ale jesteś dla mnie troszeczkę za stara - mruknął, na co dostał kuksańca w żebra. 
- Rok temu mówiłeś coś innego - dodała Lily i również go przytuliła. Reszta też się z nim przywitała. Potem podeszli do nas rodzice chłopaków. Mama Yuki'ego i Liama pochodzi z Hawajów, więc urodę ma typową dla tego stanu USA. Jej czarne włosy sięgają lekko za brodę. Dziś ubrała się w lekko rozkloszowaną i sięgającą przed kolana szarą sukienkę oraz pasujące kolorystycznie szpilki. Natomiast pan Nicholas jest wysokim blondynem z szarymi oczyma. Strój? Czarny garnitur, biała koszula, szary krawat i lakierki. 
- Na pewno nie było problemu z tym, że nie będzie was w szkole? Jak coś mogę porozmawiać z dyrektorem - rzucił pan Colton.
- Nie było żadnego problemu Nicholas! Przecież dzieci w weekendy nie mają zajęć - jego małżonka lekko klepnęła go w ramię. Uśmiechnęłam się. 
- No tak, racja - chrząknął. 
Chwilę później znajdowaliśmy się już na sali weselnej. Kolorem przewodnim prócz bieli była szarość, a do tego parę elementów bordowych. Główny stół dla Pary Młodej, druhen i drużb stał po lewo na samym końcu. Goście natomiast mieli siedzieć przy stołach okrągłych. Nasza ósemka miała jeden dla siebie. Super. Siedzieliśmy w takiej kolejności : Lily, Finn, Mary, Remus, Georgie, Emma, Finn, ja. Na samym początku zaśpiewaliśmy Liamowi i Emilie ,,Sto lat'' i wypiliśmy szampana. Potem na stoły wjechało pierwsze danie, czyli aromatyczna zupa z kurczaka z drobnym makaronem i warzywami. Na drugie były dwie wersje do wyboru. Puree ziemniaczane lub ryż oraz piersi kurczaka w sobie grzybowym lub zrazy wieprzowe z koperkiem. No i zestawy surówek i sałatek. Aż ślinka ciekła. Wyszło tak, że panowie wybrali zrazy, a my dziewczyny kurczaka. Remus, Mary i Geo wzięli ryż, a reszta puree.
Po jedzeniu przyszła pora na pierwszy taniec. Ja i Jasper mieliśmy dla nich małą niespodziankę, którą uzgodniliśmy z zespołem. Weszliśmy na podium, gdzie było miejsce zespołu. Stanęłam przy mikrofonie, a Jace pożyczył od gitarzysty gitarę. 

- Dzień dobry? Nazywam się Maxine i jestem przyjaciółką Pana Młodego. Ja i mój towarzysz - wskazałam na blondyna - mamy małą niespodziankę dla Pary Młodej. Piosenkę, do której mogą zaprezentować swój pierwszy taniec. Nosi nazwę ,,Razem zestarzejmy się'' i jest naszego autorstwa. To zaczynamy - powiedziałam. Widziałam, że Liam uśmiecha się rozczulony. Ślizgon zaczął grać. Przymknęłam na moment i zaczęłam śpiewać. 
- Zawsze chciałam mieć swój kąt
taki, w którym mogłabym 
zwolnić bieg, kiedy chcę
Teraz mam swój własny dom 
i choć z tobą mieszkam w nim 
zmieniać dziś nie chcę nic
Możesz zostać ile chcesz 
obmyśliłam dla nas dobry plan
razem zestarzejmy się 
wciąż tak mało jest dobranych par 
Nie ma sensu szukać już 
z nikim wcześniej nam nie było tak 
szansę mógł nam dać sam Bóg
ostatni raz ... * 
Goście nawet nie drgnęli tylko wpatrywali się w Parę Młodą sunącą po parkiecie. Jednak, kiedy piosenka się skończyła zaczęli głośno bić brawo. Natomiast Emi i Liaś łapiąc się za ręce wdrapali się na podium i mocno uściskali mnie i Murtona.
- Dziękujemy - szepnęła blondynka ocierając łzę wzruszenia, a ja objęłam ją ramieniem. 
- Cieszymy, że się wam podobało - rzucił Jasper oddając gitarę zespołowemu gitarzyście. Chwilę pogadaliśmy, po czym zaczęły się typowe tańce, więc ja zabrałam się za Coltona, a jego żona została wzięta w obroty przez Ślizgona. Lils natomiast tańczyła z Remusem, a Finn z Mary. Emmę porwał do tańca Yuki, a Georgie tata Panny Młodej. To będzie udana noc. Czuję to. 
                                          ***
Kobieta stała na werandzie swojego domu głaszcząc się po lekko zaokrąglonym brzuszku ukrytym pod tuniką i grubym swetrem. Czekała na gości. 
Budynek znajdował się na totalnym odludziu. Wokół był las, a parę metrów dalej było jezioro z wysepką na środku. Coś przewspaniałego dla osób kochających przyrodę. 
- Dzień dobry! - w jej stronę szła dwójka mężczyzn. Skinęła na nich głową i zeszła po schodkach. 
- Dzień dobry - odparła z uśmiechem. 
- Pani Murtagh? - spytał wyższy z nich posiadający blond włosy i duże ciepłe brązowe oczy. 
- Tak, miło mi. 
- Jason Winslow, a to Elfias Dodge ... jak się czuje chłopiec? - zapytał z nutą współczucia w głosie. 
- Lepiej. Cały czas śpi. Jest strasznie wyczerpany. W ogóle cud, że udało mu się uciec - wyjaśniła otwierając drzwi prowadzące do wnętrza domu. Weszli do środka, a do ich nozdrzy doleciał zapach skórki pomarańczowej i tymianku. 
- Nic dziwnego, że tyle śpi. Dużo przeszedł. Dużo więcej niż ktokolwiek z nas - panowie zdjęli buty. 
- Mój narzeczony pojechał do sklepu i zaraz powinien już być. Napijecie się czegoś? - spytała. 
- Dziękujemy ... - ich rozmowę przerwał dziecięcy krzyk. Spojrzeli na siebie, po czym biegiem ruszyli za Lauren. Wpadli do pokoju i zamarli. 
                                          ***
- Panie Pettigrew? - Minerwa uniosła brew i spojrzała na Gryfona stojącego w progu klasy. 
- Ja ... chciałem zapytać czy mógłbym pojechać na parę dni do domu? - szepnął wyłamując sobie ze stresu palce. Kobieta podniosła się. 
- Do domu? Stało się coś? - zaniepokoiła się.
- Moja mama ostatnio źle się czuje, a teraz kiedy nie ma już taty to ja powinienem się nią zająć. Tylko parę dni - poprosił. 
- Oczywiście. Jak się spakujesz idź do głównej bramy. Wezwiemy ci Błędnego Rycerza - położyła mu rękę na ramieniu. 
Słabo się uśmiechnął i ruszył w stronę Wieży. Był już niedaleko, gdy poczuł się obserwowany. Stanął i zaczął się rozglądać, ale niczego nie zauważył. Zaczął iść, a uczucie powróciło. Szybko, ale po cichu wszedł do składziku na miotły i przymknął drzwi. Po chwili usłyszał kroki, a potem zobaczył postać niosącą naręcze map. Odetchnął z ulgą widząc Fishera. Poczekał aż profesor przejdzie korytarzem, po czym poleciał do Wieży. 
James z Syriuszem siedzieli na łóżku tego pierwszego i pochylali się nad pergaminem. Na dźwięk otwieranych drzwi unieśli głowi. 
- I co? - spytał Black. 
- Zgodziła się. 
- To dobrze - James poprawił okulary zsuwające mu się co jakiś czas z nosa. 
- Tylko błagam chłopaki. Bądźcie ostrożni. Ten kawał ... nie podoba mi się to - mruknął niebieskooki wyciągając spod swojego łóżka torbę. 
- Daj spokój nikt nie ucierpi, to tylko kawał - Black oparł głowę na dłoni i cicho ziewnął. 
- Nie możecie zaczekać aż Remus wróci? On najlepiej radzi sobie z Eliksirami. Jak coś wam nie pójdzie, to ... nawet nie chce o tym myśleć - Peter westchnął i zaczął się pakować, a pozostała dwójka wróciła do planowania. 
Dwadzieścia minut później miał już wychodzić, kiedy usłyszeli stukot. Na parapecie zewnętrznym siedziała ładna biała sowa. James wpuścił ją do środka i chwycił kopertę, którą przyniosła. Dał ptaku krakersa i przeczytał dane adresata. 
- Łapa? Do ciebie - powiedział i podał list przyjacielowi. Brunet zmarszczył brwi. 
- Od Andromedy - szepnął i zaczął czytać. Z każdą linijką jego serce pękało na coraz więcej kawałków. 
- Co jest? - zaniepokoił się Pettigrew. 
- Wujek Alfard nie żyje - szepnął, po czym opadł na łóżko i ukrył twarz w dłoniach. 
                                          ***
Wesele trwało w najlepsze. Byłam tak zajęta tańcami i śmiechem, że nawet nie czułam zmęczenia. Teraz akurat tańczyliśmy w wielkim kółku. Trzymałam za ręce Mary i Remusa. 
- Siku mi się chce! - wykrzyknęła radośnie Mar. 
- To idź do łazienki - powiedziałam.
- Nie chce mi się! - wyznała, na co się roześmiałyśmy. Remus jedynie wywrócił oczyma.
Kiedy piosenka się skończyła dziewczyna miała w końcu czas by skorzystać z toalety natomiast ja z Gryfonem wróciliśmy do stolika, przy którym Finn rozmawiał z Emmą. Dziewczyna od czasu do czasu posilała się winogronem, natomiast Puchon popijał oranżadę. Usiedliśmy. 
- A reszta, gdzie? - spytałam ściągając na moment buty i rozmasowując bolące stopy. 
- Jasper tańczy z Lily, a Georgie poszła się przewietrzyć. Super atmosfera, co nie? - Hunter uśmiechnęła się radośnie. Dyskutowaliśmy właśnie na temat Quidditcha, kiedy mój towarzysz powrócił do stołu. Usiadł cmokając mnie w czubek głowy. Poczułam rozlewające się po moim ciele ciepło. Postanowiliśmy trochę się przejść. Wstaliśmy i wyszliśmy z budynku. Wokół sali nie było niczego ciekawe prócz paru stolików i fontanny, dlatego ruszyliśmy chodnikiem na podróż po za teren restauracji. Całą drogę milczeliśmy, ale w pewnym momencie chłopak splótł ze sobą nasze dłonie. Spuściłam wzrok czując rumieńce wpływające na moje blade policzki. Cholera, cholera. Po chwili doszliśmy do mostu wznoszącego się nad rzeką Liffey. Oparliśmy się o barierki. 
- Max? Przepraszam, ale nie wytrzymam już dłużej. Jeśli coś, to ... eh ... walić to - warknął, po czym poczułam jego usta na swoich. Zamrugałam powiekami, po czym przymknęłam je i oddałam pocałunek. Dłonią objęłam jego policzek, a jego dłoń wylądowała na mojej szyi. Nasze usta współgrały ze sobą idealnie.  


Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy chrząknęłam i przygryzłam dolną wargę. Nie spodziewałam się, że coś takiego będzie miało miejsce. On wyglądał na speszonego.
- No ... było ... fajnie? - wymamrotał. 
- Bardzo fajnie - zaśmiałam się i złapałam go za rękę. Uśmiechnął się. Parę minut później szliśmy z powrotem do sali weselnej. Przed budynkiem natknęliśmy się na Pana Młodego palącego papierosa. Biedny nie może skończyć z nałogiem. 
- Przestań się truć - mruknęłam. 
- Ty też palisz - wytknął mi gasząc niedopałek. 
- Ale nie tyle co ty wariacie - objęłam go ramieniem w talii. Cmoknął mnie w czoło - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa z tego powodu, że ty jesteś szczęśliwy. Normalnie jakbym to ja brała ślub.
- Przestań, bo się poryczę. A mężczyźni nie ryczą. 
- Prawdziwy mężczyzna nie boi się swoich emocji mój najdroższy przyjacielu - mrugnęłam do niego. Zmrużył oczy, a Ślizgon parsknął radośnie. 
W tej samej chwili usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk dochodzący zza budynku. Spojrzeliśmy na siebie i pognaliśmy w tamtą stronę. 



* ,,Razem zestarzejmy się'' Karoliny Kozak


Hej po trzech tygodniach przerwy.
Miałam ostatnio wenę, więc postanowiłam coś z tym zrobić. Notka jest krótka, ponieważ to część rozdziału. Druga pojawi się za jakiś czas. Mam nadzieję, że już nie będę miała takiego zastoju. 

Pozdrawiam
PS> kto się cieszy w związku z Jaxem? :)


3 komentarze:

  1. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że zaniedbałam Twoją twórczość:( Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz pojawiłam się na Twoim blogu i to w dodatku nie na tym tylko na historii o pannie Benson. Po długiej przerwie wróciłam do pisania i komentowania, dlatego nadrabiam wszystkie zaległości. Sporo mnie ominęło, dlatego czym prędzej zabieram się za czytanie Twojego nowego opowiadania, jestem pewna, że będzie równie ciekawe, co poprzednie. Obiecuję, że niebawem wrócę z komentarzem:)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny!:)
    Neithiria.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Nigdy nie lubiłam romansideł, więc śluby i wesela raczej mnie nie wzruszają, chociaż małżeństwo to coś pięknego i fajnie, że ludzie się na nie decydują.
    Pomysł z piosenką napisaną i wykonaną specjalnie dla pary młodej był uroczy. Jak sama Maxine :)
    Kuuurczę, "walić to" to nie są słowa, które chciałabym usłyszeć przed pierwszym pocałunkiem z nowym chłopakiem, haha. Ale najważniejsze, że Jasper w końcu się odważył i taaak, love is the air, Maxine się spodobało, can you feel the love tonight, całuski i buziaczki-ślimaczki! Bardzo ładnie. Lubię tę parę, wybacz, Syriuszu. I jeszcze jakie to jest słodkie, kiedy jest to początkowe zażenowanie... Super.
    W tym rozdziale podobało mi się, że fajnie utrzymałaś balans i przeskakiwałaś od niewinnych przygód naszych Hogwartczyków (zaraz, zaraz, co knują Huncwoci?) do poważniejszych spraw, dziejących się poza murami zamku. No i to napięcie! Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Mnie śluby też bardzo rzadko wzruszają ale chciałam pokazać że mimo iż Max jest taka sarkastyczna, wygadana i w ogóle to jest też wrażliwa.
      No hehe ja też bym nie chciała by chłopak coś takiego do mnie powiedział, ale trzeba Jaspera zrozumieć. Denerwował się.
      Pozdrawiam :)

      Usuń